Podziękowania za łaskawą zgodę na druk korespondencji zechcą przyjąć spadkobiercy Juliana Stryjkowskiego: pani Aneta Kopińska, pani Hannah Stark Kopinski oraz Zbigniewa Herberta: pani Katarzyna Herbert, pani Beata Lechnio i pan Rafał Żebrowski. Wyrazy wdzięczności kieruję także do Biblioteki Narodowej w Warszawie.
Ireneusz Piekarski
9.09.1993
Kochany Julku,
piszę w dość ekstraordynaryjnych warunkach1, wybacz więc błędy stylistyczne i gramatyczne, które mi tak często i tak słusznie wypominasz.
Dziękuję Ci bardzo za Milczenie. Leśny spacer znałem już, ale teraz w zestawieniu z nowym opowiadaniem2 nabrał jakby nowej, przejmującej siły.
Milczenie ogromnie mnie poruszyło. Jest po prostu piękne. Tyle w nim dumy [?] i smutku, miłości i wstydu [?] a także bezmiernego cierpienia. Serdecznie gratuluję.
Myślę, że jestem wiernym i otwartym Twoim czytelnikiem, wyczulonym zwłaszcza na Twoją kadencję zdania, muzyczną strukturę opowiadań, tonację świetnych dialogów; nie potrafię tego fachowo nazwać – wiem tylko, że słyszę Twoją prozę długo po skończeniu lektury – jak echo, które przetwarza i moduluje tematy i wątki. Chyba to że jesteśmy z tej samej prowincji3. Tak czy inaczej, najserdeczniej dziękuję, że jesteś.
Na koniec prośba.
Nasza (moja + K.) przyjaciółka z Berlina p. Agnieszka Rudnicka pisze uczoną pracę doktorską, a w dodatku komparatystyczną4 i jesteś obiektem jej badań jako gronostaj czy jakaś inna rzadka roślina. Otóż p. Rudnicka chciałaby porozmawiać z Tobą, ale nie metodą dziennikarską, tylko pogłębioną, doktorską. Dr Stark5 powinien to zrozumieć.
Pani Rudnickiej pozwoliłem sobie dać Twój numer telefonu i zadzwonić do Ciebie jeszcze w tym roku – więc proszę, jeśli tylko będziesz mógł przyjąć – przyjmij. Jest to osoba bardzo inteligentna i wrażliwa – więc jeśli możesz, powstrzymaj się od paradowania w Twojej purpurowej pijamie po pokoju w czasie jej obecności, a także szturkania pod stołem kolanem etc., bo to nie przystoi.
Julku, ściskam Cię
i całuję bardzo czule
Zbigniew
Warszawa, 12.09.1993
Kochany Zbyszku,
Bardzo mnie wzruszyłeś. Czym ja zasłużyłem na takie dary przyjaźni? Świetny tom Rovigo, który przeczytałem za jednym zamachem. Głupi sposób obcowania z poezją. Piękno i zachwyt spłycają się w pośpiechu. Łapczywość jest dobra (choć też nie) przy jedzeniu.
Bardzo pięknie Ci dziękuję za teczkę z śladami po Spinozie6. Zwłaszcza za obraz skromnego, prawie nędznego pokoju pracy Barucha. To mi się może przydać. Jest to jednak drobiazg biograficzny. A ja bez pełnej biografii się nie ruszę. W ogóle nie zacznę pracować. Na razie czytam listy7. Jeśli wolno mi sądzić, są one sprzeczne w sądach o Bogu. Może przeraził się, że nazywają go ateistą, jak Hobbesa. Poza tym jego koncepcje Boga przypomina[ją] [?] idee Platona i nie mają podstawy naukowej. Sam rozum nie wystarcza. Czy ja mam rację?
Dziękuję Ci za słowo o Milczeniu. Było to ryzykowne z mojej strony przedsięwzięcie. Czuję się jakbym zatrzasnął za sobą drzwi. Jakbym zerwał z dotychczasową moją tematyką. I co po tym pisać? O czym? W desperacji wpadłem na pomysł (nieco podobnej sytuacji psychicznej) Spinozy. Widziałem jego portret, kiedy miałem osiem lat. W szerokim czarnym kapeluszu i długim czarnym płaszczu Spinoza szedł wąską uliczką i [?] uciekają przed nim Żydzi, żeby nie spotkać się z wyklętym. Że to był Spinoza, dowiedziałem się później. Kto go namalował, nie wiem8. Może Ty znasz malarza? Taką masz olbrzymią wiedzę.
Rovigo przeczytam jeszcze raz. Na razie mówić o tych wierszach nie potrafię nic poza zachwytem prostotą, jasnością, mądrością. Nie zszedłem do sfery ciemności, którą ukryłeś na dnie.
Jeszcze raz dziękuję za list, za Rovigo i teczkę z „obrazkami”, jak napisałeś, i życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia.
Ściskam Cię Twój
Julian
[…]
[całą korespondencję można przeczytać w numerze]