01/2020

Monika Válková Maciejewska

Czechy

„Czy sztuka może zmieniać świat?”. Takie pytanie zadano na niezwykle ciekawym, 21. już z kolei, festiwalu Designblok Praga (17.10.2019 – 21.10.2019), najważniejszej i największej wystawie sztuki użytkowej w Europie Środkowej. Nikogo też nie zdziwiła odpowiedź; była oczywiście jednoznacznie twierdząca. Sztuka, czy mówimy o projektach użytkowych pojętych globalnie, czy o literaturze, oddziałuje na rzeczywistość w celu zmiany: wprowadzenia refleksji przemontowującej świat (co potwierdziła też ostatnio Olga Tokarczuk: według laureatki nagrody Nobla proza przecież ma moc sprawczą). Festiwal, na którym wyeksponowano prace bez mała trzysta pięćdziesiąt projektantów, poświęcono przyszłości. Z plakatów przyciągało hasło „Ahoj Future!”. Tak witana przyszłość zdecydowanie będzie jednak dla Czechów teraz inna, zabraknie w niej bowiem Karela Gotta.

Wielki artysta odszedł 1 października 2019 roku w wieku osiemdziesięciu lat. Nie sposób tego wydarzenia nie odnotować, strata ta dotknęła bowiem wszystkich, nawet tych, którzy kariery piosenkarza nie śledzili za dokładnie. Bardzo uroczyste ostatnie pożegnanie, z obecnością głowy państwa, polityków, artystów i oddanych fanów, tylko podkreśliło status gwiazdy. Był to artysta, który swoją działalnością niewątpliwie scalał naród, mimo popełnionych i skrupulatnie odnotowanych grzechów przeszłości (podpisanie proreżimowej Antykarty ’77). Wszystko to: długie lata umilające Czechom szare czasy powojenne, moment słabości wobec systemu, ale i istotny akcent: odśpiewanie wspólnie z bardem Karelem Krylem hymnu czechosłowackiego na placu Wacława w grudniu 1989 roku, będące, można rzec, punktem kulminacyjnym Aksamitnej Rewolucji, no i kolejne porewolucyjne lata aktywności twórczej – wszystko to złożyło się na pełne życie wdzięcznego za nie artysty, który mimo choroby nie tracił do siebie dystansu. Ostatnie pożegnanie wygłosiła przyjaciółka Gotta, aktorka Jiři­na Bohdalová. W bardzo osobistym przemówieniu zwierzyła się przez łzy: „Karelu, zaklep mi tam [w niebie] miejsce, mam dla ciebie super kawał”. Na wspomnianym powyżej festiwalu Desingblok zadano twórcom pytanie, co jest najważniejsze dla przyszłości. Odpowiedzi były różne, powtarzał się jednak jeden trop: teraźniejszość i przeszłość. Karel Gott jest tym artystą, który wprawdzie kształtował przeszłość, ale i w przyszłości nie pozostanie zapomniany. Podobnie jak dysydentka Vlasta Chramostová. Aktorkę pożegnano w Teatrze Narodowym, skąd potem na miejsce wiecznego spoczynku odprowadziły ją owacje na stojąco. W podobnym duchu niosły się też i pożegnalne mowy. „Vlasta byłaby bardzo ukontentowana, że nawet i na to przedstawienie sprzedano wszystkie bilety i wszystkie miejsca są zajęte…” – stwierdził David Pra­chař. „Świat jest teatrem, aktorami ludzie…”, w tym wypadku jednak nicość im niegroźna.

O przyszłości tylko za pomocą teraźniejszości i przeszłości. To hasło nie odnosi się jedynie do smutnych wydarzeń końca roku, ale dotyczy nawiązań do historii. W roku 2019 Czesi także świętowali bowiem trzydziestolecie Aksamitnej Rewolucji pod hasłem „30 lat wolności”. Temu wydarzeniu poświęcono wiele przestrzeni kulturalnej, od dokumentów po festiwale filmowe. I tak można było zobaczyć, jak trzydzieści lat temu budowano Pragę, wziąć udział w sondzie, czym dla Czechów jest wolność, zapoznać się z metodami, jakimi dbano o zabytki przez ostatnie trzy dekady. I zapewne, co wiadomo od niedawna, uzupełnieniem przemyśleń dotyczących porewolucyjnych czasów będzie utwór świeżo upieczonego noblisty, Petera Handkego, który ogłosił, że jest w trakcie przygotowań sztuki poświęconej pamięci Zdeňka Adamca, który w 2003 roku dokonał samospalenia pod Muzeum Narodowym w Pradze, przy pomniku Jana Palacha (historię tę opisuje również Mariusz Szczygieł w książce Gottland).


To, co zapoczątkowała Aksamitna Rewolucja, było też tematem różnych festiwali. W Starym Mieście pod Śnieżnikiem odbyła się trzecia edycja Filmfestu Staré Město 2019, który nawiązywał do spotkań wcześniejszych (poświęconych tematyce czesko-niemiecko-polskiego pogranicza oraz stuleciu Czechosłowacji), a wziął na warsztat właśnie trzydzieści lat od Aksamitnej Rewolucji. Oprócz oglądania filmów (np. Skowronki na uwięzi w reżyserii Jirziego Menzla z 1969 roku, czy U mě dobrý w reżyserii Jana Hřebejka z roku 2008) można było wziąć udział i w innych atrakcjach, na przykład spotkaniach z aktorami, muzykami, bardami. W tym roku gwiazdą był aktor Miroslav Krobot, znany u nas z Pokotu Agnieszki Holland (w filmie wcielił się w postać biologa – pasjonata, Borosa Sznajdera).

Owa cezura trzydziestu lat jest w roku 2019 znacząca na wielu polach. Otóż po trzech dekadach do Czech trafił znowu studencki Oskar za produkcję animowaną. Nagrodzeni zostali żacy z Wydziału Filmowego i Telewizyjnego Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze (FAMU) za film Dcera (Córka). Przed trzydziestu laty pierwsze takie wyróżnienie dostał w czerwcu 1989 roku Jan Svěrák (za tzw. ekodokument pt. Ropáci, Ropojady).

O filmach zresztą mówi się teraz w Czechach sporo, a to za sprawą nieanglojęzycznego kandydata do Oskara, czarno-białego obrazu Na­bar­vené ptáče (Malowany ptak) w reżyserii Vác­la­va Marhoula, który odpowiadał również za scenariusz. Mówi się dużo, ponieważ film, nakręcony na podstawie prozy Jerzego Kosińskiego, zebrał bardzo sprzeczne recenzje. Wychwala się kolażowość czarno-białych kadrów, przedstawiających puste krajobrazy, depresyjność, perfekcyjną surowość (zdjęcia Vladimíra Smut­ného). Szeroko komentuje się ścieżkę dźwiękową: brak muzyki, widzom oferuje się w filmie jedynie niepokojące dźwięki. Dialogi prowadzone są w języku „międzysłowiańskim”, co, według krytyków, odzwierciedla fabułę: drogę protagonisty przez tereny przygraniczne. No i tu dotykamy ocen negatywnych: ów język (choć i tak dialogów jest mało), nie pozwala, jak podkreślają krytycy, na dotarcie do głębi bohatera, brakuje wiarygodnej psychologii, widz może się zgubić i nie wydobyć z prezentowanego kadru jego znaczenia. Wiele się też mówi o okrucieństwie przedstawionym w filmie, choć podkreślano też, że produkcje amerykańskie mają go o wiele, wiele więcej. Václav Marhoul starał się o prawa do realizacji filmu kilka lat (od 2008 roku). W 2010 roku przypieczętowano zakup praw autorskich i przystąpiono do pracy. Napisano aż siedemnaście wersji scenariusza, przejechano osiem tysięcy kilometrów po Czechach, Słowacji, Polsce i Ukrainie w poszukiwaniu plenerów. W rezultacie wybrano scenariusz, który odniósł sukces jeszcze w wersji roboczej. Otóż chwile zwątpienia w pracy nad projektem rozwiało specjalne wyróżnienie ScripTeast, nagroda Krzysztofa Kieślowskiego za scenariusz, przyznana w Cannes w 2013 roku. I chyba nie tylko to: motywacją do działania i sfinalizowania filmu była po prostu potrzeba skomentowania współczesności. Jak mówi Marhoul, „ten film to coś więcej niż samotna wędrówka małego żydowskiego chłopca w czasie II wojny światowej, to alegoria kryzysu migracyjnego, szerzenia ksenofobicznych uprzedzeń i nienawiści bez poznania faktycznego podłoża” (nabarveneptace.cz).


Wrześniowa premiera filmu nie pozostała bez echa także w świecie książki. Dwa razy do roku bowiem (wiosna/jesień) czeskie księgarnie organizują dla czytelników Wielki Czwartek – ucztę bibliofilską, kiedy to można spotkać się z autorami oraz kupić w księgarniach po okazyjnej cenie najlepsze i najgorętsze tytuły pretendujące do miana czytelniczego hitu sezonu.

Tym razem wśród dwudziestu książek znalazł się czeski przekład „sensacyjnego” (jak to opisują krytycy czescy i polscy) Czarnego ptasiora (1993) Joanny Siedleckiej (czeski tytuł: Černé ptáče. Prav­di­vý příběh Nabarveného ptáčete, przeł. Marcela Bram­borová), demistyfikującego rzekomo autobiograficzny charakter Malowanego ptaka. Książka ukazała się miesiąc po premierze filmu i z pewnością jest doskonałym uzupełnieniem ogólnej refleksji nad twórczością Kosińskiego.

Gdy już o festiwalach mowa, koniecznie należy wspomnieć o Festiwalu Pisarzy w Pradze (16.10–20.10.2019). Jednym z gości zagranicznych był Martin Cunningham, autor m.in. Godzin, który w wywiadzie dla Programu 1 Czeskiej Telewizji powiedział: „Nie można tworzyć, ignorując rzeczywistość. W dzisiejszych czasach nabiera to szczególnej mocy”. W ten trend wpisują się niewątpliwie pozycje, które zostały nagrodzone w 2019 roku w plebiscycie Magnesia Litera. To najważniejsza nagroda literacka u naszych południowych sąsiadów.

Główne wyróżnienie za książkę roku zdobyła Radka Denemarková za Ho­di­ny z olova (Godziny z ołowiu). Monumentalne dzieło (ponad siedemset pięćdziesiąt stron) opowiada historię kilku rodzin, ludzi o różnych doświadczeniach, różnym społecznym pochodzeniu, które sposób na życie, na jego naprawę, uspokojenie czy ożywienie znalazły w Chinach. Powieść, według jury nagrody, „opisuje współczesny kształt chińskiego społeczeństwa jako reżimu totalitarnego. Autorka skupia się na losach tych, którzy znajdują się w położeniu ofiary”. De­ne­mar­ko­vá pracowała nad książką pięć lat, trzykrotnie była w Chinach na stypendium (w 2013, 2015, 2016 roku), poznała tam środowisko dysydenckie, z którym utrzymywała kontakt. Temat więc znalazł się sam. Autorka doskonale przepracowała i przeanalizowała sytuację opisywanego kraju, wyciągając wręcz kasandryczne wnioski (literatura stała się rzeczywistością, zamieszki w Hongkongu, które opisuje De­ne­mar­ko­vá, stały się w 2019 roku faktem). Temat powieści – jak pisze autorka w uwagach na końcu książki – „okupiony był wstydem za Czechy, w których się uważa, że Chiny są pełne harmonii i stabilizacji”. Podkreśliła to również odbierając nagrodę: „Mam zakaz wjazdu do Chin. I nie jest to zakaz wydany li tylko przez stronę chińską, ale sądzę, że jest to też widoczny problem dla mojej ojczyzny”. De­ne­mar­ko­vá jest czterokrotną finalistką Magnesii Litery: nagrodę dostała w 2007 roku za prozę (Peníze od Hitlera, Pieniądze od Hitlera, przeł. Olga Czernikow, Tomasz Timingeriu, 2008), w 2009 roku za publicystykę (dokument Smrt, nebudeš se báti aneb Pří­běh Petra Lébla) i w 2011 roku za przekład (Herta Mueller Rou­hou­paný dech). Potężny dorobek, podkreślający znaczenie kobiet w kulturze. Zresztą podobnie jak samo najważniejsze wyróżnienie literackie: w 2019 roku do Magnesii Litery nominowano bowiem pięć kobiet, a trzy z nich zdobyły główne nagrody (Książka roku – Radka Denemarková, Litera za prozę: Pavla Ho­rá­ková za Teorie podivnosti, Litera za debiut roku: Anna Cima za Probudím se na Šibuji).

Sporo mówi się w literaturze i sztuce o kryzysie i walce. Czescy autorzy poszukują antidotum na upadające wartości cywilizacji europejskiej, starają się znaleźć wyjście z sytuacji, która wydaje się beznadziejna. Mottem przywołanego praskiego festiwalu pisarzy w 2019 roku był cytat „piękno zbawi świat”. I nie jest to bynajmniej naiwność. Dlaczego? Ponieważ, jak tłumaczy dyrektor festiwalu Michael March, „więcej znaczymy, kiedy posługujemy się pięknem […]. Piękno jest pępowiną naszych istnień. Było z nami na początku, będzie z nami na wieczność. Głęboko zakorzenione, ocala świat”. Ostatnie jubileusze i nagrody tylko potwierdzają, że właśnie w sztuce można znaleźć wielką motywującą siłę, by zmieniać rzeczywistość.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.