Bóg, ciągłość istnienia oraz wędrówka duchowa to motywy przewodnie w wierszach i prozach poetyckich Szymańskiej. Ale nie tylko Blaise Pascal im patronuje. Nieprzypadkowy jest również cytowany na początku tomiku wiersz Bolesława Leśmiana Wiedza, w którym podmiot mówiący odnajduje prawdę (wiedzę) o istnieniu w metaforycznym śnie. Franciszkańska afirmacja życia i witalizm – właściwe także poezji autora Łąki – oraz głęboka metafizyczna zaduma to cechy charakterystyczne twórczości Adriany Szymańskiej, sytuujące ją w kręgu liryków posługujących się metaforą w sposób niezwykle przemyślany i dojrzały. W wierszu Przemiany poetka pisze:
Już tutaj byłam: w skórze wilka lub owcy
pomykałam cienistą doliną.
[…]
Tak oto powracam do początku
swojej od zawsze nieskończoności.
Szczególna rola przypisana jest właśnie naturze, stanowiącej sakralną stronę stworzenia. Wokół niej koncentruje się życie człowieka, z niej bierze ono początek i do niej powraca. Natura jest tym, co najbardziej zadziwia i najsilniej wiąże człowieka z Bogiem, jest „niemilknącą symfonią istnienia”. W niej całe stworzenie jest równoważne: „pomiędzy muchą, myszą, zebrą, profesorem / tak niewielkie różnice, gdy zajrzeć w głąb kodu!”. Na człowieku jednak spoczywa powinność opieki nad tym stworzeniem – napomina ku temu prorok Ezechiel, wzywający w wierszu Dixi et salvavi animam meam podmiot do przygarnięcia dwóch bezpańskich psów (pies, jako ten, który m.in. zjada resztki, przedstawiany jest w Biblii raczej w negatywny sposób – tu symbolizuje zaś istotę poniżoną, nad którą człowiek powinien się pochylić; poetka w ten sposób wyraźnie nawiązuje do franciszkańskiego umiłowania całego stworzenia).
Siłą świata jest ruch rzeczy, przybierający – jak się zdaje – postać élan vital, pędu życiowego niosącego energię tworzenia. W odróżnieniu od Henri Bergsona, twórcy tego terminu, który postrzegał świat jako arenę walk między materią a duchem, w twórczości Szymańskiej duch i materia równoważą się, uzasadniając nawzajem swoje istnienie, jak w wierszu tytułowym:
Patrzeć na rzeczy, rozświetlać ich oczy,
aż na palcach zaczną krążyć wokół swych intymnych
centrów. Ten ruch jest duszą świata.
Najprawdziwszym perpetuum mobile.
Podobnie jak u Bergsona, również dla poetki wolność jest jedną z najwyższych wartości; ta wolność jest jednak w poezji Szymańskiej synonimem szczęścia. Rozpoznać ją można tylko w obliczu Boga – Boga bliskiego, obecnego, dobrego. Tom poezji Z Księgi Przejścia bowiem to w istocie wyznanie człowieka, który przyjmuje Go całą duszą, dostrzega w dziele stworzenia Jego znaki, który w Bogu szuka zaspokojenia pragnienia poznania prawdy o istnieniu i który ufa, że „Tylko On / może nam odjąć piętno rozdarcia” – poczucie rozdźwięku między tym, co cielesne, a tym, co duchowe.
W cytowanym już wcześniej wierszu tytułowym podmiot wyraża wprost całkiem Leśmianowską tęsknotę za osiągnięciem pełnej metafizycznej wiedzy o świecie:
[…] I wyjść z opłotków pospolitego obłędu
za próg świadomości. W błękit nieistnienia.
Ażeby los, który z nami igra, nie musiał już dłużej
bawić się komponowaniem historii naszej duszy.
Można mieć wrażenie, że podmiot jednoznacznie mówi o śmierci jako przejściu w nieistnienie. Zdaje się jednak, że przejście w poezji Adriany Szymańskiej definiowane jest raczej jako nawrócenie, jak u Pascala, odkrycie w sobie metafizycznej świadomości, czyniącej człowieka zdolnym do rozumienia i doświadczania rzeczy materialnych w kategoriach duchowych, do postrzegania natury jako dowodu na obecność Najwyższego. Nawrócenie, metanoia, jest dla poetki „wejściem w światło nowego poranka”, zwróceniem się w stronę niematerialnego dziedzictwa człowieka jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, w której żyje dusza-wędrowiec; czytamy bowiem w wierszu Dziedzictwo:
[…] Wędrowanie
to tylko ta burzliwość krwi w nas, ten ciemny
taniec. Tajemnica, z którą nigdy nie uporamy się
w tym życiu. Ani w żadnym. Chyba,
że staniemy się na powrót nimi wszystkimi naraz:
dziadkami, pradziadkami, młodzieńcami
z włócznią, kobietami przeganiającymi diabła.
Powrót do Raju, do korzeni to nic innego jak pielęgnowanie pamięci o przodkach, którzy, choć umarli, są wciąż obecni: „Ile kobiet i dziewcząt mieszka we mnie? / Spotykają się przecież od lat w mojej krwi”. Przodkowie, bliscy zmarli, nieustannie przywoływani przez podmiot mówiący, towarzyszą człowiekowi w jego wędrówce ku Stworzycielowi. A owa tajemnica to nic innego jak spuścizna po przeszłych pokoleniach, zawarta w duszy zagadka ludzkiego istnienia, pierwiastka życia pozwalającego człowiekowi współodczuwać z całym stworzeniem. Metanoia to świadome zaparcie się samego siebie, „poddanie się prądom wszechrzeczy” i podjęcie trudu poznania tej tajemnicy, poznanie to w rozumieniu lirycznego „ja” jest wynikiem zarówno doświadczenia emocjonalnego, jak i wysiłku rozumu.
Świat zamknięty w metaforach Adriany Szymańskiej przepełniony jest bożym duchem, franciszkańską radością ze stworzenia, ale także tęsknotą za tym, co pierwotne, co daje człowiekowi ukojenie – za jednością z naturą przenikniętą boskim pierwiastkiem. Wiersze i prozy poetyckie, w których poetka daje wyraz niezwykłej wrażliwości na dzieło stworzenia, to oddech dla człowieka współczesnego, odkrycie przed nim cudów i obfitości życia. To także głębokie wyznanie wiary „w śmiertelność wszystkiego, co gdzieś, kiedyś, / musi przecież zmartwychwstać”.