Na pola ziemi obcej – choć własnej, płaszczyzny
Zielone, wciąż tętniące ożywczą żałobą,
Schodzi, szatę niewoli unosząc nad sobą,
Branka nadziei, plonów dawczyni, sierp żyzny.
Piastunka wzgardzonej litości, w sercu tknięta,
Uśmiechem jarzmo zdjęła nasionom jęczmienia;
To, co zrodzone, odtąd na zawsze przemienia
W czystej wodzie obmyta garścią mąki mięta.
Gdzie jest potwarca, który nazwał świętem myszy
Obrzędy płodnej drogi? Niechże sam posłyszy,
Że raz tylko – raz jeden – wchodzi się do morza!
Zroszone bujnie sokiem wilgotnej piewanny
Rosłe odeschną drzewa, wykiełkują zboża –
W ciemnicach gleby zakwitł chlebem blask zaranny.