Była droga tak długa, że zagubiliśmy ślad
Był ślad, co nie sprzyjał nam pod perzyną nieba,
z pazurami zachodzących promieni na plecach,
kulejąc, zdążaliśmy, tam gdzie był cień,
bo jeszcze mieliśmy w sobie trochę światła,
Oczy zachodziły mgłą, bo wiatr wyciskał nam łzy,
a ziemia oblizywała piekące stopy – pot nas nawilżał,
burzyły się wodospady nadziei, pustynie ust zasypywały
słowa – i gdyby nie milczenie, nikt by tego nie usłyszał, więc
kolejny raz fart się trafił − dostaliśmy szansę na przygodę,
(cień cienia był jak świadek, że światło się nigdy
nie zaciera − w zależności gdzie padnie).
Droga zadeptana, nie wkręca się w koła, co ją
toczą – czasami piasek wpada do buta i
zabiera się, jak nieproszony gość, w drogę dalszą