Już kiedy na przełomie
O tym, że autor Twarzy świata nieprzerwanie myśli sztuką, świadczy jego dorobek eseistyczny i kuratorski, ale także przywoływane w niektórych wierszach fragmenty prozatorskiego dziennika z podróży do Francji w 2003 i 2006 roku. Te notowane na gorąco wrażenia, choć wydają się obcym wtrętem, stanowią punkt wyjścia do poetycko-filozoficznych komentarzy w kolejnych partiach utworów. Dobrze pokazują też proces namysłu nad obrazem, który, zapamiętany, przez lata pracuje w umyśle i obrasta nowymi znaczeniami („Autoportret w niebieskiej marynarce” oraz kilka wcześniejszych. Max Beckmann; „Martwa natura z butelką”. Nicolas de Staël).
Choć układ tomu jest chronologiczny – od trzynastowiecznych chińskich dzieł Liang Kai i Mu Qi do obrazu „Jak skóra na bębnie dudni ziemia” Anselma Kiefera powstałego zaledwie osiem lat temu – to można na niego nałożyć kilka innych, przecinających się porządków doznawania i przetwarzania sztuki słowem. Na przykład porządek podróży bohatera po miastach, muzeach, kościołach:
West Coast Trail […]
Deszczowy grudzień w Paryżu Trzy dni na muzea galerie ulice księgarnie
Rue de Seine Galerie de l’Europe […]
dotykam chybotliwych wrót świątyni Łucji
popatruję na powyginaną wieżyczkę baśni
stoję przed portalem delikatnym jak uda młodości
oddycham powietrzem pełnym marzenia i barwy
przyszedłem pożegnać się z Europą Guardiego
Brakoniecki prowadzi nas tropem osobistych wspomnień i skojarzeń. Te autobiograficzne fragmenty są szczególnie poruszające. Zaprasza do swojego pokoju dziecinnego, by ukazać w skrócie proces odchodzenia od wiary wyuczonej w rodzinnym domu do prywatnych zmagań z dogmatem odkupienia („Chrystus w Ogrodzie Oliwnym”. Eugène Delacroix ). Dopuszcza nas blisko starego ojca, który krążył po domu tak jak dzisiaj jego syn, przemierzający przestrzeń mieszkania, w centrum którego króluje „jaskrawy katafalk” łóżka („Między zegarem a łóżkiem”. Edward Munch, s. 63). W nagim „Autoportrecie” Alice Neel poeta dostrzega zarówno bezkompromisowy akt odwagi osiemdziesięcioletniej artystki, jak i odbicie niegdysiejszego spojrzenia swojej teściowej i zapowiedź losu jej córki, gotowej zmierzyć się ze starością.
Skłaniając się ku refleksji opartej na osobistym przeżyciu, autor tomu zachowuje potrzebę uniwersalnego namysłu nad ludzką naturą, kruchością człowieczego losu, siłą jego ducha i nędzą ciała. Ze współczuciem wchodzi w doświadczenia graniczne, w których wszystko i nic, piękno i ból, rozsądek i obłęd są prawie tożsame (Dwie akwarele [„Z podróży po Sekwanie”, „Świt po katastrofie morskiej”]. J.M.W. Turner). Ukazuje, jak żałoba i rozpacz upodabniają do Hioba każdego, kogo dotknie niepojęte cierpienie („Hiob wyszydzany przez żonę”. George de la Tour). Świat utrwalony przez dawnych mistrzów i współczesnych artystów pędzla konfrontowany jest z grozą dnia codziennego, z egzystencjalnym katastrofizmem łagodzonym niekiedy poczuciem chwilowego zachwytu wobec piękna, przez które prześwieca dobro.
Podmiot pożąda rozmowy poza czasem, możliwej w przestrzeni wiersza. Zwraca się do bohaterów obrazów (jak w wierszu „Nawrócenie świętego Pawła”. Caravaggio), ale przede wszystkim, w geście międzyludzkiej solidarności, do nas, czytelników:
które wcale nie są smutne chociaż umarłe
zaraz wnikną w powieki zamkną nam oczy
kiedy tak idziemy wzdłuż tych klepsydr
Przeżycie obrazu, wsparte wiedzą z dziedziny historii sztuki i nade wszystko empatycznym wglądem w źródła malarskiej alchemii, jest źródłem siły wierszy Brakonieckiego. Ich słabością bywa wielosłowie i przeintelektualizowany styl, choć zarzut ten postawiłabym tylko kilku tekstom zbioru (na przykład pierwszej części ekfrazy „Niebo w płomieniach” oraz wcześniejsze akwarele pejzażowe z północnej Fryzji. Emil Nolde). Ich siłą – poza bezkompromisowym wglądem w lęki i pragnienia podmiotu postawionego oko w oko ze sztuką – jest swoboda, z jaką słowo partneruje obrazowi. Jak wtedy, gdy podmiot opisuje „skruszone światło na okruszkach jedzenia” („Śniadanie podane”. Jean-Siméon Chardin), Rimbauda umierającego „z trzosem złota / na poobijanej pachwinie” („Wizja po kazaniu, czyli walka Jakuba z aniołem”. Paul Gaugin) i artystę, który stoi „zwycięski jak ochłap mięsa rzucony na świadome ciężaru płótno” („Autoportret malarza przy pracy”. Lucian Freud).
W tytule książki Brakonieckiego przywołane zostały twarze. Jednym z patronów tomu jest filozof epifanii twarzy Emmanuel Levinas, litewski Żyd, emigrant, świadek okrutnego stulecia. W wierszu „Sonata gwiazd”. „Rex”. Mikalojus Konstantinas Čiurlionis poeta zestawia jego poglądy z doświadczeniem dziejowym (odzyskanie przez Litwę niepodległości) oraz estetycznym (piękno kowieńskiej synagogi i malarstwa Čiurlionisa), by w końcu za najważniejsze uznać spotkanie z drugim człowiekiem w jego cichym dramacie:
kiedy wszedłem w boczny korytarz minąłem szlochającą kobietę w muzealnym fartuchu
Która siedząc na krześle zanosiła się płaczem i odwracała głowę do ściany
na której wisiały chropowate portrety socjalistycznych literatów i artystów
i ta ludzka rozpacz której nie rozumiałem
pomogła mi zaakceptować skaleczoną historię przywróciła nadzieję.
Uwalniające spotkanie z Innym przekracza ograniczenia sztuki i pułapki ego – wprowadza bohatera Brakonieckiego w stan prawie ekstatycznej afirmacji istnienia we wszystkich jego przejawach:
Kiedyś myślałem że zabiję się dla poezji
kiedyś myślałem że poezja mnie zabije
teraz wiem że nie o mnie chodzi
ani o żadne poetyckie słowo
To co mnie zabije
nie ma jak ja sam
żadnego znaczenia
Brakoniecki przekonuje, że malarskie portrety ludzi, miast i przedmiotów, utrwalone śmiertelną ręką, mogą być początkiem rozmowy o tym, co nas przekracza. Ekfrazy są szkołą uważności i pokory, poszanowania cudzego spojrzenia, podziwu dla mocy sztuki. Jak powiedział Hipokrates: „Życie krótkie, sztuka długa, okazja ulotna, doświadczenie niebezpieczne, sąd niełatwy”.