Patrykowi
Jeszcze nie ochłonąłem (i nie chcę ochłonąć)
po tym spotkaniu z Tobą, tak niespodziewanym,
że poczułem się nagle za nieba zasłoną –
nie wiem, czy to ujrzenie Ciebie było stanem
uniesienia, czy mocną pewnością dążenia
wszystkich mgnień tego światła, które uciułałem
na tę chwilę, co tak Cię we mnie rozpromienia,
że sam już chyba jestem (incognito) ciałem
niebieskim i w obroty innych ciał się wdaję,
tańcząc w radości bycia tym rozpromienionym
przez Ciebie – już nie sobą, ani nie, nawzajem,
Tobą we mnie, przybyłym z jakiejś Drugiej Strony
Niewidzialnego Lustra, ale samym Pędem
Tego Ruchu, co zbył się czasu i przestrzeni,
Którym byłem przed sobą i Którym znów będę
po sobie, gdy Noc w Jedną Ciemność nas przemieni.