Gdy w roku 1972 Henryk Vogler ogłosił pierwszą poświęconą twórczości Różewicza książkową monografię, pisarz był już nie tylko poetą, lecz także prozaikiem i dramaturgiem – jeśli wolno się tak wyrazić – pełną gębą. Nie licząc wielu wybitnych tomów poetyckich, wydanych w międzyczasie, takich jak np. Formy, Rozmowa z księciem, Twarz trzecia czy Regio (rekapitulację dorobku w dziedzinie liryki stanowiły liczące bez mała osiemset stron Poezje zebrane wydane w 1971 roku przez Ossolineum), był on podówczas autorem także zbiorów opowiadań Przerwany egzamin i Wycieczka do muzeum oraz mikropowieści Śmierć w starych dekoracjach i Moja córeczka, wreszcie siedmiu sztuk teatralnych ogłoszonych w tomie Utwory dramatyczne (1966). Nie sposób nie dodać, że miał już wtedy w dorobku również publikacje z pogranicza prozy i dramatu Teatr niekonsekwencji (1970) oraz z pogranicza prozy beletrystycznej i eseistyki Przygotowanie do wieczoru autorskiego (1971), a na dodatek kilka ogłoszonych w czasopismach scenariuszy filmowych, powstałych we współpracy z bratem Stanisławem Różewiczem oraz z Kornelem Filipowiczem. Fakt, że jest autor Niepokoju najwybitniejszym i najwszechstronniejszym pisarzem, jaki zadebiutował po
Jak się wcześniej rzekło, licząca prawie sto siedemdziesiąt stron książka zatytułowana nomen omen Tadeusz Różewicz ukazała się w roku 1972 nakładem PIW w serii „Portrety współczesnych pisarzy polskich”, którą potocznie nazywano „złotą serią”, elementem literniczych, czarno-białych okładek (a ściślej – obwolut) z tej serii był bowiem szeroki złoty pasek, drukowany na ukos, niczym szarfa. Żywot serii nie był zbyt długi, jednak warto odnotować, że ukazały się w niej książki, m.in. o Jarosławie Iwaszkiewiczu (Andrzeja Gronczewskiego), o Władysławie Broniewskim (Tadeusza Bujnickiego), o Zofii Nałkowskiej (Bogdana Rogatki), o Konstantym Ildefonsie Gałczyński i Julianie Przybosiu (obydwie pióra Wiesława Pawła Szymańskiego), o Jerzym Zawieyskim i Tadeuszu Nowaku (jedna i druga autorstwa Jana Zdzisława Brudnickiego). W serii tej ponadto wydano monografie Ksawerego Pruszyńskiego, Michała Choromańskiego oraz Stanisława Lema. Jeśli dobrze pamiętam, ostatnimi książkami z tego cyklu były prace Stanisława Stanucha o Andrzeju Bursie i Bogdana Rudnickiego o Marku Hłasce.
W roku 1972 ukazała się tylko jedna książka Różewicza, czyli wydane podobnie jak rok wcześniej Poezje zebrane przez Ossolineum – Sztuki teatralne; tom liczący dziewiętnaście utworów, poczynając od Kartoteki i Grupy Laokoona, przez Spaghetti i miecz oraz Akt przerywany, po Starą kobietę wysiaduje i Na czworakach. Nie mogę nie dodać, więc dodaję: tego samego roku Wisława Szymborska ogłosiła zbiór Wszelki wypadek, a Anna Świrszczyńska Jestem baba. Kazimierz Brandys wydał głośne Wariacje pocztowe, Andrzej Kijowski namiętnie dyskutowany Listopadowy wieczór, a Tadeusz Drewnowski fundamentalną książkę o Tadeuszu Borowskim Ucieczka z kamiennego świata. Na emigracji wyszły Prywatne obowiązki Czesława Miłosza, Obecność mitu Leszka Kołakowskiego i Granatowy goździk Mariana Pankowskiego. Laureatem literackiego Nobla został autor przetłumaczonych już na język polski Zwierzeń klowna i Końca podróży służbowej Heinrich Böll. W Wenecji zmarł Ezra Pound – pojawiający się najpierw w poemacie Równina, a w przyszłości i w innych utworach Różewicza, takich jak Jestem nikt, Szkoda czy jeden z Ojców kościoła poezji.
Pisząc monografię twórczości Różewicza, Vogler miał już w swoim interesującym dorobku literackim (przede wszystkim prozatorskim, ale także dramaturgicznym i poetyckim) oraz krytycznoliterackim, także niewielki szkic Różewicz, opublikowany jako druk zwarty przez ZAiKS. Należał do grona najwierniejszych przyjaciół pisarza, czego dobitnym świadectwem Korespondencja 1948–2012 między Wiesławą i Tadeuszem Różewiczami a Romaną i Henrykiem Voglerami (ogłoszona w roku 2019); to właśnie on jest pierwowzorem Samuela, jednego z bohaterów opowiadania w Najpiękniejszym mieście świata.
Czytam teraz w Roku Tadeusza Różewicza książkę Henryka Voglera bodajże trzeci raz w życiu. Pierwszy raz czytałem ją wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w trakcie studiów polonistycznych na UJ, czyli na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
Wielką zaletą narracji Voglera jest jej krytycznoliteracki, a zatem nie literaturoznawczy, naukowy, akademicki tenor. Wywód Voglera jest jasny, precyzyjny i zrozumiały, a ponadto przekonujący. Rzecz jednak nie w tym, że krytyk towarzyszący pisarzowi od początku, z książki na książkę, sprzyja mu, wtóruje mu, wspiera go w sensie intelektualnym czy duchowym, lecz w tym, że go rozumie, że ogarnia poznawczo i emocjonalnie jego kreacyjne intencje oraz realizacje. Co znamienne, podkreślając pokoleniowy wymiar głosu Różewicza, Vogler umieszcza go w szerokim kontekście literatury polskiej, o czym świadczą znaczące odwołania do twórczości Schulza, Gombrowicza i Witkacego, ale także Mickiewicza i Norwida, a nawet Marii Dąbrowskiej i Sławomira Mrożka. Nie bez konsekwencji wydają się odniesienia do Goethego, Becketta i Ionesco, do Cendrarsa oraz Benna. Najistotniejsze i najcenniejsze w tej książce wydaje się to, że Vogler pisze o Różewiczu, nie oglądając się na nikogo, a zatem tylko we własnym imieniu, na własną odpowiedzialność, zgodnie z własną wiedzą oraz intuicją; także wtedy, gdy stara się zobaczyć polskiego poetę w kontekście „starego Tołstoja” i „młodego Rimbauda”.
W poszczególnych rozdziałach przedstawia Vogler cztery podstawowe tematy Różewicza, a więc: Dom, Świat, Raj oraz Ciało, w następnych zaś omawia zagadnienie tak specyficznej dla tego autora egzystencjalnej formuły Stabilizacji, a na samym końcu przeprowadza coś w rodzaju inwentaryzacji pisarskiej Poetyki autora Pogrzebu po polsku. Nie bez znaczenia pozostaje, a wręcz przeciwnie – kapitalne znaczenia ma i to, że badacz nie poddaje analizie osobno liryki, osobno epiki, osobno dramatu, ale że swoje analizy oraz interpretacje przeprowadza i unaocznia równocześnie na liryce, epice i dramacie Różewicza. Tym samym twórczość tego autora jest dla niego dziełem na wskroś i w pełni integralnym. Nie bez znaczenia pozostaje ponadto fakt, że – jak wcześniej wspomniałem – twórczość samego Voglera była wielogatunkowa, a i Różewicz wprost czy nie wprost sugerował właśnie integralny charakter swojego pisarstwa niezależnie od jego różnorodności rodzajowej, czego świadectwem publikacja w jednym tomie poezji i prozy (Uśmiechy z 1955 i 1957 roku), wierszy i prozy poetyckiej (Formy – 1958, Regio – 1969), poezji i dramatu (Zielona róża. Kartoteka – 1961, Nic w płaszczu Prospera – 1961), na wszelki wypadek dodając jeszcze ogłoszony w rok po ukazaniu się monografii przekrojowy tom Poezja. Dramat. Proza (Ossolineum 1973)! A zatem, gdy Vogler twierdzi, że Różewicz: „umie pisać tylko w imieniu własnym, pisze zawsze o sobie i od siebie (bez względu na to, czy to będzie poezja, proza czy nawet dramat), pozostaje ustawicznie w wąskim kręgu własnej psychologii i fizjologii”, to przecież nie rzuca słów na wiatr.
W trakcie chronologicznej, a jednak równoległej lektury liryki, epiki i sztuk teatralnych Różewicza pokazuje Vogler, jak pisarz wyzwalał się z międzywojennego, ale też narzuconego przez tradycję romantyczną – a przecież ograniczającego wolność twórczą – kręgu Bóg i Ojczyzna, jak doszedł do motywu śmieci i śmietnika jako prefiguracji współczesnego i nowoczesnego (co nie zawsze oznacza przecież to samo), a w konsekwencji – dodaję od siebie – ponowoczesnego świata. Ponadto celnie wychwycone przez badacza motywy: dziecka, anioła, karuzeli, mięsa i nicości miały się okazać ważnymi motywami także późnej twórczości wielkiego artysty (gdyby skorzystać z tytułu głośnej książki Mieczysława Wallisa z 1975 roku). Akcentując raz i drugi całościowy charakter tego pisarstwa, jego jedność, badacz równocześnie pokazuje, że tożsamość podmiotu tej twórczości czy – jak kto woli – jej bohatera zasadza się na jego dwoistości, co wynika z tego, że egzystuje on nieustannie pomiędzy. Nie sposób nie zauważyć konsekwencji, z jaką badacz wychwytuje to, co w jego – pisarza – postawie, w odczuciach i przekonaniach ambiwalentne, kontrastowe, dwoiste, podwójne, obojnacze, opozycyjne, rozdarte, hybrydyczne (wszystko to określenia zastosowane przez monografistę). Jedna z najważniejszych tez Voglera brzmi: „Okazuje się, że programowa alternatywa istnieje nie pomiędzy Wyjściem a Powrotem, Domem a Światem, ale pomiędzy Ruchem a Bezruchem. Albo jeszcze inaczej – pomiędzy Ruchem rzeczywistym a pozornym”.
Tadeusz Różewicz w rzeczowym i przenikliwym, a przy tym błyskotliwym ujęciu Henryka Voglera to pisarz wielogatunkowy i różnorodny, a jednak posługujący się własnym, wyjątkowym i oryginalnym językiem; pisarz nieustannie stający się i się zmieniający i jako taki nie dający się zamknąć w żadnej literaturoznawczej formule. Młodemu adeptowi literaturoznawstwa, który chciałby zaatakować twórczość autora Niepokoju, Przerwanego egzaminu i Kartoteki za pomocą psychoanalitycznego śrubokrętu, fenomenologicznego młotka, strukturalistycznego toporka czy dekonstrukcjonistycznego kafara, radzę, aby najpierw uważnie przeczytał książkę Henryka Voglera sprzed bez mała pół wieku.