1.
Spójrz w górę
jak wiatr rozgarnia miejski smog
rozprasza zawiesinę pyłów z portu
i pestycydy z pól na dalekich przedmieściach
rozpuszcza brudny oddech dróg i stęchliznę
zamkniętych przestrzeni
szklanych biurowców
odsłania betonowe ornamenty krajobrazu
zwyczajne domostwa współczesnych
niewolników i gladiatorów
Spójrz w niebo
jak wiatr odkrywa przed nami tajemnicę:
Gdańsk nie będzie nigdy Kapuą
nie narodzi się tutaj Spartakus
(przybył do miasta w latach siedemdziesiątych
protagonista spektaklu rewolucji
Wałęsa
ale nie narodził się tu ponownie jako wielki trybun
choć wydało go na świat w konwulsjach i bólu morze matek
a uniosły ręce spracowanych w stoczniach ojców)
Za to wzdłuż głównej alei w Gdańsku
każdego dnia dokonuje się kaźń Greka Polikratesa
(nie nazwę jej wprost
śmiercią przez ukrzyżowanie działo się to
ante Christum)
– drewno i gwoździe
tak skończyło sześć tysięcy buntowników
na drodze w kierunku Rzymu
aby ruszyć w świat na ustach milionów
(katów legionistów nikt
nie wspomina)
2.
Spójrz w górę
miliony kryształków lodu tworzą stado chmur
spędzanych przez gorliwego psa wiatru
do niewidzialnej zagrody
miliardy kropel deszczu
kwaśne łzy
powodują erozję elewacji i murów
jak zawsze latem jest powódź
źle wybudowane
złe miasto
Spójrz w niebo
wiatr jak czas
ślizga się po szklanym blacie teraźniejszości
zgarnia kurz
pył nieistnienia przedmiotów i miejsc
oczyszcza pole odwiecznej bitwy
bo hordy następnych niewolników czekają u bram
w samochodach w uniformach
w pełnej gotowości
za sześć tysięcy
(a rewolty są tylko w dawnych dziejach)
Wzdłuż głównej alei w Gdańsku
każdego dnia
toną w powodzi czasu samochody
w ludzkim pośpiechu gubią się chwile ważne
i najwłaściwsze
wszystkie drogi prowadzą do
amnezji
a może apatii?