03/2022

Andrzej Mencwel

A na tym kamieniu jeszcze jeden kamień

Pamięci mojej Matki


1.
Kamień na kamieniu Wiesława Myśliwskiego najlepiej jest czytać wyrywkami. Można zacząć od fragmentu o kościelnym Franciszku, który zwabiał ptaki na zniszczony wojną cmentarz i tak się w tym zapamiętał, że o służbie bożej zapomniał; można od opowieści o dawnej drodze obsadzonej sędziwymi akacjami, a gdy te akacje wycięto, to „dzieciom jakby ktoś wycinał świat z oczu”; można także, zmieniając tonację z elegijnej na sowizdrzalską, poczytać sobie o junackich zabawach i Szymkowym nożu, z którego „ostrze wyskakiwało jak żądło u osy, a śmiałków chłopy odwozili furmankami porżniętych jak świnie”.

To są fragmenty kolejne, ale można również czytać dowolnie, kartkując całą księgę, wybierając z niej to, na co oko natrafi i na czym się zatrzyma: „Jałoś, jałoś nie płacz”; jak Michał ludzi „oczami ścinał”; jak Kaśka zgadzała się na życie pozagrobowe, brat brata bił, ojciec syna chciał powiesić. Albo jak matka płakała, a jej płaczowi, płaczowi matki poświęcony jest cały szósty, odrębny rozdział (księga? część? pieśń?). Płaczu może jest tu najwięcej, może to w całości jest utwór o płaczu?

A może sam jest płaczem.

2.
Jeszcze lepiej jest zrobić dobry wybór tych fragmentów i czytać je głośno. Nie posądzajcie mnie o sporządzanie bryka dla półgłówków, półgłówki niech same w dwugłowe cielęta wyrastają. Uważam, że trzeba najpierw wyczuć te cząstki, które słyszy się uchem i łapie zmysłami, czytać je cichaczem samemu, a potem także odczytywać je pełnym głosem. Najlepiej komuś bliskiemu.

Jest to ogniowa próba prozy, experimentum crucis utworu, jego sztuki pisarskiej. Czytałem głośno, jak matka pisała listy do Michała, co Szymek uczynił z Małgorzatą po jej powrocie z miasta; jak przebiegała bójka z Prażuchami i jak się ostatecznie skończyła; czym był chleb, czym jest chleb i jak chleb trzeba święcić.

Nie jest to dzieło bez skazy, ma ono kilka zadr w swej rozłożystej i pieczołowicie polerowanej powierzchni, zadry te przesłaniają pęknięcia głębsze i bardziej ważkie, podobnie jak polor całej powierzchni zachęca do schodzenia w głąb, tam gdzie liczy się prawda i tylko prawda. Dlatego trzeba wobec tego utworu stawać w prawdzie i nic więcej.

Jest to przy tym utwór, który ma niemało, sporo, może nawet wiele epizodów bez skazy, bez jednego najmniejszego zaćmienia czy przyprószenia. Ich głośne czytanie stanowi ową próbę ogniową, experimentum crucis, sprawdzenie decydujące. Ale nie tylko tej prozy, nawet nie współczesnej prozy polskiej i nie tej prozy w jej całości.

Stanowi ono bowiem twoją próbę. Dosłownie – twoją próbę osobistą. A jeśli nie rozumiesz? Czego nie rozumiesz? Chleba, płaczu matki, grobów? Skaza jest w tobie, nie w tej prozie, więc radź sobie sam.

Żaden poeta zjadaczy chleba w siewców nie przerabia.

3.
Dlaczego należy wybrać to, co najlepsze, i czytać głośno? Dlatego, że – odpowiedź najprostsza – to, co najlepsze, jest zarazem najważniejsze. Aksjomat czy twierdzenie? W odniesieniu do dzieła sztuki jako takiego jest to aksjomat, w odniesieniu do Kamienia na kamieniu jest to tyleż aksjomat, co twierdzenie. Twierdzenie winno być dowiedzione i dowiedzione zostanie.

Najpierw uzasadniam konieczność głośnego czytania. Są dzieła, z którymi trzeba się zżywać, są utwory, którym wystarcza lektura, są książki, którym półka służy najlepiej. Otóż Wiesław Myśliwski napisał dzieło, z którym zżyć się należy. Dlatego trzeba obcować z utworem, i to najlepiej wobec kogoś bliskiego, aby się z tym dziełem zbliżyć.

Pytają jednak – po co zżywać się z Myśliwskim, skoro czytać go trudno? Z dala słyszę ględźbę tych mamrotów: źle – dobrze, ładnie – nieładnie, podoba się – nie podoba. Nawet piszą – stawiają stopieńki, mnożą ocenki, chętnie wydają cenzurki. Pisać wolno, w taki sposób prawie każdy potrafi, od czasu wprowadzenia obowiązku szkolnego. Dlaczego to niby – pytają – w poezji wieszcza naszego nieśmiertelne piękno mieszka, które zachwyt budzi? A jak nie budzi? W tym nie budzi i w tamtym też.

Wszystkie te podpowiedzi nieważne. Kamień na kamieniu napisał, owszem, Wiesław Myśliwski, ale w dziele tym doszło do głosu coś, co przerasta jego, mnie, ciebie, tych, co mówią, i tych, co piszą, nas wszystkich pospołu. Jest to utwór sprzed obowiązku szkolnego. Dużo, dużo starszy.

Dlatego trzeba czytać o chlebie głośno i tak długo, aż człowiek się z chlebem ponownie zżyje. Aby samego siebie odzyskać.

[…]

[Ciąg dalszy w numerze.]

Wiesław Myśliwski: Kamień na kamieniu.
Państwowy Instytut Wydawniczy,
Warszawa 1984, s. 410.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.