06/2022

Valeri Szydłowska

Francja

Pozycja czy miejsce? François Dosse o filozofach i polityku
Leszek Kołakowski powiedział kiedyś słynne zdanie o pałce – że z każdej pięknej idei można wyciosać pałkę, która będzie służyła do okładania innych. Wyobraźmy sobie, że mamy rok 1967. Kto jest strukturalistą? Roman Jakobson – lingwista, Claude Lévi-Strauss – socjolog, Jacques Lacan – psychoanalityk, Michel Foucault – filozof poznania, Louis Althusser – marksista, Roland Barthes – krytyk literacki, kilku pisarzy z paryskiej grupy czasopisma „Tel Quel”…

Czym jest symboliczny element struktury? Na czym to polega? Różni się od rzeczywistości, różni się od wyobraźni, nie da się zdefiniować przez coś, co pre-egzystuje i do czego ten element mógłby odsyłać, co mógłby desygnować, ani przez wyobraźniową zawartość, ani przez pojęciowe znaczenie. Co więc zostaje? Jak to rygorystycznie podkreśla Claude Lévi-Strauss, element symboliczny struktury ma jedynie sens, co po francusku znaczy też kierunek, jak w ruchu drogowym, sens unique, ulica jednokierunkowa (to jest też tytuł z Waltera Benjamina). U Lévi-Straussa ten kierunek dotyczy pozycji, nie chodzi bowiem o miejsce w jakiejś realnej przestrzeni ani w przestrzeniach wyobraźni, ale o przestrzeń wyłącznie strukturalną, czyli topologiczną. Cały listopadowy numer czasopisma „Esprit” w 1963 roku poświęcono sporom o strukturalizm. W dyskusji z Paulem Ricoeurem Levi-Strauss mówił, że sens (kierunek) jest zawsze rezultatem, efektem czegoś – nie wytworem, ale jakimś efektem optycznym, efektem językowym, efektem pozycji. Struktura jest przestrzenią, ale nierozciągłą (znów Gottfried Wilhelm Leibniz!), czystym spatium konstytuowanym przez przybliżenia jak porządek sąsiedztwa, bo właśnie sąsiedztwo ma pierwotnie znaczenie porządkowe, a nie odnoszące się do rozciągłości. Gilles Deleuze używa też porównania z biologii genetycznej: elementy struktury są jak geny: należą do struktury, będąc nierozłącznymi z loci, miejscami, które mogłyby zmienić wewnętrzne relacje chromosomu. Ważniejsze od pytania „czym jest to, co zajmuje to miejsce?” i od pytania „jaką to rolę odgrywa?” lub „w jakich, wyobrażonych zawsze nieco, zdarzeniach uczestniczy?” jest pytanie „gdzie to coś zajmuje swoje miejsce?”.

Naukowa ambicja strukturalizmu, pisał Deleuze, jest topologiczna, a nie ilościowa. Kiedy Foucault definiuje śmierć, pożądanie, pracę, zabawę, nie traktuje tego jak wymiary egzystencji ludzkiej, ale jak kwalifikację miejsc lub pozycji, które zajmą umierający, pożądający, pracujący, bawiący się – pełnienie tych ról będzie wtórne wobec pierwszeństwa, jakie w strukturze zajmuje samo to miejsce. Dlatego u Foucaulta możliwa jest nowa repartycja empirycznego i transcendentalnego: transcendentalne oznacza porządek miejsc niezależny od tego, czym (kim) są one wypełnione, o czym pisał w książce Słowa i rzeczy.

Razem z Felixem Guattarim wymyśliliśmy niemal filozoficzne pojęcie terytorium – to dla mnie bardzo ważne, bo to niemal sztuka. Kiedy mówi się o zaznaczaniu terytorium zwierzęcia, wszyscy myślą o odchodach, o urynie, ale nie tylko o to chodzi. Chodzi o różne pozycje ciała, o kolory – na przykład małpy, dryle pokazują kolorowe pośladki, kiedy są na granicy swojego terytorium. A więc kolor, linia, obszar. To sztuka w czystej postaci.

(Abécédaire de Deleuze, rozmowa z Claire Parnet, reż. Jean-Pierre Boutang, emisja w odcinkach na zakończenie programu Acropolis. Istnieje zapis zakazujący publikacji tego wywiadu w druku).


W słynnym telewizyjnym wywiadzie, emitowanym w odcinkach przez telewizję Arte w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, Deleuze mówi, że jego relacje ze zwierzętami nie dotyczą zwierząt domowych, oswojonych – tego nie lubił. Nie miał ani kota, ani psa, aż kiedyś…

…dzieci przyniosły do domu małego koteczka i od tej pory zawsze już w domu jakiś zwierzak był. Nie lubię ocierania się zwierząt, koty spędzają czas na ocieraniu się o was, a jeśli chodzi o psy, to najbardziej nie lubię szczekania, to najgorszy z możliwych dźwięków, hańba całego królestwa zwierząt wśród tylu wspaniałych dźwięków natury, już lepiej znoszę wycie do księżyca, pod warunkiem że to nie trwa zbyt długo, ale szczekanie jest okropne. A odkąd się dowiedziałem, że psy i koty korzystają z ubezpieczenia społecznego, to moja antypatia jeszcze wzrosła. Chcę przez to powiedzieć, że to idiotyczne, ale ludzie, którzy naprawdę kochają zwierzęta, nie mają z nimi relacji ludzkich, tylko zwierzęce. Także dzieci – potrafią mieć takie zwierzęce relacje ze zwierzętami. Mieszkam przy mało uczęszczanej ulicy i przez okno słyszę niesamowite rzeczy, kiedy ludzie wyprowadzają swoje psy, jak mówią do swoich zwierząt. Nawet psychoanaliza jest do tego stopnia przywiązana do niektórych zwierząt domowych, że wszystko, co zwierzęce we śnie, jest interpretowane jako część rodziny – zwierzę ojciec, zwierzę matka, zwierzę dziecko. Tego nie znoszę. Myślę o dwóch arcydziełach malarstwa Douanier-Rousseau: pies w karocy i koń bitewny. To są prawdziwe zwierzęta, a kochają zwierzęta ci, którzy mają z nimi zwierzęce relacje, nawet myśliwi mogą mieć takie zaskakujące relacje, chociaż nie lubię polowań. (Abécédaire de Deleuze)


*
Maj 1968 roku był niewątpliwie w Paryżu wielkim wyzwaniem dla całej myśli strukturalistycznej. Kryzys sprawił, że wielu filozofów znad Sekwany zwróciło się ku Noamowi Chomsky’emu – radykałowi z USA otwarcie potępiającemu wojnę w Wietnamie. Nicolas Ruwet opatrzył Gramatykę generatywną wstępem, który dał asumpt do oskarżenia strukturalizmu o konserwatyzm – nikt nie chciał już struktur statycznych, generatywne – znaczyło teraz: w ruchu. Tymczasem termin „generatywny” jest u Chomsky’ego wyłącznie techniczny i nie ma takiego znaczenia, jakie mu przypisywano. Lingwistyka amerykańska przed Chomskym i tak zwana szkoła Yale, dominująca w USA dekadę wcześniej, była zdecydowanie linearna i opisowa (por: N. Ruwet, Introduction à la grammaire générative, Plon, Paris 1967).

Fanom filozofii francuskiej nie trzeba Dosse’a przedstawiać. Dla pozostałych – powinna wystarczyć informacja, że w latach dziewięćdziesiątych XX wieku hitem była książka o strukturalizmie, którą Dosse wydał w dwóch oddzielnych tomach o bardzo znaczących tytułach. Tom pierwszy – Le champ du signe – Pole znaku; tom drugi – Le chant du signe – Łabędzi śpiew. Dodajmy, że wymowa obu tytułów jest po francusku identyczna. Na okładce pierwszego tomu znalazła się słynna karykatura Foucaulta, Althussera, Lévy-Straussa i Lacana, siedzących w kucki i bez ubrania. Tadeusz Komendant podczas ćwiczeń z teorii literatury na Uniwersytecie Warszawskim przedstawiał ich jako „bandę czworga”. W swoich dwóch tomach Dosse relacjonuje główne wątki debat i sporów między luminarzami intelektualnego życia Paryża lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, nie szczędzi przy tym anegdot. Każdy znajdzie to coś dla siebie, jakąś dykteryjkę o Lacanie, Foucaulcie czy Althusserze, o Deleuzie i Derridzie. Wielki spór z psychoanalizą Sigmunda Freuda. Jeszcze większy spór z Jeanem‑Paulem Sartre’em. Bez tej książki studiowanie pism strukturalistów dużo traci. Polemiki trwają. Na przykład – jak mam rozumieć fałdę? Jak to pojęcie traktować? Jean-Luc Nancy w odrębnym artykule wyjaśnia pojęcie fałdy, klucz do deleuziańskiej interpretacji Leibniza (The Deleuzian Fold of Thought, The Deleuze Critical Reader, Paul Patton ed., Blackwell, Oxford 1996).

Z powrotem do rzeczy. Emmanuel Macron – wiadomo, polityk, prezydent Francji. Ale co tu robi Ricoeur, słynny francuski hermeneuta? Ten, który – może jako jedyny w tamtych latach – oparł się strukturalizmowi? Okazuje się, że to Dosse przedstawił kiedyś Macrona wielkiemu filozofowi i tak się zaczęła kariera młodzieńca. O tym, że Macron był asystentem, a następnie bliską osobą Paula Ricoeura, wiadomo było we Francji od końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Siedzieli razem po nocach, nie zapalając światła. Macron przepisywał teksty i komentarze Ricoeura; był w siódmym niebie, czuł się naprawdę wybrany, tym bardziej że, jak sam mówił, nie miał podstaw, by grać tę rolę – czytamy w Le philosophe et le président. W jakim stopniu to intelektualne towarzystwo ukierunkowało, ukształtowało polityczne wybory człowieka, który miał być pierwszym prezydentem–filozofem V Republiki? I znów wszystko trzeba będzie odwołać. Krytyczny powrót do pięcioletniej kadencji Emmanuela Macrona: rozczarowanie myśliciela, który widział w nim prawdziwego filozoficznego prezydenta, tymczasem prowadzona polityka wyraźnie odwróciła się od propagowanej przez filozofa ambicji „dobrego życia z innymi i dla innych, w uczciwych instytucjach”. W ostatnim eseju François Dosse dokonuje przeglądu głównych kierunków pięcioletniej kadencji prezydenta Macrona: polityk, a raczej teoretyk pamięci i europeizmu rozczarowuje swoją praktyką władzy: sprzyjanie wertykalności pogłębia kryzys demokracji, potęguje już rażące nierówności, zamyka kraj w ich obrębie. Dosse, który był pośrednikiem między jednym a drugim, bada pod lupą przemówienia i pisma Macrona i wszystko opisuje, był wcześniej biografem i rzeczywiście przyjacielem Ricoeura; jedna z jego ostatnich książek dotyczy filozoficznych przyjaźni: Aron – Sartre, Foucault – Deleuze, Derrida – Levinas. I oczywiście Deleuze – Guattari – tej parze przyjaciół Dosse poświęcił wcześniej (2007) publikację odrębną (z podtytułem: „skrzyżowana biografia”), całe 867 stron przetłumaczone już na angielski i niemiecki.

*
Słusznie się przyjmuje, że u podstaw strukturalizmu znalazła się lingwistyka, nie tylko Ferdinanda de Saussure’a. Strukturalizm rozlewa się na inne dziedziny i nie chodzi tylko o analogię do analizy języka, nie o wprowadzenie metod ekwiwalentnych. W artykule Po czym poznać strukturalizm? Deleuze pisał, że każda struktura jest tylko językowa, innej nie ma i być nie może. Struktura zawsze dotyczy języka, choćby to był język ezoteryczny albo nawet niewerbalny. Jeśli uznamy nieświadomość za strukturę – to jedynie dlatego (w tym znaczeniu), że nieświadomość coś mówi i sama jest już językiem. Jeśli uznamy ciało za strukturę, to jedynie w tym (dlatego), że ciało może mówić w swoim języku, choćby to był język symptomów. Rzeczy mają już swoją strukturę: prowadzą jakiś milczący dyskurs, dyskurs znaków. Z tych wszystkich powodów pytanie „co to jest strukturalizm?” zmienia się w pytanie „po czym poznać strukturalistów?” i „co oni sami poznają?”. Ludzi, jak wielokrotnie podkreślał Deleuze, poznajemy najlepiej po tym, co zupełnie nie do uchwycenia i nie do poznania – i po tym, jak to wszystko jest rozpoznawane przez nich samych. Jednakże, żeby w tym miejscu nie popaść w rozumowanie ignotum per ignotum, trzeba wrócić do pytania, które już Deleuze postawił.


Znak czy symbol?
Poniżej zaproponowana przez Gilles’a Deleuze’a charakterystyka struktury.

Możemy wyliczyć: 1) rzeczywistość, 2) wyobraźnia, 3) symbol.

Czy jednak te cyfry mają jakąś wartość inną niż tylko porządkową? Tego, co rzeczywiste, nie da się oddzielić od ideału jedności i totalizacji, rzeczywistość chce być jedna, w swej prawdzie jedyna. Od chwili, gdy zaczynamy coś podwajać, pojawia się właśnie wyobraźnia, nawet jeśli działa w rzeczywistości. Wyobraźnię określa gra luster, podwojeń, odwrócony mechanizm projekcji i identyfikacji. To odkrycie Lacana, który poszedł najdalej w analizowaniu różnicy między wyobraźnią a symbolem (m.in. Jacques Lacan, Ecrits, Seuil, Paris 1966). I jeszcze to trzecie, symbol. Nie jest po prostu czymś trzecim między rzeczywistością a wyobraźnią. Ani ponad tamtymi. To coś trzeciego do znalezienia w samym symbolu; struktura jest co najmniej trójdzielna, inaczej nie może „działać”; to trzecie jest nierealne, a zarazem nie jest wyobraźniowe.

Jesteśmy przyzwyczajeni do pewnej korelacji i pewnej dystynkcji między rzeczywistością i wyobraźnią, pisze dalej Deleuze w słynnym artykule. Całe myślenie poddane jest grze tych dwóch pojęć. W filozofii klasycznej, gdy mowa o zrozumieniu lub inteligencji, chodzi właśnie o rzeczywistość w całej „prawdzie”, o rzeczywistość jako taką, choćby w opozycji do potężnych sił wyobraźni. Wyrosły z tego wielkie prądy zachodniej kultury: romantyzm, symbolizm, surrealizm jako miejsca spotkania, nawet ujednolicenia rzeczywistości z wyobraźnią, lub jako wskazania do rozdzielenia tych dwóch porządków. Nieważne, czy pozostajemy po stronie opozycji, czy po stronie komplementarności – w każdym razie przy tradycyjnej interpretacji tych kierunków. Nawet freudyzm da się interpretować w takich kategoriach: zasada rzeczywistości z jej siłą rozczarowującą obok zasady przyjemności z jej siłą halucynacji, fuzja i zerwanie (Carl Gustav Jung).

Tymczasem pierwszym kryterium strukturalizmu jest odkrycie i rozpoznanie trzeciego wymiaru, trzeciej opcji – tego, co symboliczne. Symbol nie jest wyobraźnią i nie jest rzeczywistością, jego królestwo to pierwszy wymiar strukturalizmu. Tu znowu wszystko zaczęło się od filozofii języka. Strukturalizm odkrył coś ponad rzeczywistością słowa i jego brzmieniem, coś ponad obrazem czy pojęciem skojarzonym ze słowem, to coś jest przedmiotem strukturalnym. W tym symbolicznym czymś chcieli być może zamieszkać pisarze z „Tel Quel”, tego symbolicznego przedmiotu szukał Foucault w Archeologii wiedzy, tym symbolicznym obiektem u Lacana stała się figura ojca symbolicznego (Nom‑du‑père). Nie tylko rzeczywistość i wyobraźnia: to, co ma być myślane, to splot, relacja, niepokój zderzenia jednego z drugim.

Vincennes, paryski Harvard
Amerykanizację we Francji odczuwa się szczególnie w pilotażowej nauce, jaką w latach sześćdziesiątych XX wieku była lingwistyka. Mianowany profesorem w Vincennes (na Uniwersytecie Paris VIII, zwanym antySorboną), na obrzeżach podparyskiego lasu, Ruwet przyjeżdża prosto z Massachusetts Institute of Technology. Ma ponad setkę słuchaczy. François Dosse wspomina w rozmowie z Elisabeth Roudinesco: „Po 68 roku, zapisałem się do Vincennes. Chodziłem na wykłady Ruweta przez trzy miesiące, potem już nie. Słuchałem Deleuze’a” (Histoire du structuralisme, t. II, La Decouverte, Paris 1992). W Vincennes dominuje lingwistyka (generatywizm). Tymczasem wśród założycieli są też Jacques Derrida i Hélène Cixous. Pojawia się pluridyscyplinarność: nauki historyczne próbują zerwać z iluzją, że historia jest wiedzą pewną i korzystając z innych nauk społecznych, podają w wątpliwość sam przedmiot tej dyscypliny. Inną nowością jest wydział filmowy – analiza tekstowa pozwoliła pracować nad językiem kina, kiedy nie było jeszcze nawet kaset wideo. Czasopisma naukowe faworyzują konfrontację różnych dyscyplin, zderzenie różnych specjalistów i próbę wspólnej filozofii pisma. Już nie struktura, ale dynamika staje się najważniejsza.

Pozycja tego, co symboliczne, czego nie da się sprowadzić ani do rzeczywistości ani do wyobraźni, jest poważniejsza niż tamtych dwóch. Nie chodzi o formę – ponieważ struktura to nie Gestalt, całość nie jest nigdy autonomiczna, całość nie dominuje nad poszczególnymi częściami. Przeciwnie – strukturę określa natura elementów, które tworzą całość, pozostając jednocześnie wariantami tejże. Nie ma to nic wspólnego z jakąś istotą (essence), chodzi bowiem o kombinację elementów formalnych, które same w sobie nie mają (nie są) ani formy (formą), ani znaczenia (znaczeniem), ani reprezentacji (reprezentacją), ani zawartości (zawartością), ani to dane empiryczne, ani hipotetyczne modele, ani inteligibilność ukryta pod pozorem. Niekiedy strukturalizm staje się agresywny – kiedy ta ostateczna kategoria symbolu sama zostaje podana w wątpliwość. Kiedy indziej staje się reinterpretacją – kiedy wychodząc od tej kategorii symbolu, reinterpretuje arcydzieła kultury, dodatkowo postulując, że odkrył praźródło, punkt wyjścia twórczości, idei, działania. Romantyzm, symbolizm, ale także marksizm, freudyzm – od teraz to przedmioty głębokiej reinterpretacji. Reinterpretuje się mity, poematy, dzieła filozoficzne, ale chodzi właśnie o nowe dzieła, które powstaną dzięki ożywieniu tego symbolicznego źródła.

Macron – to dziś znak czy symbol Francji? Jaką hermeneutykę zastosować, by czytać tę figurę – od affaire Benalla, przez żółte kamizelki, po rozmowy z Putinem? Jaką zajął w tej historii pozycję – czy raczej historyczne miejsce?


książki François Dosse:
Macron ou les illusions perdues – Les larmes de Paul Ricoeur (Macron czyli stracone złudzenia – Łzy Paula Ricouera), wydawnictwo Le Passeur, Paryż, pierwsze wydanie: 3 marca 2022;

Amitiés philosophiques (Przyjaźnie filozoficzne), wydawnictwo Odile Jacob, Paryż, pierwsze wydanie: 1 września 2021;

Le philosophe et le président, Ricœur & Macron (Filozof i prezydent: Ricoeur & Macron), wydawnictwo Stock, Paryż 2017;

Gilles Deleuze, Félix Guattari. Biographie croisée, wydawnictwo La Découverte, Paryż 2009;

Paul Ricoeur 1913–2005. Le sens d’une vie (Paul Ricoeur 1913–2005. Sens jednego życia), Wydawnictwo La Découverte, Paris 2008, wydanie poszerzone, wcześniej wydanie z roku 2000;

Histoire du structuralisme, wydawnictwo La Découverte, Paris 1991.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.