Stanisław Barańczak w książce Tablica z Macondo. Osiemnaście prób wytłumaczenia, po co i dlaczego się pisze tak będzie interpretował listy więzienne Havla: „W tym miejscu pojawia się naturalne pytanie, czy «pamięci bytu» nie można by po prostu nazwać Bogiem. W istocie rzeczy właśnie wiarę ma przecież na myśli Havel, kiedy mówi o orientowaniu się na «horyzont absolutny» jako jedynej dostępnej nam obronie przeciw pozornemu absurdowi egzystencji. Jedynym powodem, dla którego autor Listów do Olgi nie wymienia Boga, jest dążenie do uczciwości i precyzji”. Barańczak przywołuje dalej stosowny fragment listów więziennych, aby zobrazować swoje twierdzenia: „Obce mi jest mistyczne doświadczenie autentycznego, osobistego objawienia, tej decydującej o wszystkim «ostatniej kropli». Nie ulega wątpliwości, że pod moje «coś» czy «horyzont absolutny» mógłbym po prostu podstawić słowo «Bóg», ale nie byłoby to postępkiem zbyt odpowiedzialnym. Usiłuję opisać rzecz z całą precyzją, na jaką mnie stać, tak jak mi się przedstawia i jak odczuwam; innymi słowy, nie chcę symulować pewności tam, gdzie żadnej pewności nie ma”.
Tak, to bardzo uczciwe, aby tam, gdzie nie ma pewności co do Boga, jego istnienia – wypowiedzieć to. A co do precyzji: to kwestia języka. Jak mówić o kwestiach religijnych, duchowych, o wierze językiem, który nie byłby zamknięty w teologicznym, dla wielu martwym, żargonie pseudoakademickim? Poszukiwanie nowego języka, nowego wyrazu doświadczenia duchowego czy religijnego jest u Czechów widoczne. Cała praca i pisarstwo Tomáša Halika jest od trzydziestu lat tego świetnym dowodem.
W zupełnie nieznanej w Polsce rozmowie z 1993 roku Havel powie Jiříemu Zaicovi to, co zawarł wcześniej w Listach do Olgi:
Havel już jako prezydent w swoich licznych wystąpieniach publicznych, w kraju i za granicą, a wiemy skądinąd, że je pisywał sam, ów ładunek etyczny, także duchowy, moralny mocno akcentował.
Gdy w końcówce istnienia państwa totalitarnego Czesi obchodzili milenium śmierci świętego Wojciecha, wspominany już Tomáš Halik mówił, iż fakt, że ingres Wojciecha jako biskupa Pragi odbył się boso i w worku pokutnym, to przykład, że do sumienia Czechów nie można docierać inaczej. Tak, to kraj Jana Husa, którego spalono w Konstancji jako męczennika sumienia, Jana Nepomucena i Jana Sarkandera, którzy stali się ofiarami braku wolności sumienia, kardynała Josefa Berana, wieloletniego więźnia komunistycznego, który na Soborze Watykańskim miał przemówienie o wolności sumienia. Oś konstrukcyjną tej głośnej mowy, wygłoszonej podczas soborowej debaty na temat wolności religii i sumienia, stanowiła właśnie historia Jana Husa.
Przypomnę tylko, że Czechy były krajem wojen religijnych, wygnania protestantów po Białej Górze, siłowej rekatolizacji, a potem – silnego stalinizmu i bolszewizmu. Wczesnej sekularyzacji.
Havel szedł w swojej refleksji drogą pierwszego prezydenta Czechosłowacji T.G. Masaryka, który tę moralną stronę pokazywał Czechom i Słowakom.Dlatego wciąż aktualna jest i ta druga kategoria z Listów do Olgi: „minimum moralne dla świata”. Havel był bardziej słuchany za granicą niż w kraju. Lecz któż jest prorokiem we własnej ojczyźnie?
Może raz jeszcze oddajmy głos Havlowi, który sam bardzo precyzyjnie tę kategorię, tradycję etyczną, duchową, nazwał w swoim wystąpieniu zatytułowanym Rachunek wolności, które wygłosił podczas odbierania Niemieckiej Nagrody Narodowej w Berlinie w 2003 roku:
Do tej tradycji należą lub z niej wyrastają tak zasadnicze wartości jak zwykła ludzka przyzwoitość, szczera wola poświęcenia części interesu własnego na rzecz interesu ogółu, szacunek dla porządku moralnego i jego podstawowych imperatywów bez względu na to, czy moralności towarzyszy przeświadczenie o jej metafizycznym zakotwiczeniu, rzeczywisty, nieudawany szacunek dla obywateli, ich prawa do swobodnego łączenia się w najróżniejsze struktury społeczeństwa obywatelskiego, sprzeciw wobec wszystkich odmian fanatyzmu, dogmatyzmu, ideologizacji czy fundamentalizmu, szacunek wobec naturalnego świata indywidualnych istot ludzkich i ich wspólnot, sceptyczny stosunek do różnych pomysłów czysto technokratycznego zarządzania państwem, które przywiązują większą wagę do celów ilościowych niż jakościowych, wspieranie kultury twórczości przeciw kulturze zysku, respekt wobec przyrody, krajobrazu, dziedzictwa historycznego i naturalnej przestrzeni ludzkiego osadnictwa, niechęć do dyktatury reklamy i konsumpcji, a także do prowincjonalizmu, izolacjonizmu i tępego nacjonalizmu, do egoistycznego kultu interesów narodowych całkowicie ignorującego to, że najwyższym interesem każdego narodu powinno być dobre życie człowieka na tej planecie… Chodzi innymi słowy o kulturę pokory wobec świata, szczerości i – jeśli tak mogę powiedzieć – [kulturę] autentycznie dobrą przeciwstawiającą się kulturze intryg, kłamstw, podstępów i zakulisowych targów.
Jeszcze tylko tutaj do Mariusza Szczygła kilka słów. Jego książki jak mało które przybliżyły Polakom Czechów, ich historię i kulturę. Gotland, Był sobie raj, czy teraz Osobisty przewodnik po Pradze. Napisane ze swadą reporterską, ciekawie. Szczygieł jak mało kto potrafi zwrócić uwagę na nieznany szczegół, aby potem umieścić go w kontekście. Pamiętam, jak mój przyjaciel Jaroslav Med, czeski historyk literatury, krytyk, zapytany przeze mnie jak ocenia Gotland, powiedział: my to wszystko wiemy, ale nikt tego tak nie napisał. Jego książki, zwłaszcza Zrób sobie raj, są hołdem złożonym czeskiej kulturze o źródłach liberalnych, libertyńskich, wolnomyślicielskich. Ale teza, która u Szczygła jest często u podłoża prezentowania czeskiej kultury, że te nowoczesne wartości kształtują kulturę naszych południowych sąsiadów również dzisiaj, jest już dyskusyjna. Owszem – kształtowały w okresie jej wielkiego rozwoju, w latach dwudziestych i trzydziestych
[…]
[Ciąg dalszy w numerze.]