Nie jestem delikatny, za jakiego mnie biorą.
Żeby coś napisać, muszę wpierw uderzyć w
klawiaturę komputera oraz ścisnąć myszkę.
Inwigilatorami ekran i dysk twardy – zbierają
to, co z głowy i z końca dwóch palców:
wskazującego prawej ręki i środkowego lewej.
W tym czasie osiem palców jest rozcapierzonych,
ni to dłoń w przykurczu, ni skrzydło przycięte.
Ani jedno, ani drugie światu nie grozi pięścią.
Poza tym kul już nie chwytam – kroku nie
postawię – unoszę się znad siedziska, żeby w
oknie wypatrzeć ptaki. Czasem na balkonie
usiądzie gołąb, sroka, wrona lub motyl.
Składają krótkie wizyty, które (nie) niepokoją.