I
Canal Grande. Ca’ Rezzonico. Tu znajduje się obecnie fresk Il Mondo Novo, dość zagadkowe malowidło ukończone w roku 1791. Giandomenico Tiepolo, liczący sobie wtedy sześćdziesiąt cztery lata syn Giambattisty, ozdobił tym malowidłem dom rodziny pod Wenecją. Serenissima miała panować nad morzami jeszcze przez całych pięć lat. Dzieło przedstawia grupę kobiet, mężczyzn i dzieci, widzianych – z kilkoma wyjątkami – od tyłu. Malarz pozbawił swoje postacie twarzy. Na własne oblicze pośród nielicznych zasłużył stojący z boku mężczyzna w stroju Pulcinelli z charakterystycznym garbem i chłopiec w jasnokremowym ubraniu opasany jasnoniebieską szarfą, umieszczony przez artystę mniej więcej w środku malowidła. Widać kapelusze, peruki, suknie, fraczki, obfite, zarzucone na głowy od tyłu, klosze lnianych sukien zwanych w okolicy ninzoletto, pończochy na łydkach, buciki z obcasami i bez obcasów, po lewej stronie płot z wystającymi gwoźdźmi trochę niezdarnie zbity z desek, dalej morze rozciągające się po horyzont. Malarz umieścił na plaży rodzaj namiotu ozdobionego flagami, do którego przez dziurkę zagląda dziecko. Zdaje się czemuś przypatrywać. Mężczyzna w trójgraniastym kapeluszu, stojący na taborecie, z pomocą długiego patyka wskazuje na coś. Na co? Czy ów jegomość tylko kieruje ruchem, czy też określa, jak długo i w jakiej kolejności poszczególne osoby mogą zaglądać do wnętrza niezwykłego namiotu? Malarz tego nie ujawnił, co wzbudza zainteresowanie sporej liczby ciekawskich. Mondo Novo – mówi tytuł. Być może Nowy Świat nęci obietnicami, w których spełnienie każdy chce wierzyć? Móc spojrzeć na nieznany świat, poza najbliższą okolicę, nieodległą rzekę, poza góry na horyzoncie i nawet te, których nie widać, a choćby i poza morze, poza Europę – to kusi. Niewykluczone, iż da się ujrzeć nawet odległą przeszłość albo owianą tajemnicą przyszłość Nowego Świata. Czy przedstawione osoby chcą zajrzeć do środka, by rzucić wzrokiem na niewiadome? A może mężczyzna na taborecie (jego twarzy także nie widać) – zapewne impresario i zarazem prezenter Nowego Świata – przywołuje więcej chętnych do grupy osób stojących już wokół namiotu, wywijając przy tym swoją długą „wędką”? Może fantazjuje, może niczym szarlatan wyolbrzymia, przesadza, by wzbudzić jeszcze większe zainteresowanie, by złowić na wędkę nowych ciekawskich i więcej zarobić? Czym właściwie trudni się ów mężczyzna? Co znajduje się w tym przypominającym namiot obiekcie? Ewa Bieńkowska w szkicu z tomu Co mówią kamienie Wenecji dała takie wyjaśnienie nazwy fresku: „Nowy Świat to nazwa cyrku, który zaraz rozpocznie przedstawienie”.
Gdyby przyjąć tę wykładnię, to co wtedy zrobić z obrazem, który z okładem trzydzieści lat wcześniej namalował Pietro Longhi i zatytułował płótno tak samo jak Giandomenico Tiepolo swój fresk. Na tym obrazie nie ma ani śladu namiotu cyrkowego! Istnieje jeszcze jeden obraz tego malarza zatytułowany Il Mondo Novo. Gdy przyjrzeć się obu płótnom Pietra Longhiego dokładniej, w drugim planie obrazów, za postaciami, można dojrzeć stojącą na koziołkach skrzynię ozdobioną wieżyczkami z powiewającymi na nich chorągwiami oraz osobę zajmującą się tym obiektem. Na późniejszym z płócien artysta umieścił oflagowany obiekt przy pałacu dożów. Właśnie to stojące w podcieniach pałacu, a przyciągające uwagę urządzenie nazywane było w mowie potocznej nad laguną Nowym Światem, Mondo Nuovo. Dlaczegóż wiec obrazy podpisane są Mondo Novo? Novo jest archaiczną formą określenia nuovo. Cały zwrot oznacza to, co Hiszpanie określali mianem mundinuevo albo mundinovi, Anglicy zaś nazywali słowem peepshow, a niektórzy pośród nich słowami peep box, Rosjanie mówili i pisali раёк (rajok), Francuzi: boîtes d’optique. W niemieckich krajach, dokąd zabawka ta być może przywędrowała zza Alp, nosiła ona nazwę Raritätenkasten, a z czasem Guckkasten. Po polsku, gdyby nazwę przejąć z najbliższej okolicy, można by używać pojęć: skrzynka osobliwości (Raritätenkasten) i pudełko osobliwości (Guckkasten). Za nazwą z najbliższej okolicy przemawia stamtąd też przejęty i już w polszczyźnie utrwalony termin scena pudełkowa (Guckkastenbühne), używany obecnie potocznie. Te obce pojęcia wkrótce zostaną objaśnione. Leksem peepshow przyjął się także w Stanach Zjednoczonych. Użyła go na przykład Mary McCarthy.
Obraz taki jak „Nowy Świat” w Ca’ Rezzonico, z długim szeregiem przysadzistych, krępych postaci zwróconych w stronę morza, czekających na swoją kolej do pudełka osobliwości (peepshow) sztukmistrza-szarlatana, jest reductio ad absurdum obrazu dawnego weneckiego pochodu masek z jego imponującymi horyzontalnościami. Zaglądając przez dziurkę do pełnego niespodzianek i tajemnic pudła, skrzynki czy nawet namiotu, jak to czyni dziecko z fresku Giandomenica Tiepola, można było w głębi dojrzeć obrazy: wypraw morskich, nowego świata, czyli tajemniczej Ameryki, bitew lądowych, Indian, drapieżnych zwierząt, rajskich ptaków, „dzikich” płci obojga z zakamarków Azji, a nawet obrazek przedstawiający pałac królewski, rynek miasta w księżycową noc, a niechby tylko Le Pont Neuf w jednej z nieodległych, a przecież tak oddalonych stolic. W sumie były to obrazy z nieznanego, więc dla obserwatora nowego, świata. Mondo nuovo był atrakcją dla gondolierów i dożów, dla kardynałów i woźniców z Zatybrza, dla kupców z Soho i nawet dla artystów oraz uczonych głów z Blumsbury.
II
W niewielkiej odległości na południe od Blumsbury przy Trafalgar Square w National Gallery znajduje się A Peepshow with Views of the Interior of a Dutch House Samuela van Hoogstratena. Obiekt ma kształt pudełka. Namalowane są w nim trzy wewnętrzne ściany oraz podłoga i sufit. Całość malunków składa się na swoistą grę optyczną, jeden iluzyjny obraz wnętrz mieszkalnych. Grażyna Bastek mówiła o nim: „Ten obraz powstaje tylko dzięki właściwościom fizjologii naszego oka i pewnym zniekształceniom perspektywicznym, które zastosował malarz wewnątrz tej skrzynki”.
Cierpliwe oko znajdzie przy dokładnym oglądzie pudełka także Amora i Wenus oraz przedmioty pozwalające snuć rozmaite domysły. National Gallery podaje na swej stronie internetowej informację, wedle której Peepshow Samuela van Hoogstratena to nie wyjątek. Dochowało się do obecnego czasu pięć podobnych, wytworzonych XVII wieku w Niderlandach, pudełek bawiących pożądające wrażeń i – przede wszystkim – zamożne osoby grą z perspektywą oraz iluzją.
III
Warto też wspomnieć o rysunku z tegoż XVII stulecia, nazywanym The Curious Ones (Podglądacze, Die Neugierigen). Widać na nim scenę rodzajową niepozbawioną głębszych znaczeń. Ze względu na jakość i wyrazistość przedstawienia mógłby służyć w następnym stuleciu jako druk zachęcający do kupowania pudełek osobliwości. „Niedostępny” obraz, „ukryte” wnętrze, zwłaszcza zaś dziejące się w tym wnętrzu zdarzenia często wywoływały i wywołują żywe zainteresowanie u „podglądaczy” albo po prostu u osób ciekawych wszystkiego. Rysunek Podglądacze w sposób przykładowy ukazuje ten stan napięcia, natężonego oczekiwania właściwy wszystkim ciekawskim, także miłośnikom pudełek osobliwości i koneserom przypatrującym się dawniej i obecnie pracy nazywanej The Curious Ones. Leonaert Bramer, autor rysunku, przedstawił na złączonych kawałkach papieru grupę osób zebraną przed uwieńczonymi tympanonem drzwiami pańskiego domu. W centrum rysunku na progu klęczy bosonoga kobieta. Naprzeciw niej w nachyleniu stoi mężczyzna noszący wąsik i bródkę. W lewej dłoni trzyma kapelusz. Oboje zdają się przybliżać ostrożnie do okrągłego, znajdującego się poniżej kołatki, otworu w drzwiach, o którym trudno powiedzieć, że jest dziurką od klucza, bo ma wielkość mniej więcej talerza deserowego. Kobieta jest tak blisko otworu, że można odnieść wrażenie, iż rzuciła już okiem do środka. Patrzy jak urzeczona. Nachylający się mężczyzna kieruje palec wskazujący w stronę otworu. Zachęca klęczącą kobietę do zaspokojenia ciekawości? Sam w otwór nie patrzy. Wie już, co się za nim kryje? A może spojrzenia jeszcze nie zaryzykował? Rysunek dopuszcza wiele interpretacji. Po jego prawej stronie widać ponadto kucającą przy ścianie domu kobietę z małym dzieckiem. Oboje wzrok skierowali na pozostałe osoby. Co można zobaczyć za drzwiami, co się tam dzieje? Pozostanie to tajemnicą, która fascynuje i przyciąga obserwatorów do rysunku, podobnie jak otwór w drzwiach prowokuje do spojrzenia przezeń zgromadzone osoby naszkicowane przez Leonaerta Bramera. Rozwiązanie zagadki przy oglądaniu malowidła Giandomenica Tiepola ułatwia „mówiący” tytuł. Jeśli rysunek zatytułował sam Leonaert Bramer, to zawarł w nazwie działania przedstawionych osób, nie widoki bądź działania rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami. Niezwykłe w rysunku jest i to, że dekoracyjnie obramowany, znajdujący się w centrum otwór został wycięty! Można przezeń rzeczywiście patrzeć. Dziurka w rysunku mogłaby wskazywać na jego praktyczne i konkretne przeznaczenie. Za uznaniem rysunku za projekt czołowej ściany „kasety perspektywicznej” zgodnie opowiedzieli się Antoni Ziemba i Piotr Borusowski. Achim Riether sugerował, mając na uwadze wycięcie w rysunku, iż być może był on nie tyle (bądź nie tylko) projektem, ile „wykombinowaną” frontową ścianą do „kasety perspektywicznej” (Perspektivkastens), a mówiąc prościej – jak to ujął autor z Niemiec – do pudełka osobliwości (Guckkastens). Na ten temat nie ma, niestety, konkretnych przekazów. Są jedynie przypuszczenia historyków sztuki, choć supozycje takie budzą zrozumiałe emocje. Któż bowiem oparłby się pokusie zajrzenia przez otwór do wnętrza, gdyby rysunek Leonaerta Bramera rzeczywiście zdobił czoło jakiegoś pudełka osobliwości, a niechby tylko kasety perspektywicznej, konstruowanej sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat wcześniejszej niż osobliwe pudełka?
[…]
[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]