Obłoki białe wzdłuż błękitu
Nieczułą dłonią przesuwane,
Liście i trawy, które ostry
Prześwietla w porze świtu promień,
Grające w łąkach senne świerszcze
Z suchym brzemieniem na odwłokach,
Mrówki idące w karawanach,
Gdzie ciemnym światłem świecą błota,
Bydło wśród pól po ścieżce wąskiej
Kroczące skądś od wodopoju
Z goryczą tamtej wody w pyskach
I parujące góry gnoju,
Ludzie na moście – w czarnym nurcie,
Co w głębi zimnym ogniem płonie,
Odbite twarze, które nigdy
Już nie zostaną powtórzone.