Zapinana na bigiel czarna portmonetka,
miętówki co niedziela zabierane na mszę,
stare bluzki z poduszkami na ramionach,
szczelnie owinięte w papier śniadaniowy,
kilka kompletów pościeli na zmianę
historii układanej z niewygodnych snów,
przed chwilą, dziecko, krochmalony obrus,
dopiero co przetarty, dziecko, stół,
cztery Bogu ducha winne rafandynki
z jedynego krótkiego wyjazdu nad morze,
motylki na zawsze przypięte do zasłon,
laurki, wierszyki i odwroty zdjęć.
To wszystko kiedyś
będzie należało do ciebie,
powtarzała babka,
a ja wtedy wyobrażałam sobie,
że oto siedzę na wielkim tronie
nikomu niepotrzebnych rzeczy
i oto rządzę ludźmi,
których nie ma.