Żona Poety
chciałaby napisać dla niego wiersz
ale wtedy myśli
jak mało poezji jest w dobieraniu skarpet do pary
i przekręcaniu czarnych koszulek z wizerunkami madonn z prawosławnych ikon
na lewą stronę.
Wybiera kolor ramki do zdjęć
w wieczornym blasku ulicznych latarń mienią się kolory
a ona myśli o srebrnej
choć wiersz nie został spisany
a złota bliższa jest kolorowi jego skóry
naznaczonej nadmiarem bilirubiny we krwi
i pasuje do ramek ze zdjęciami dzieci stojących na komodzie.
Nie sięga po długopis
bo właśnie zgniata grube ząbki czosnku
zapach osiadły na liniach papilarnych
nie pasuje do liryki i srebrnej ramki.
Żona Poety
próbuje poskładać myśli w miłosne wyznanie
ale odkłada pisanie wiersza
bo w lamencie dzieci
bo w dudnieniu pralki
bo w liście niewyczerpanych spraw
zgubiła wątek.
Tak łatwo można odłożyć piękno na później.
Żona Poety
chciałaby odpisać na wszystkie listy darowane
zamknąć odpowiedź w potoku słów precyzyjnie dobranych
ale zbyt mocno czuje czas
przeszły niedokonany
przyszły niewiadomy
tykanie zegara.
Myśli o jesieni kiedy usiadła między nimi miłość
i o latach
gdy dołączył do niej cieknący kran.