Ostatni raz widzieliśmy się 6 marca na promocji i po promocji najnowszej powieści Darka Bitnera, którego zawsze bardzo cenił jako prozaika. Wydaje mi się, że już wtedy coś czuliśmy, jakiś niepokój, bo Leszek się fizycznie trochę różnił od tego, do czego nas przyzwyczaił. Ale cieszyliśmy się jego obecnością. Była radość. Śmiech. I chyba niegłupie dowcipy z więcej niż jednym dnem.
Nie pamiętam, kiedy poznałem Leszka Bugajskiego. Wiem, że 1 września 2006 roku zakochałem się w Henryku Berezie i moje życie – na lepsze, na gorsze, to nie ma znaczenia – zmieniło się bezpowrotnie. Potem poznawałem innych z redakcji na Wiejskiej 16: Bohdana Zadurę, Janusza Drzewuckiego, Elżbietę Baniewicz, Anetę Wiatr, Darka Foksa, Tadeusza Komendanta i Małgosię Brodacką, z którą niedawno przeszliśmy na ty.
Kiedy poznałem Leszka? To nie ma znaczenia. Po prostu. Kiedyś. On słuchał Rolling Stonesów, ja mówiłem o wielkości Beatlesów. Nawet w domu Oli i Krzyśka Bieleckich patrzyliśmy na siebie ostrożnie, ale z sympatią i zaufaniem. Bo muzyka jest dla aniołów, a literatura dla ludzi.
Leszek przerażał mnie swoim oddaniem dla Literatury. Literatury różnorodnej.
Nie tak dawno, 14 lutego, po pogrzebie Mariana Pilota, na którym Leszek przemawiał, patrzyliśmy na grób Janusza Głowackiego i nie chciało nam się nic mówić. Nie było w tym nic złego.
Leszek. Spokój. Dobroć. Ironia. Doświadczenie. I jakaś wielka niezgoda na to, co się dzieje ze światem. Przepraszam – z traktowaniem literatury, stosunkiem różnych ludzi do niej.
Wiesław Myśliwski powiedział kiedyś, że Henryk Bereza miał koncepcję literatury. Moim zdaniem Leszek miał po prostu literaturę.
Nawiązując do tytułu jego ostatniej książki Opowieści o powieści, Leszek był opowieścią. Leszek był powieścią. Leszek był książką. I to jaką!
Jest to książka z twardą oprawą, ale tyle razy podnoszoną, tyle razy dotykaną, że chce się ją po prostu w dłoniach trzymać. Że dobrze się w nich układa.
Jest książką wielkoformatową, z pozoru niewygodną, niepasującą do niczego, ale chce się ją zawsze spakować do walizki, do torby, wziąć ze sobą w kolejną podróż.
Kartki są pożółkłe, może poplamione, może rogi pozaginane – co świadczy o pewnej szlachetności – ale chce się kolejny raz czytać tę powieść, bo wiemy, że kochamy tę opowieść i zawsze znajdziemy w niej coś nowego, świeżego i wspaniałego. Tylko dla nas.
Wiedzą Państwo, to ta książka, która stoi wśród setek innych na półkach, ale jej grzbiet jest przez nas widziany, zauważany kątem oka. I doceniany.
W różnych rozmowach z moimi przyjaciółmi mówiłem pół żartem i pół serio o Leszku jako o ostatnim rockandrollowcu literatury. I tyle.
Leszku, będzie nam Ciebie bardzo brakowało.
Wygłoszone na pogrzebne Leszka Bugajskiego.