09/2024

Sławomir Bączkowski

O dorosłości

Pewnego dżdżystego listopadowego dnia drobna czwartoklasistka siedziała przy drzwiach pracowni 29, w której odbywały się lekcje języka angielskiego. Trochę się denerwowała, bo pan mógł niespodziewanie zrobić kartkówkę, ale równocześnie rozpierała ją radość. Właśnie dziś mieli czytać ostatnią część historyjki o skarbie piratów. Dwaj bohaterowie weszli w posiadanie tajemniczej mapy zawierającej wskazówki i przez ostatnich kilka rozdziałów dzielnie stawiali czoła rozmaitym przeciwnościom. Nagrodą miało być odnalezienie jaskini i zdobycie skrzyni z precjozami. Dziewczynka była tak ciekawa zakończenia, że jeszcze w domu przeczytała w podręczniku ostatni epizod, ale ku jej rozczarowaniu emocjonujący finał stanowił ćwiczenie na rozumienie ze słuchu, a płytę miał tylko pan nauczyciel.

Wreszcie zadzwonił dzwonek i dziewczynka jako pierwsza ustawiła się przed drzwiami izby lekcyjnej. Klasowe rozrabiaki zaczęły swoje zwyczajowe przepychanki, ale zaraz przyszedł pan z dziennikiem i wszystkie dzieci posłusznie weszły do pomieszczenia. Na szczęście nie było kartkówki, tylko od razu po zapisaniu tematu nauczyciel poprosił o przeczytanie ostatniej części historyjki. Dziewczynka tylko na to czekała. Szybko podniosła rękę i niemal wyrecytowała tekst. Pan postawił jej piątkę i wreszcie włączył płytę z nagraniem. Zakończenie całkowicie wynagrodziło jej udręki czekania. Bohaterowie odkryli skarb, wynieśli go z jaskini i na zawsze odmienili swoje życie.

Nagranie się skończyło i dziewczynka westchnęła.

– Chciałabym kiedyś znaleźć skarb… – powiedziała na tyle głośno, że pan nauczyciel ją usłyszał.

Odłożył pudełko z płytą i popatrzył na zamglone pola za oknem. W sali zrobiło się dziwnie cicho, jakby dzieci czekały w napięciu na odpowiedź.

– Chciałabyś?

– Tak! – potwierdziła niemal żarliwie.

– Taki skarb to same problemy… – powiedział mężczyzna, nie przestając wpatrywać się w smętny krajobraz.

– Jak to…?

– Państwo natychmiast położyłoby łapę na tym twoim skarbie.

– Łapę?

– To znaczy… urzędnicy zabraliby go. Skarby należą do państwa. Dostałabyś jakiś ochłap na otarcie łez. Dyplom ze złotymi literkami…

Dziewczynka wpatrywała się w nauczyciela z niedowierzaniem.

– A gdyby zakopała go moja babcia w ogródku przy domu?

– Musiałabyś zapłacić rujnujący podatek spadkowy – ciągnął nauczyciel beznamiętnym głosem.

– No nie! – wykrzyknęła dziewczynka i natychmiast zakryła usta ręką.

– Zapamiętaj! – Mężczyzna skierował wzrok na uczennicę. – Być dorosłym to płacić! Płacić na każdym kroku!

Zamilkł, jakby nagle coś sobie przypomniał.

– No i krewni… – dodał po chwili.

– Lubię wujka Sławka…

– Zaraz by się zlecieli, żeby pożyczać pieniądze.

– Ale przecież już bym nie miała tego skarbu…

– Pomyśleliby, że coś ukryłaś. Nachodziliby cię, potem znienawidzili…

Nauczyciel zamilkł i znowu zaczął wpatrywać się w mgłę za oknem. Nagle pełną napięcia ciszę rozdarł dźwięk dzwonka. Dzieci jakby w popłochu pakowały książki i zeszyty. Każdy chciał jak najszybciej wyjść z sali.

Wieczorem dziewczynka długo nie mogła zasnąć. Niespokojnie przyglądała się swojej skarbonce stojącej na nocnym stoliku.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.