Szykowała się zmiana pogody, a doszło
do zmiany władzy, którą przeoczyliśmy, bo
próbując rozsadzić nasz układ słoneczny tak,
by nie dopuścić do koniunkcji krążących
bez celu ciał, mogliśmy nie zauważyć, że
pod nowym słońcem sprywatyzowano ptaki i
że nikt już e-papierosów nie pali.
Uprzedzając nalot, wynieśliśmy z pokoju
nasze wibratory, pejcze, zestawy lubrykantów,
dziś warte nie więcej niż stare numery „Hustlera”,
śliskie w politczasach nowej pornografii, w których,
by się odnaleźć, każde z nas z osobna robi krok i
wchodzi w ciche koalicje, kosmiczne koniunkcje, głos
oddając na tych, co lubią naleśniki.