Kiedy już wolno o tym opowiadać
zostają strzępy kosmyki ściętych włosów
Kochanka zmarłego wuja przestała być tematem tabu
kiedy umarła ciotka oto
chichot losu
Nieślubni synowie ojca niosą jego trumnę
sami stoją nad grobem więc już chyba wolno
ale matkę to nadal nieco denerwuje
Omiata ich wzrokiem gdy rzucają grudy
ziemi czarnej jak pamięć gliny suchej kruchej
duszą się pod nią kwiaty
tata nadal milczy
W sąsiedniej alejce rozkładają ręce
babcia z dziadkiem pod wujkiem i zazdrosną ciotką
Nowe mity pod płaszczem żałobnika rosną
i zaraz będą sterczeć
jak wielbłądzie garby
Za chwilę także znikną tak jak wszystkie skarby
i tylko niewinne żarty barwne anegdotki
zostaną po tych zmaganiach bratki ogrodowe
i stokrotki wyrosną na nieświeżym grzechu
i tylko niezapominajki niezapominajki
będą strzegły sekretów ciotki babki matki
W imię ojca i syna wgryza się już zieleń
i pokrywa patyną fakty i złocenia
Plenią się wokół grobów rodzinne historie
przenikają przez deski
drążą w białej kości
W orgii rozkładu
nikt nie czuje wstydu