6/2025

Zbigniew Mentzel

Piękny nieobecny

Dwadzieścia lat temu po ciężkiej chorobie nowotworowej umarł Władysław Panas, profesor doktor habilitowany nauk humanistycznych – człowiek charyzmatyczny, jak nazywało go wielu studentów i pracowników Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, z którym był związany. Michał Głowiński w pośmiertnym wspomnieniu o Panasie napisał, że reprezentował on jasną stronę KUL:


Pod względem ludzi, jakich grupuje, jest to uczelnia nader osobliwa. Tego kontrastu nie można przeoczyć: w życiu publicznym ostatnich lat z równą, a może większą siłą ujawniła się jej ciemna strona. To z pracowników tego Uniwersytetu wywodzą się takie postacie, jak skrajnie prawicowy historyk Ryszard Bender, mający zresztą zaszarganą kartę także z czasów Polski Ludowej.


Wespół ze znacznie starszymi od siebie autorytetami – wymieńmy tylko Irenę Sławińską i Czesława Zgorzelskiego, dwie wspaniałe postacie tamtejszej filologii polskiej – Panas kształtował zatem ową jasną stronę KUL, ale nie trafił na tę uczelnię z wyboru, przeciwnie – z przykrej życiowej konieczności. Pochodził z Pomorza Zachodniego, liceum skończył w Kołobrzegu, a studentem polonistyki został na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Studiował tam zaledwie trzy semestry. Urodzony w 1947 roku, jak wielu najlepszych i najbardziej odważnych swoich rówieśników zaangażował się w ruch studenckiego protestu i 14 marca 1968 roku został aresztowany przez funkcjonariuszy SB podczas zajęć z przysposobienia wojskowego. Za udział w „nielegalnej demonstracji” i „wznoszenie okrzyków przeciwko władzy ludowej” skazano go na dwa miesiące więzienia i w trybie natychmiastowym relegowano z poznańskiej uczelni. Rok później podjął studia w Lublinie – KUL przyjmował wtedy wielu młodych ludzi, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.

*
Panas – dwudziestoparolatek – nie chciał być „marcowym kombatantem”. Chociaż od początku istnienia jawnej opozycji starał się z nią współpracować, myślał o karierze naukowej, a nie politycznej. Pod koniec roku 1976 przebywał na stypendium w ZSRR, interesując się teoriami semiotyków z Tartu – grupy oryginalnych badaczy, dalekich od oficjalnej nauki sowieckiej. Bez wątpienia jednak polski Marzec ’68 był dla niego najważniejszym przeżyciem pokoleniowym i z jednego zwłaszcza powodu miał kluczowe znaczenie dla jego przyszłości. Wybuch antysemickiej zarazy, jaki wówczas nastąpił, otworzył młodemu Panasowi oczy na powikłane stosunki polsko‑żydowskie, a z czasem także na bogactwo i złożoność kultury żydowskiej oraz tajemnicy żydowskiego losu.

Wiedzę na temat tradycji judaistycznych musiał zdobyć od podstaw; wychowany w całkiem innych tradycjach, nie miał nic wspólnego z „syjonistami”, jak za czasu dyktatury ciemniaków pod wodzą Władysława Gomułki zaczęto określać w PRL Polaków pochodzenia żydowskiego. Pracując jako polonista, stał się Panas – wspominał Głowiński – „KUL‑owskim jidyszystą”, wybitnym badaczem związków polskiej literatury z dziejami polskich Żydów. Pod tym względem pionierska okazała się jego książka Pismo i rana z tak ważnymi szkicami jak Sacer: święty‑przeklęty. Obraz judaizmu w literaturze polskiej drugiej połowy XIX wieku czy Zagłada od zagłady. Szoah w literaturze polskiej.


[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.