10/2025

Agnieszka Kumor

Wielka Brytania.
Festiwal w Edynburgu 1–24 sierpnia 2025
– w poszukiwaniu prawdy

Nie jest łatwo znaleźć wspólny mianownik dla spektakli opery, tańca, przedstawień teatralnych tudzież koncertów muzyki klasycznej zaproszonych do Edynburga. Jednak dyrektorce Międzynarodowego Festiwalu to się udało. Trzeba przyznać, że Nicola Benedetti umie, jak to mówią, wąchać czas. A czas nam współczesny skłania do smutnej refleksji. Próbując zrozumieć otaczający świat, większość z nas polega na informacjach zamieszczonych w internecie. Tylko nieliczni są w stanie podać źródło, z którego je zaczerpnęli. Gorzej, jeśli informacja okazała się fałszywa, bo wtedy mamy do czynienia z dezinformacją powielaną przez miliony niefrasobliwych kliknięć. Czy to jest świat, w którym chcemy żyć…? Niekoniecznie, stwierdza Benedetti. I dodaje: jedynie poznawanie prawdy prowadzi do niezwykłych odkryć.

The Truth We Seek (Prawda, której szukamy) to hasło tegorocznej edycji festiwalu. Prawda o nas samych, o innych ludziach oraz o regułach rządzących światem. Zdaniem Jamesa Grahama, autora sztuki Make It Happen (Spraw to; tytuł jest parafrazą z Księgi Izajasza), światem rządzi pieniądz. Spektakl w wykonaniu szkockiego Teatru Narodowego zaprezentowany został na deskach Festival Theatre. Opowiadał o wzlocie i upadku Freda Goodwina, dyrektora Królewskiego Banku Szkocji, który na początku lat dwutysięcznych stał się największym bankiem na świecie, a w roku 2008 stanął na skraju przepaści. Dopiero interwencja ówczesnego szefa rządu brytyjskiego, Gordona Browna, oraz skarbu państwa uratowała instytucję z trzystuletnią tradycją przed niechybną likwidacją. Między jednym a drugim wydarzeniem autor umieścił ostrą satyrę na temat chciwości, pychy i nieodpartej żądzy władzy, która wpędziła światową ekonomię w niespotykany od dziesięcioleci kryzys finansowy. Reżyser Andrew Panton umieścił akcję na kilku podestach. Sandy Grierson w roli megalomana Goodwina zachwycił edynburską publiczność brawurową grą aktorską. W chwilach zwątpienia bohaterowi ukazywał się Adam Smith, osiemnastowieczny szkocki filozof uważany za ojca współczesnej ekonomii. W roli tej wystąpił niestroniący od kabotynizmu znany aktor filmowy Brian Cox, świetny, więc można mu to wybaczyć. „Przecież mówiłeś, że ludzie mają się bogacić”, żali się arogancki bankier. „Ale nie kosztem dobra wspólnego!”, oświadcza przerażony myśliciel. „Nie czytałeś innych moich dzieł?!” Natomiast chyba nie do końca trafne było wprowadzenie elementów musicalu, mających stanowić komentarz do akcji scenicznej. Bez nich spektakl zyskałby na zwartości i miałby zdecydowanie silniejszą wymowę.

Kolejną produkcją, której tematem było poszukiwanie prawdy, tym razem o sobie samym, był The Dan Daw Show (Spektakl Dana Dawa), stanowiący hybrydowe połączenie tańca i perfomance. Dan Daw jest z pochodzenia Australijczykiem, ale mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii. Od początku swej kariery artystycznej, jak czytamy w programie, ten choreograf i tancerz był wzorem i inspiracją dla innych. Dlaczego? Ponieważ uprawia swój zawód mimo niesprawności w mowie i ruchu. Jednak nie samo inwalidztwo jest tutaj ważne, ale to co artysta‑performer z tego materiału tworzy. „Postanowiłem stać się wreszcie inspiracją dla samego siebie”, zapowiedział Daw na początku spektaklu, którego był autorem, choreografem i wykonawcą. Towarzyszył mu w tej przygodzie Christopher Owen, a całość wyreżyserował Mark Maughan. Spektakl był serią improwizacji scenicznych opierających się na relacji dominowany/dominujący. W roli pierwszego wystąpił Daw, tym drugim był Owen, uosabiający przyjaciela, kochanka, ale również szerzej społeczeństwo, w którym osoby z niepełnosprawnością muszą funkcjonować. Społeczeństwo, które nie rozumie ich potrzeb: od tych najprostszych, jak poruszanie się w przestrzeni publicznej, po te najintymniejsze, jak wybór partnera seksualnego. „Zdecydowałem, że moją odpowiedzią, formą oporu wobec otaczającej mnie rzeczywistości nie będzie agresja, ale radość”, podsumował w rozmowie z widzami Dan Daw, który, choć sam się tego wypiera, jest inspiracją dla innych.

Międzynarodowy Festiwal to także, a może przede wszystkim, muzyka. Na wstępie wymieńmy dwa polonica: wielki pianista, Piotr Anderszewski, zagrał wybrane utwory Brahmsa i Bartóka, specjalizujący się zaś w wykonawstwie historycznym Wrocław Baroque Ensemble pod dyrekcją Andrzeja Kosendiaka skoncentrował się na mało znanej na Zachodzie muzyce Mikołaja Zieleńskiego.

Szerszej publiczności mogły się także zaprezentować wschodzące gwiazdy. Jedna z nich, Maria Dueñas, urodziła się w roku 2002 w Grenadzie. Ta wybitna, mimo młodego wieku, skrzypaczka i kompozytorka została w roku 2021 laureatką Międzynarodowego Konkursu Młodych Skrzypków im. Yehudi Menuhina. Towarzyszący jej na fortepianie Aleksander Małofiejew pochodzi z Moskwy i jest o rok młodszy. Karierę międzynarodową rozpoczął, wygrywając konkurs pianistyczny im. Piotra Czajkowskiego dla młodych talentów w wieku zaledwie trzynastu lat. Jego kariera omal się nie załamała w roku 2022. Młodemu pianiście odwołano koncerty w Kanadzie i zarzucono, że nie potępił otwarcie napaści Rosji na Ukrainę. Ostatecznie rozgoryczony Małofiejew napisał na swoim Facebooku, że od tej pory przez dziesięciolecia każdy Rosjanin będzie się czuć winny tej „strasznej i krwawej decyzji” (artysta miał na myśli wojnę Putina przeciw Ukrainie), a w innym miejscu przyznał, że ma bliskich w Rosji i obawia się o ich los. „Mogę tylko modlić się i płakać”, pisał. Jego czyściec najwyraźniej się skończył. W Queen’s Hall w Edynburgu Dueñas i Małofiejew zagrali wspólnie sonaty na skrzypce i fortepian Szymanowskiego, Debussy’ego i Francka, co wywołało entuzjastyczne owacje na widowni. Oczywiście pierwszoplanową bohaterką była Dueñas. Artystka, dysponująca niebywałą techniką, delikatnie i z uczuciem wydobyła całą moc subtelności z wykonywanych przez siebie kompozycji.

Spośród innych zaproszonych artystów wymieńmy włoską pianistkę Beatrice Ranę. Ta specjalistka od Bacha tym razem wystąpiła w Rapsodii na temat Paganiniego Siergieja Rachmaninowa, w której zaprezentowała cały swój wirtuozerski talent, nie rezygnując przy tym z emocji i nastrojów, jakie ten imponujący utwór zawiera. W drugiej części koncertu towarzysząca artystce Londyńska Orkiestra Filharmoniczna pod dyrekcją Edwarda Gardnera zagrała Planety op. 32, siedmioczęściową suitę symfoniczną Gustava Holsta. Każda z części tego utworu nosi nazwę jednej z planet Układu Słonecznego. Chyba największą popularnością cieszy się monumentalny, radosny Jowisz. Brytyjczycy znają tę kompozycję niemal na pamięć. Jak widać, również Szkoci okazali się wrażliwi na jej genialne piękno. Holst komponował swe Planety w latach 1914–1917, czyli w okresie pierwszej wojny światowej. Dzisiaj, kiedy ludzie giną nie tylko w Ukrainie, lecz także w Gazie czy Sudanie, wyjątkowo gorzko wybrzmiał Mars, symbolizujący okropności wojny.

Przejdźmy do Festiwalu Fringe, który również obfitował w wiele ciekawych spektakli teatralnych. Consumed (Spalone) Karis Kelly to historia czterech pokoleń kobiet w Północnej Irlandii. W toku ostrej komedii satyrycznej poznajemy problemy każdej z nich. Spektakl w reżyserii Katie Posner pokazany został w Traverse Theatre. Bohaterki nie umieją ze sobą rozmawiać inaczej niż wrzeszcząc. Satyra powoli przeradza się w czarną komedię, a w końcu w dramat. Podskórnym nurtem sztuki jest trauma po wieloletnim konflikcie IRA z brytyjskim rządem. „Nagromadzona przemoc odbija się dziś na kobietach. Północna Irlandia ma trzy razy więcej zabójstw kobiet niż reszta Wielkiej Brytanii. Wszyscy to widzą i nic nie mówią. Wolą odwracać wzrok od problemu”, czytamy w programie spektaklu. Kto i jak zakończy cykl przemocy? Autorka stawia na sojusz najstarszego pokolenia z najmłodszym. W szokującej scenie końcowej nastolatka zrywa podłogę domu, jakby chciała się dokopać do korzeni zła. Seniorka opowiada, jak przed laty ratowała dziecko postrzelone podczas ulicznej manifestacji, ale nie zdołała go uratować. Świetny spektakl o trudnym pojednaniu z własną przeszłością, którą mimo wszystko trzeba unieść.

Czy można zaakceptować kogoś, kogo poglądy są nam nienawistne? To pytanie zadał sobie amerykański autor, Gabriel Jason Dean, pisząc autobiograficzną sztukę zatytułowaną Rift (Rozdźwięk). Produkcja Luna Stage z New Jersey w reżyserii Ari Laury Kreith zaprezentowana została na deskach Traverse Theatre. Matt Monaco zagrał w niej członka gangu białych suprematystów odsiadującego karę dożywocia za morderstwo. Blake Stadnik wcielił się w postać jego młodszego przyrodniego brata, początkującego pisarza, odwiedzającego go w więzieniu. Akcja sztuki obejmuje ponad dwadzieścia lat. W tym czasie obaj mężczyźni próbują poznać się nawzajem. Nie bez wewnętrznego konfliktu młodszy brat zaczyna rozumieć, że musi wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy: jest bratem mordercy, czy tego chce, czy nie, ten fakt jest częścią jego własnej egzystencji. To, jak się zachowa, i czy opuści brata, czy też utrzyma z nim kontakt, określi go jako człowieka na resztę życia. Ciekawy, niemal psychoanalityczny spektakl w wykonaniu świetnych aktorów spotkał się z żywym oddźwiękiem edynburskiej publiczności.

Kolejny spektakl przywieziony został na Fringe z Quebecu. Był on połączeniem tańca z zapisem serii rozmów, jakie w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku kanadyjski autor i reżyser Roger White przeprowadził ze swoją babcią Marianną. Pani Clark (z domu Goldmann) urodziła się w roku 1922 w Niemczech w rodzinie żydowsko‑chrześcijańskiej. W roku 1935 weszły w życie rasistowskie ustawy norymberskie o obywatelstwie Trzeciej Rzeszy, odbierające Żydom i osobom pochodzenia żydowskiego wszelkie prawa. Cztery lata później cała rodzina Marianny wyemigrowała do Edynburga. W stolicy Szkocji młoda wówczas dziewczyna znalazła bezpieczny dom i podjęła naukę w Polskiej Szkole Medycznej. Była jedną z pierwszych pięciu kobiet przyjętych do tej placówki. Kiedy autor zapytał babcię, dlaczego nigdy mu o tym wszystkim nie mówiła, ta odpowiedziała: „Bo nigdy nie zapytałeś”. Taki też tytuł nosi ten interdyscyplinarny spektakl zaprezentowany w Summerhall: Because You Never Asked. Roger White zaprosił do współpracy choreografkę, Helen Simard, i czworo tancerzy. Trzy kobiety i mężczyzna wyrażają poprzez ruch uczucia, jakie wzbudziła w nich historia Marianny, przez co przestaje ona należeć do przeszłości, a staje się czymś rzeczywistym, rozgrywającym się tu i teraz. To wielka zaleta tego spektaklu. Niestety, zachodzi duży rozdźwięk między tańcem a nagraniem płynącym z głośnika, przypominającym słuchowisko radiowe. Zastanawiam się, co by było, gdyby reżyser i autor w jednej osobie poszedł dalej i obsadził aktorów w rolach rozmówców. Myślę, że współistnienie na scenie choreografii i dialogu wyostrzyłoby przesłanie spektaklu. Reżyser podaje je na końcu: „rozmawiajcie ze swoimi dziadkami, babciami. Dowiedzcie się, jaka jest ich historia, bo to także część waszej historii”. O dużym zainteresowaniu widzów tym tematem nich świadczy pełna widownia teatru, jej przekrój wiekowy, od młodzieży po starsze osoby, i gorące oklaski na zakończenie.

Od wydarzeń sprzed blisko dziewięćdziesięciu lat przejdźmy na koniec do wojny rozgrywającej się tu i teraz w Europie. A to za sprawą twórców spektaklu zatytułowanego Mariupol. Tekst autorstwa Katii Haddad w reżyserii Johna Retallacka (na Fringe przeniósł go jego brat, Guy Retallack) zaprezentowany został w jednej z sal Pleasance Courtyard. Urodzona w Rosji, mająca rodzinę w Ukrainie Haddad sięga w nim do swych osobistych wspomnień sprzed trzydziestu lat, wakacji letnich spędzanych na wybrzeżu Morza Azowskiego, jak również do ważnego epizodu obecnej wojny: obrony kombinatu metalurgicznego Azowstal, gdzie w 2022 roku ukryli się cywilni mieszkańcy Mariupola i którego bronili ukraińcy żołnierze. To wakacyjna historia miłosna studentki Galiny i oficera marynarki handlowej o przezwisku Steve (uwielbiającego muzykę Stevie Wondera). Banalna acz urokliwa love story moskwiczanki i Ukraińca przeradza się w dramat trzydzieści lat później. Zrozpaczona Galina, już wtedy matka, wyrusza na poszukiwanie syna, poborowego, skierowanego na front rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Swą wiarygodność historia ta zawdzięcza bardzo oszczędnej reżyserii i wspaniałej, poruszającej grze aktorskiej. W rolach Galiny i Steve’a: Nathalie Barclay i Oliver Gomm. „Słuchając doniesień telewizjnych, nierzadko nie rozumiemy tego, czym jest ta wojna dla milionów istnień ludzkich. Katia Haddad przełożyła suche liczby na konkretne osoby i tchnęła w nie życie”, pisze reżyser w programie spektaklu.

Czymże innym jak nie tym właśnie jest teatr, który w oceanie zalewającej nas dezinformacji pomaga odnaleźć i zrozumieć prawdę? O czym po raz kolejny przekonaliśmy się na bogatym w nowe teksty festiwalu w Edynburgu, zarówno tym Międzynarodowym, jak i na Fringe’u.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.