Jesteś Lidko promykiem wschodzącego słońca
Buławą marszałkowską w codziennej kabale
Tkliwością apostoła który wykuł w skale
Księżyca niezależność na cudnych manowcach
Wejdźmy razem w rubieże zgubionego świata
Gdzie wiersz jak brat do brata garnie się do wiersza
A nadzieja ostatnia nie jawi się pierwsza
I naiwnie po polach jak skowronek lata
Choć zegar naszych pragnień jak ogień nas parzy
Bądź spóźnionym uśmiechem na mej smutnej twarzy