Jasność wypełnia „elektryczkę”. Wagony kołyszą się, za oknem w chłodzie blokowiska.
Rzeka. Pod jasnością wzgórze. Widzisz błyszczące w słońcu kopuły, głosy wypełniają przestrzeń.
Ikonostas w świetle. „Hospody pomyłuj”. Mnich otwiera drzwi tej złotej ściany, ale i on nie przejrzy tajemnicy.
W jednej chwili chłodna jasność rozciąga się łukiem. Nad wzgórzem, twoim życiem, do placu nad Podiłem.
Teraz koniec snu. W piątym dniu wojny mały sklep „Produkty” na ulicy Luterańskiej ciągle działał.
Wielki Rynek Besarabski nie otworzył się ponownie. Ulica Luterańska stromo wznosi się, wysoko.
Powyżej każdej jasności.