2/2025

Arkadiusz Frania

Agatka mówi, że… Powiadania filozoficzne

Agatka mówi od progu, że ziąb jak jasna cholera. Z miasta wróciła jak z wyprawy po chłód. Chciała przynieść nadzieję na skok temperatury tak mniej więcej o dwa żeberka kaloryfera, ale tym razem fiasko i piasek zmieszany z kryształkami lodu. Między szparami w drewnianych oknach powiało krochmalonym wiatrem, kałuże ścięte jak białko. Ptaki nie poznają krajobrazu i rozczarowanie zagryzają ciszą. Wokół, we wnętrzu, po bokach świata jedyny i niepowtarzalny zamarznięty smutek, od „s” do „k” cały marmurowy, wykuty w bryle, nieruchomy. Nie pomaga kakao i bułka z żółtym sercem, i dokument o erupcji wulkanu uśpionego od trzech tysięcy lat. W dalszym ciągu zimno. Mamy nieustannie, zachłannie zlodowaciałe ręce, nogi i rzęsy. Agatka ubrała ciało w gruby czarny sweter nieprzepuszczający powietrza (istny termos) i chodzi między komputerem, książkami do oligofrenopedagogiki a kolejnymi papierosami. W dużym pokoju zatrzymuję Agatkę pod żyrandolem jak pod jemiołą i chcę włożyć dłonie pod jej ubranie.


Agatka mówi, że zna kogoś, komu z wtorku na piątek śnił się ogród wypełniony kosmosem. Myślę sobie „ciekawe”, a myślenie tego przymiotnika przybiera trzy fazy: najpierw ze znakiem zapytania, potem bez pytajnika, następnie z cichym wykrzyknikiem, mało słyszalnym. Wracając do zdania otwierającego, to nie podejrzewałem Agatki o tak pikantny surrealizm, na który składają się ściśnięcie czasu, motyw florystyczny i galaktyka. Poza tym w mówieniu pojawił się nieznajomy, to znaczy Agatka mówi, że go zna, więc dla niej nie jest nieznajomym, dla mnie już tak, ale to nie szkodzi, więc przechodzę do kolejnych rozważań o życiu. Tak, „dzisiaj” jest dla mnie czasem po katastrofie, po kataklizmie, po trzęsieniu słów i znaczeń. Słowa odpadły od znaczeń, znaczenia nie kleją się do słów jak w przedszkolu. Apokaliptyczna zabawa. Cienie i głosy. Korytarze i drzwi. Przejścia, tunele, przełazy, przesmyki, przełęcze. Ten wpis miał być radosny, ale się nie udało, bo Agatka mówi, że zna kogoś, komu kiedyś śniło się coś.


Agatka mówi, żebym przestał wspominać, bo wspominam w najgorszy dla natlenienia krwi sposób, czyli do środka, do siebie, ale nie dla siebie, bez pożytku. Jakbym wciągnął do płuc całe powietrze znad Szanghaju i Zatoki Meksykańskiej i nie wypuszczał. Zaraz zacznę się krztusić i taka ze mną robota. Ale tym razem nie jestem w stanie nic zmienić, gdyż wspomnienie poszło w ruch, w obieg, nie po kolei, czyli według ustalonego z góry nieplanu. Na styku kartki i powietrza: „Z pokoju wychodzi się do kuchni, do drugiego pokoju i na korytarz z czterema drzwiami. W sercu gmatwanina, ale dziwnie uporządkowana. Pierwsze i drugie – do pokoi gościnnych, trzecie – do wyjścia na podwórko, za czwartymi są schody na strych pachnący suszącym się ziarnem. Na poddaszu panuje lato lipcowe bądź sierpniowe. Na korytarzu chłód. Przez okna w skośnym dachu płynie słońce. W złocistych snopkach światła łagodnie dryfuje kurz; dawno‑dziwny kurz, który nie uczula, nie roznosi wirusów. Z takiego kurzu, jak z mąki, najlepsze chleby”.


Agatka mówi, że raz na jakiś czas należy dla zdrowia psychicznego poudawać wariata. A ja w tym (między)czasie myślę pod prąd, w jedną odwrotną stronę, w gasnącym tempie jednostajnie cichym. Wszyscy gadają o wolności i wszyscy zwalniają. Potem gadają o miłości i każde uczucie obierają do ości. Następnie gadają o równości i w zwolnionym tempie noszą do rowów kości uczuć. Agatka musiała usłyszeć moje idące gęsiego idee, bo nawiązała się rozmowa, bo związała się mowa, bez zaglądania do słowników i kompendiów wiedzy o wszystkim. Korzystaliśmy z bazy uczuć podręcznych, z tych małych zasobów na każdą okazję i bez okazji. „Co dzisiaj brałeś?”. „Czemu pytasz?”. „Przecież coś musiałeś brać. Ćpałeś? Nikt przy trzeźwych zmysłach nie kombinowałby z językiem tak jak ty”. „Agatko, nie umiem zbawić świata, nie mam żyłki rewolucjonisty, bakcyla społecznika, przewrotowca‑wywrotowca. Mój «dewizjon» jest taki: nie potrafisz zmienić rzeczywistości działaniem, dobierz się do niej słowami”. „To dobre na okładkę książki”.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.