Pełni wiary i marzeń, podobni śmiałkom Jazona,
wyprawialiśmy się po złote runo.
Ale nasze wiersze, małe łódki, często tonęły
w otchłaniach.
Nie zostawał nawet ślad. Do Kolchidy dopływała
ledwie garstka.
I jakież łupy? Świadectwo? Prawda? Ocalenie?
Puste słowa.
A może rację mieli jednak ci, co wyskakiwali
za burtę?