Paluchowa zaczęła śpiewać.
Od rana do wieczora. Ludzie we wsi mówili,
że przyśpiewkami łasi się do śmierci.
Śpiew uspokoi dziecko i konia,
to i śmierć zjawi się łagodniejsza.
Wysoki głos przy kurniku,
wysoki głos na drodze do sklepu.
Śpiewaj babciu, śpiewaj.
Wysoki głos wśród drzew i ptaków,
wysoki głos między rzędami schnącej pościeli,
wysoki głos nad parującym rosołem.
Śmierć przyszła w porę, nie jak do sąsiada.
U niego zasłony w oknach. Nikogo w święta i od święta.
Poza szeptem modlitw żywego słowa.
Śmierć o mnie zapomniała – mówi staruszek.
Siedziałem za cicho, kiedy tędy szła.