12/2019

Józef Baran

Ballada podjesienna

lato i już po lecie

rozbłysło i zszarzało

już toczy się

z wolna

przez pustynne pola

jego odcięta na ofiarę Niebu

głowa

jesień podkrada się do okien

dachami

rynnami kominami

szeleści szuści

trzeszczy

w ogrodach-wzburzonych morzach

wzdyma żeglowne listki

nawiewa tysiąc podejrzeń

sto niejasności

powietrze pełne rozstań

od bocianów szykujących się do odlotu

pająki na pajęczynach

tkają lepkie wspomnienia

w ogródkach zwisają bezwładnie

w czarne myśli odziane

głowy ikarów – słoneczników

co nie wytrzymały

pojedynku ze słońcem

na spojrzenia

i słychać coraz częściej

jak

ciężko rozstają się z gałęziami

przejrzałe renety

i od czasu do czasu

tutejsi ludkowie

spadający niedaleko

od jabłoni

Bóg schował się

za chmury

za Wszechświat

Którym Jest

za ostatnie nieba

i udaje że go nie ma

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.