02/2023

Adam Komorowski

„Bez tom wieche z pawich piór”

Krytycznej eseistyce Aleksandra Fiuta przytrafiła się analogiczna historia jak krytyce Stanisława Lacka. Pisał najwięcej i przenikliwie o twórczości autora Wesela i został z nim do tego stopnia skojarzony, że do dziś nikt do tekstów Lacka o innych kwestiach nie wraca. Redukcjonistyczne podejście do eseistyki Lacka pogłębił fakt, że Wyspiański bardzo jego analizy swojej twórczości cenił.

Przywiązanie krytyka do twórczości jednego pisarza, zajmującego centralną pozycję w literaturze swojego czasu, wybranemu dodaje splendoru, ale recepcję tego pierwszego zawęża. Krytyk raz uczepiony wielkiego pisarza ma spore kłopoty z uwolnieniem się. Gdy padnie na krytyka przenikliwego i jego analizy stają się częścią kanonu literatury o wielkim pisarzu, sytuacja jest beznadziejna. Lack – to ten od Wyspiańskiego. I kropka. Co Lack pisał o poezji Tadeusza Micińskiego czy malarstwie Jacka Malczewskiego, nikogo nie interesowało i nie interesuje.

Podobnie jest z Aleksandrem Fiutem. Przez lata związany z Czesławem Miłoszem jako jego asystent i zastępca w Berkeley, w powszechnym odczuciu pozostaje niekwestionowanym autorytetem „miłoszologii”. Jego tom rozmów z Miłoszem Autoportret przekorny, książka Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza (moim zdaniem najlepsza spośród licznych prac o tej poezji) są czytane i wznawiane. A są jeszcze książki Z MiłoszemW stronę Miłosza. Jest współredaktorem Dzieł zebranych Miłosza i redaktorem zbiorów poświęconych mu prac krytycznych. Fiut nie może utyskiwać, że nie jest uważnie czytany, kiedy wypowiada się o naszym Nobliście. Gdy pisze o innych sprawach, czytająca publiczność odmawia mu jednak należnej uwagi.

Jego zbiory wykraczających poza „miłoszologię” prac krytycznych: Pytanie o tożsamość (1995), Być (albo nie być) Środkowoeuropejczykiem (1999), Spotkania z Innym (2006), We władzy pozoru (2015), Po kropce (2016) nie spotkały się z należną uwagą. Po części wynika to z tego, że co najmniej od czasu Pytania o tożsamość eseistyka Fiuta coraz bardziej oddala się od klasycznych wzorców filologii i literaturoznawstwa w stronę antropologii literatury. Literatura staje się punktem wyjścia namysłu nad stanem kultury i próbą określenia miejsca, w którym znalazł się polski inteligent. Posługując się skrótem, można powiedzieć, że autor stara się znaleźć odpowiedź i weryfikować istniejące odpowiedzi na pytanie: „Co ja tu robię?”.

Jest tak, jakby po powrocie z Berkeley na UJ przestrzenne i kulturowe determinanty postrzegania, miejsce, w którym się znalazł (bardziej aniżeli determinanty czasowe czy historyczne), stawały się dla niego najbardziej istotne. Jeśli nadal często powraca do Miłosza, to powodem jest raczej emblematyczność postawy i biografii poety aniżeli sama twórczość. Teraz Miłosz jest Fiutowi niezbędny dla zrozumienia i określenia własnego miejsca.

Fiut zawsze należał do wędrownych klerków wykładających w rozmaitych krajach i uniwersytetach. Im więcej było tych klerkowskich peregrynacji, tym bardziej sobie uświadamiał, że zawsze i wszędzie był skądś. Im więcej świata, tym mniej kosmopolityzmu. Wraz z utrwalaniem się w eseistyce Fiuta fundamentalnej źródłowości miejsca dla naszego postrzegania świata (i nas przez innych) następował odwrót od dzieła literackiego jako jedynego obszaru uwagi krytyka. Coraz bardziej interesowało go piśmiennictwo. To, co zapisane i niekoniecznie aspirujące do artyzmu czy estetycznej wartości, nie tyle świat przedstawiony, ale zapisany: epistolografia, dzienniki, świadectwa i ślady zakodowane w miejscach zawirowań pamięci.

Tak dochodzimy do ostatnio wydanego zbioru esejów Fiuta Wyglądy i wglądy. Na skrzydełku czytamy: „Pisząc o literaturze, autor rozmyśla także o samym sobie, własnej życiowej drodze. Wyglądy i wglądy stają się przez to jego intelektualną biografią, świadectwem długiego życia spędzonego nie tylko w bibliotece”. Trudno się z tym nie zgodzić. Informacja o „długim życiu” jest istotna w kontekście analogii z Lackiem. Żył, jak Stanisław Brzozowski, 33 lata. Szanse, aby kontynuując twórczość, mógł się uwolnić od zblokowania z Wyspiańskim w oczach czytającej publiczności, miał niewielkie. Ponieważ Opatrzność traktuje Fiuta łagodniej, szanse na to, że z uwagą będzie się czytać jego teksty nie tylko o Miłoszu, są większe. I dobrze, żeby tak się stało.

Nieszczęście przydarzyło się w nocie polecającej umieszczonej na tylnej stronie okładki, której autorem jest zapewne jakiś nawiedzony specjalista od marketingu w Wydawnictwie Literackim. Renomowany krakowski wydawca, u którego Fiut wydał większość swoich książek, dotychczas dbał, by te polecenia nie zbliżały się w poetyce do reklamy środków higieny osobistej. Tym razem czytamy: „Sienkiewicz w stylu amerykańskim, Miłosz jako ekolog i feminista, Brodski jako piewca rosyjskiej imperialnej dumy, barokowa Szymborska? Takich portretów raczej nie zobaczymy na lekcjach polskiego. Wybitny znawca literatury polskiej, nierzadko ze szczyptą ironii i humoru, w mistrzowski sposób rozmaitymi (pod)tekstami…”. Itd. By zakończyć: „Dzięki eseistycznemu tonowi i zdolności łączenia ze sobą rozmaitych zjawisk ponad dziejową chronologią książka Aleksandra Fiuta jest lekturą poruszającą. Pełną pasji, z niepokojem stawiającą czasom obecnym zasadnicze pytania”.

Bywa z tymi zachętami i tzw. blurbami na ostatnich stronach okładki różnie. Podobnie bałamutnej nie spotkałem dawno. Roberto Calasso, który jako wydawca przywiązywał do nich dużą wagę, traktując je jako autonomiczny gatunek literacki, i którego zbiory takich notek ukazały się w przekładach na wiele języków (w tym polski), przewraca się w grobie. Książce i jej autorowi wyrządzono krzywdę. Pocieszające może być, że przydarzyło się to Fiutowi po raz pierwszy, rekomendacja Stefana Chwina na ostatniej stronie okładki Po kropce zyskałaby aprobatę Calasso.

Zacznijmy od końca, czyli stawiania „czasom obecnym zasadniczych pytań”. Przyznam, że nie mam pojęcia, jak „czasy obecne” miałyby odpowiedzieć na zasadnicze pytanie, „dlaczego istnieje raczej coś niż nic”. Fiut zadaje pytania niekoniecznie zasadnicze, ale ważne, przede wszystkim dla niego. Nie zadaje ich „czasom obecnym”, co jest pozbawione sensu, ale sobie i czytanym przez siebie pisarzom. Spośród tych zadawanych pytań najważniejsze są pytania o tożsamość, związki wrażliwości z miejscem, w którym się kształtowała, oraz uwikłanie w polskość i Polskę (dla Fiuta zdają się to być dwie modalności).

Pozostawiając na boku bałamutkę „Sienkiewicz w stylu amerykańskim” (czym w domniemaniu miałby być tekst Sienkiewicz w Ameryce traktujący o Listach z podróży do Ameryki), przejdźmy do eseju Moje spotkania z Josifem Brodskim. Wszak to „czasy obecne” stawiają nam nowe pytania, nie my im. W odróżnieniu od niezliczonych tekstów Fiut nie uciekł od kwestii drażliwej, stosunku Brodskiego do Ukrainy i Ukraińców, czyli wiersza Na niepodległość Ukrainy. To wiersz napisany w 1992 roku, po ogłoszeniu przez Ukrainę niepodległości. Fiut pisze: „Miłośnicy poezji Brodskiego próbują ten wiersz zbagatelizować, z ukrywanym zawstydzeniem ominąć albo uznać za jednorazowy wybryk poety, który znany był z rozmaitych prowokacji. Niesłusznie. Brodski stał się tutaj bowiem, poza wszystkim, kontynuatorem długowiecznej rosyjskiej tradycji”. Warto przypomnieć, że już w dawniejszych esejach zwracał uwagę na zaczadzenie Brodskiego rosyjskim szowinizmem, analizując polemikę z Milanem Kunderą czy wspominając wiersz na pogrzeb marszałka Żukowa.

Są wyjątki. W Polsce w 2015 roku Na niepodległość Ukrainy przełożył i próbował dociec źródeł antyukraińskiej histerii poety Leszek Szaruga w tekście Rosyjski kompleks ukraiński. Fiut ten ważny tekst (choć nie przekład wiersza, który odnotowuje w przypisie) przeoczył. Zapewne by się z nim nie zgodził, zdaniem Szarugi bowiem Brodski dostał szału, ponieważ ogłoszenie przez Ukrainę suwerenności uznał za pozbawienie go, jako poety rosyjskiego, prawa bycia prawomocnym dziedzicem wielkiej kultury Rusi Kijowskiej. Szaruga pisze: „Rosja jest tworem historycznie późniejszym. I to jest podstawą jej kompleksu wobec Ukrainy”. I dalej: „Każdy, kto przeglądał podręczniki literatury ukraińskiej i rosyjskiej, wie, że obie są zakorzenione w literaturze staroruskiej, wszakże niewielu wie, że jeden z zabytków tego piśmiennictwa, Słowo o pułku Igora Ukraińcy czytają w ruskim oryginale. Rosjanie zaś w przekładzie na język rosyjski. Tu więc pojawia się kwestia kompleksu młodszego brata, który nie z ducha jest, lecz jedynie z ciała… Pierworództwo Rusi jest tyleż niezbywalne, co niewygodne: należy zatem, co czynią Rosjanie od trzech stuleci, traktować Ukraińców, owych «chachłów», jako starszych, lecz przecież nie w pełni rozwiniętych, niepełnosprawnych braci, których postępowaniem oni muszą kierować. Taką postawę demonstruje Brodski”.

U Fiuta jest nieco odmiennie: „Powstanie niepodległego państwa ukraińskiego wydaje się niektórym Rosjanom czymś niepojętym, oburzającym i niedającym się zaakceptować. Imperialnemu rozjątrzeniu uległ także, niestety, Josif Brodski. Ale wbrew pozorom Na niepodległość Ukrainy nie jest niekontrolowanym wybuchem emocji. To starannie przemyślany i wirtuozowsko wykonany utwór”.

[…]


[Dalszy ciąg wnumerze.]

Aleksander Fiut: Wyglądy i wglądy.
Wydawnictwo Literackie,
Kraków 2022, s. 416.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.