dla Ciebie, być może dla nikogo innego
*
Być może najwęższa uliczka tego miasta szersza jest niż każde ludzkie spojrzenie. Lizbona nie potrzebuje więc literatury, a zwłaszcza nieufna jest wobec fotografii, może jej nawet nie znosi, jak piękna kobieta, która wie, że żadne świadectwa potrzebne nie są, że zbyt szybko podszywają się pretensją prawdy.
Tak, myślę, że będzie Ci tutaj bardzo dobrze.
*
Być może myśl ta przychodzi mi do głowy przy stoliku najstarszej księgarni świata, co oczywiście nie musi być prawdą, jak myśl, która przychodzi mi do głowy, że aby w pełni rozkoszować się miastem, należy, ba!, nic prostszego, czyli niemożliwego, należy znaleźć alefa miasta. A można to zrobić i wszędzie, i nigdzie, lecz tylko wówczas, gdy go się w ogóle nie szuka, gdy uda się zapomnieć o poszukiwaniu, a może zapomnieć w ogóle. Na przykład gdy zaśnie się przy stoliku najstarszej księgarni świata, co oczywiście nie musi być prawdą, jak myśl, która przychodzi mi do głowy, żeby zasnąć przy stoliku najstarszej księgarni świata.
*
Być może było tutaj, w kawiarni „A Brasileira”, głośno, czy zawsze i o każdej porze tak było? A gdy było głośno, czy zamykał oczy i chciał być gdzie indziej? A potem przyszło do niego, żeby być kimś innym? Albo kimś jeszcze? Więc może nie uciekał stąd, tylko chciał to miasto pomnożyć, rozdrabniając siebie albo raczej poszerzając?
*
Być może Alberto Caeiro, najważniejszy wśród heteronimów, czyli wirtualnych osobowości, które zrodził z siebie Pessoa, wymyśliwszy któregoś razu, że rozmnoży się, bo nie wystarczały mu granice siebie, więc Caeiro, mistrz i nauczyciel, najlepsza, źródłowa wersja samego lizbońskiego stwórcy, ogłasza wiersze, które nie chcą niczego innego, jak tylko tego, by były wskazaniem na samo piękno widzialnego świata.
Być może trzeba to wciąż przypominać: to świat świeci, a literatura tylko odbija. Być może. A być może wie to każde dziecko, którym powinniśmy się w końcu stać.
[…]
[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]