07-08/2024

Agnieszka Kosińska

„Cały czas porównuję Pana z Audenem”.
Pierwszy biograf Miłosza

Kiedy 14 czerwca 1968 roku Jan Goślicki wysłał z Zurychu do Berkeley pierwszy list do Czesława Miłosza, był trzydziestojednoletnim polonistą, który, ukończywszy studia na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz przepracowawszy kilka lat w Instytucie Badań Literackich, postanowił szukać swojej drogi twórczej i życiowej poza tymi środowiskami, a nawet poza krajem. Tym bardziej że jego zainteresowań Stanisławem Brzozowskim oraz Györgyem Lukácsem nikt wówczas nie podzielał. Goślicki w tym liście prosi autora Człowieka wśród skorpionów o radę, czy warto na Zachodzie zajmować się Brzozowskim, pisać w obcym języku o nim, szukać wydawców.

„Szczerze mówiąc, nie chciałem Panu zawracać głowy projektami i zwrócić się do Pana z prośbą o ocenę gotowej rzeczy. Ale Jerzy Stempowski doradził mi przekonywująco, żeby napisać zaraz. Wobec tego piszę i nie jestem zadowolony z tego, że mój list wygląda dość chaotycznie – ale to pierwsze dni nowej sytuacji, kiedy jeszcze rano chodzi się na Fremdenpolizei, a wieczorem pisze listy i nawet rozmawia z Polską, ściślej z rodzicami, przez telefon i działa trochę na ślepo, pomiędzy poczuciem winy, a radosnymi planami na przyszłość, depresją i euforią itd.”1.

Miłosz odpowiada natychmiast, 19 czerwca 1968 roku. I nie ma się co dziwić: młody, nieznany poecie polonista z Krakowa trafił we wszystkie jego czułe punkty.

Ta ponadtysiącstronicowa korespondencja prowadzona w latach 1968–1981 (oraz kilka listów z końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku) układa się w pasjonującą, drapieżną powieść o Polsce i świecie. Narracyjny talent Goślickiego, ostry i ironiczny umysł, dogłębna znajomość literatur wielu obszarów językowych (i języków) – wszystko to powoduje, że Miłosz natychmiast włącza się w rozmowę. Czeka na listy, popędza go i naciska, wymyśla tematy, jest bardzo ciekaw, na jakie drogi skieruje go młodszy o 26 lat emigrant mieszkający w Szwajcarii. Już jesienią 1968 roku Miłosz zwierzy się: „[…] bardzo cenię Pana listy, bo dzisiaj już rzadko uprawia się korespondencję dla «wymiany myśli». Polscy emigracyjni czytelnicy (pomijam paru przyjaciół) nigdy nie piszą. Wiem, że czytają, ale co się dzieje w ich głowach, nie mam pojęcia. W ogóle nie rozumiem polskiej mentalności”.

To wyjątkowy zbiór w bogatej epistolografii poety. Obszernością dorównuje tylko listom wymienianym z Jerzym Giedroyciem. Temperamentem korespondencji z Zygmuntem Hertzem (szkoda, że czytelnik zna tylko listy Hertza do Miłosza, bo tylko takie, na jego życzenie, zostały opublikowane, pisząca te słowa zna całość) i może z Tadeuszem i Ireną Krońskimi. Jednak do żadnego z tych zbiorów się nawet nie zbliżają pod względem głębokości i brawury intelektualnej refleksji na tematy drażniące, powiedzielibyśmy nawet straszne, zbójeckie: Polska, polskość, emigracja, antysemityzm, nacjonalizm, Rosja. Sprawy wersologii i umęczonej duszy Witkacego, nuda wiejąca z książek Aleksandra Sołżenicyna, w przeciwieństwie do pamiętnika mówionego Aleksandra Wata, szczególnie cenni ci, u których „Moskal wszczepiony w duszę”, a więc ci, co znają wagę Rosji; Polska po 1939 roku i co się nie wydobyło, bo nie mogło, tak straszne to były traumy; o kłamstwie Popiołu i diamentu Jerzego Andrzejewskiego, o Janie Lechoniu, poezji anglosaskiej i jej przystawalności do polskiego doświadczenia powojennego; rola inteligencji jako klasy społecznej, a właściwie intelektualna historia Europy, ruchy religijne, lollardzi w Anglii i Szkocji XIVXV wieku, husyci. Znajdujemy na przykład fascynującą analizę Marca ’68: „Mało kto uświadamia sobie, że marzec ’68, wściekły wybuch nacjonalizmu etc. to była pierwsza w dziejach Polski «rewolucja kulturalna» w 99% wywołana i kontrolowana przez telewizję. Tu dopiero wyłazi szydło z worka. Gdyż telewizory te były «nasze», ukochane, prestiżowe, ratalne, wydźwignięte z gruzów, jakie faszyzm pozostawił itd. I «ulubieńcy publiczności». Obłęd. Jaka będzie literatura tej formacji?” (list Goślickiego z 30 kwietnia 1969 roku).

Goślicki pod auspicjami Miłosza przygotowuje antologię rosyjskiej myśli religijno‑filozoficznej, tłumaczy z rosyjskiego, wydawcą zostaje Giedroyc. Jest to obszar, który szczególnie fascynuje Miłosza, a że jest także pasją Goślickiego, widać po temperaturze poszukiwań, pytań, intensywności podjętych przez antologistę prac poszukiwawczych, co z kolei daje pojęcie o jego rozeznaniu w filozoficzno‑literackiej myśli rosyjskiej, szczególnie tej mało znanej, którą chce przyswoić polszczyźnie. Niebagatelny jest fakt, że i dla Goślickiego Rosja nie jest li tylko teoretycznym fantomem: „[…] proszę pamiętać, że ja pamiętam (trochę) Rosję do 42 r. i potem byłem kilka razy (64–66)” – zwierzy się w liście z 15 maja 1969 roku. „Zabawne, że prawie wszystko, o czym Pan pisze, kontaktuje z moimi wspomnieniami. Lwów 1940 roku pamiętam naturalnie jak przez mgłę, film z kilku szczegółów, granatowe mundury NKWD, fasada «Kultorgu», którego dyrektorem został nieoczekiwanie mój ojciec, zbiegły do Lwowa z Warszawy, jacyś Rosjanie, dla których Lwów był metropolią i właściwie nowoczesnym Babilonem, kościół Jezuitów, w którym wychowywano mnie do 1943 r.” (list z 14 sierpnia 1968 roku).

Połączył ich Brzozowski, ale prawdziwie wielkim tematem była dla nich obu rosyjska myśl filozoficzna i religijna. Miłosz: „Wszystko zaczyna się od teologii i do teologii wraca. […] Moja teza jest taka: w 1969 widać, że wszystko co wartościowe w Rosji ostatnich 50 lat, wywodzi się z tradycji chrześcijańskiej. Toteż myślenie rosyjskie o drogach Rosji, o jej przeznaczeniach jako kraju chrześcijańskiego nabiera aktualności. I czy przed rewolucją czy po, czy na emigracji czy tam, nie ma znaczenia. Rzucam nazwiska: Dostojewski, Sołowiow, Rozanow, Szestow, Bierdiajew, Łosskij, Trubeckoj, Fedotov, Weidle – przypadkowo, można chyba inne. […] I jest wiadomo, że gdyby dzisiaj jakimś cudem tam zelżało, byłaby tam prawdziwa eksplozja religijna. […] Polska nigdy nie umiała umieścić w centrum myśli problemu cierpienia. Toteż oś książki dla Polaków powinna być tym właśnie – bo Rosjanie w tym się specjalizowali. Dla Polaków to lecznicze” (kwiecień 1969 roku). Goślicki: „Nie zostałem nawet muśnięty przez marksizm – to przyszło znacznie później – ani też przez polski romantyzm. Główną lekturą byli dla mnie zawsze Rosjanie. Szczególnie pisarze mało dziś znani: Garszin, Kuzmin, Priszwin, Korolenko, oczywiście Dostojewski, Gogol”. (15 kwietnia 1969 roku).

W ich planie życiowym (w rozumieniu Bildungsroman) literatura była na pierwszym planie. „Literatura to głosy. Te głosy nie muszą być pierwszej jakości. Na dobrą sprawę wystarczy mi Biblia Wujka, Mickiewicz i trochę wierszy Norwida” (Miłosz, wiosna 1969 roku).

Połączyła ich także sytuacja egzystencjalna: emigrant‑mistrz („Od 1946 właściwie mieszkam za granicą”, list z 10 lutego 1969 roku) spotyka emigranta‑ucznia: obaj podjęli decyzję o emigracji (Miłosz w 1951, Goślicki w 1968 roku), zarabiali na utrzymanie własne i rodzin, wykładając literaturę na zachodnich uniwersytetach, a ich życie nie „na niby” polegało na wyznaczaniu sobie i spełnianiu „prywatnych obowiązków”. Na pewno łączyła ich awersja do polskiego nacjonalizmu, katolicyzmu w wydaniu ludowym, polonistycznych kurczowych rozpraw i postaw. Połączyła ich również opinia na temat krajowego środowiska literatów: co wyraził Goślicki: „[…] literatura polska lat 49–69, z nielicznymi wyjątkami, jest mi osobiście nienawistna. W dodatku dochodzi do tego brzydka kwestia forsy, niesłychanej forsy, którą ciągnęli ci literaci – ach, te posadki w zespołach filmowych, te recenzje wewnętrzne, te nieśmiertelne tantiemy ZAiKSu, te scenariusze, telewizje, mój Boże. Nawet ja, skromny ostatecznie człowiek, dostawałem za miesiąc pracy w IBLu 1060 zł (pierwsza pensja), ale za tzw. «kolumnę recenzji» w «Życiu» 10 stron – 2400 zł. Kiedy się w ostatnich latach wchodziło do kawiarni ZLP na Krakowskim, mowa była przy wszystkich stolikach o PKO, oleju, świecach zapłonowych i czy VW lepszy od Renaulta. Kręciłem się, chcąc nie chcąc, w tych sferach i jeszcze dziś wymienić mogę bez trudu źródła zarobków Naszych Nieugiętych. I dlatego nie bardzo mi się podoba lektura ich tekstów na Zachodzie bez upowszechniania okoliczności towarzyszących” (15 kwietnia 1969 roku).

Miłosz rozpoznaje w Goślickim człowieka niezawisłego, więcej: wściekle niezależnego, o bardzo rozwiniętym zmyśle krytycznym. Dokładnie tak, jak on.

[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.