09/2023

Liliana Sonik

Cezarego Łazarewicza błąd metody

„Takich jak wy, zrzuca się ze schodów!” – mówił minister‑kierownik Urzędu do Spraw Wyznań Kazimierz Kąkol do Bogusława Sonika i Jerzego Budynia ze Studenckiego Komitetu Solidarności podczas spotkania z pracownikami i studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego w roku 1978.


Reportaż historyczny cieszy się w Polsce estymą i popularnością. W ostatnich latach do korowodu uznanych autorów posługujących się tą formą dołączył Cezary Łazarewicz. Książka Żeby nie było śladów: sprawa Grzegorza Przemyka została świetnie przyjęta przez czytelników, a później zainteresowała recenzentów oraz jury nagrody literackiej „Nike”.

Łazarewicz sytuował się blisko bohaterów i opisywał następstwa znalezienia się w orbicie „sprawy Przemyka”. W totalitarnym państwie indywidualny los poddany był miażdżącemu działaniu aparatu władzy. Ukazanie mechaniki niszczenia ludzi czyni z opowieści o śmiertelnie pobitym maturzyście traktat o władzy, polityce i historii PRL lat osiemdziesiątych XX wieku. Gdyby ktoś wątpił, czy reportaż historyczny jest pełnoprawną literaturą, tego opowieść Łazarewicza nakłoni do zmiany zdania. Siła książki tkwi w umiejętności przedstawienia „mrówek i mrowiska”: historii konkretnych osób i historii pokolenia.

Wydawać by się mogło, że pisząc Na Szewskiej. Sprawa Stanisława Pyjasa, Łazarewicz skorzysta z własnych, dobrych doświadczeń. Wszak nawet tytuły obydwu pozycji są identycznie skonstruowane. Tytuły tak, ale nie książki. Ponieważ w Na Szewskiej autor uwagę skupił na Stanisławie Pyjasie i Lesławie Maleszce, w zasadzie abstrahując od systemu, którego koronkowej roboty produkowania faktów nie dostrzegł.

A przecież dwudziestoczteroletni student Stanisław Pyjas nie byłby zginął w bramie krakowskiej kamienicy, gdyby nie system, którego Służba Bezpieczeństwa była wytworem i gwarancją bytu. Także Maleszka nie stałby się pilnym płatnym donosicielem – Ketmanem – gdyby w piekielny krąg nie wciągnęła go machina inwigilacji stworzona przez SB. Jeśli od tego tła abstrahujemy, niczego nie zrozumiemy.

*
Nie było chyba tytułu prasowego ani portalu internetowego, który by Na Szewskiej przemilczał. Autor udzielił wielu wywiadów, brał udział w spotkaniach autorskich i dyskusjach. Jednakże nie wszyscy recenzenci książkę przeczytali, bo odnieść można było wrażenie, że jedyną interesującą ich sprawą była teza (a raczej supozycja), iż student Pyjas zginął przypadkowo. Po prostu banalnie spadł z piętra przez niską barierkę. Było oczywiste, że to przyciągnie uwagę. Ostatecznie „sprawa Pyjasa” intryguje i zastanawia od czterdziestu pięciu lat. Powstały na ten temat książki, artykuły i filmy. Spośród fabularnych wymienić trzeba Gry uliczne Krzysztofa Krauzego, który reżyserował też dokument o Pyjasie Spadł, umarł, utonął. Ważną rolę odegrał również nagradzany na międzynarodowych festiwalach dokumentalny obraz Ewy Stankiewicz i Anny Ferens Trzech kumpli z roku 2008. Zaprzeczająca dotychczasowym narracjom książka znanego reportażysty musiała wywołać mocne echo i sporo zamieszania. Supozycja, że Pyjas zginął, spadając ze schodów, a Stanisław Pietraszko, który widział Pyjasa ze śledzącym go mężczyzną, równie banalnie się utopił, nie jest zawieszona w próżni. Autor Na Szewskiej w języku reportażu historycznego rozpisuje ustalenia z ostatniego, zakończonego w roku 2019, śledztwa. Śledztwa umorzonego z powodu niewykrycia sprawców.

Informujący o tej decyzji prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Gramza mówił: „Według nas to zdarzenie miało charakter czynu przestępczego i polegało na tym, że Stanisław Pyjas został pozbawiony życia w sposób umyślny”, z czym (pozornie) kłóci się ciąg dalszy wypowiedzi: „Bezspornie udało się stwierdzić, że obrażenia na ciele Stanisława Pyjasa powstały na skutek upadku z dużej wysokości i upadek nastąpił w miejscu znalezienia zwłok”. Ostatnie zdanie podważa nie tylko ustalenia śledztw poprzednich, lecz także opinię biegłych z roku 1977. Bo dwa tygodnie po śmierci Pyjasa przeprowadzono wizję lokalną, w wyniku której biegli stwierdzili, że „wykluczyć trzeba aby upadek denata nastąpił z któregokolwiek piętra (przez poręcz klatki schodowej) na posadzkę kamienną…”1.

Pragmatyka prawa karnego i esprit reportażu
Wobec takiej materii – zawiłej i wcale nie jednoznacznej – strategie prokuratora i pisarza powinny, a nawet muszą się różnić. Problem sygnalizował już Roman Graczyk: „Jest oczywiste, że tylko reguły prawno‑karne mają zastosowanie w ramach odpowiedzialności karnej. Ale książka o sprawie Pyjasa nie jest sądem karnym. Dlaczego więc jej Autor tak ją skonstruował?”.

Skupienie się na logice typu prokuratorskiego niesie poważne konsekwencje. Bo przecież nie jest Na Szewskiej ani kryminałem, ani thrillerem. Praktyki stosowane przez SB były w PRL legalne, podczas gdy legalnymi być nie powinny, ponieważ łamały elementarne prawa nadrzędne, czyli prawa człowieka. Dla prokuratora zasadą oceny zjawisk jest zgodność (lub niezgodność) z prawem. Dla pisarza zaś podstawą osądu nie jest prawo obowiązujące w danym momencie, tylko kategorie moralne, psychologiczne, ideowe czy kontekst społeczny… Cytowana wyżej pogróżka ministra Kąkola nie ma wartości dowodowej, ponieważ wypowiedziana została już po śmierci Pyjasa. A przecież wiele wyjaśnia. Podobnie jak informacja, że SB podtruwała Teresę Honowską i Bogusława Sonika, szkicuje kontekst, który pozwala zrozumieć, o co chodziło zbuntowanym studentom2.

Skupiając się na relacjonowaniu kolejnych śledztw, autor opuszcza pole właściwe literaturze. I nie jest to zabieg korzystny ani obojętny. Pyjas wyczytany z akt i kilku świadectw osób niekoniecznie blisko go znających staje się karykaturą chłopaka, którego dobrze pamiętam. Bo Pyjas z książki nie budzi sympatii, raczej przeciwnie. Z kolei sylwetka Lesława Maleszki – drugiego, niemal równorzędnego bohatera – budowana jest głównie ze świadectw ludzi nim zafascynowanych. Oczywiście Łazarewicz wielokrotnie podkreśla, że mamy do czynienia z kapusiem, z tajnym współpracownikiem SB, ze zdrajcą, ale nie udaje mu się Ketmana‑Maleszki ani odsłonić, ani zrozumieć. Zamiast dramatycznego napięcia otrzymujemy zbiór prawdziwych lub naciąganych anegdot.

Nie takiej jakości opowieści spodziewać się można było od autora Żeby nie było śladów. Co się wydarzyło? Dlaczego w relacji o śmierci i zdradzie nie ma aktora bodaj najważniejszego, czyli systemu? Systemu, który jednego z trzech przyjaciół doprowadził do śmierci, drugiego do haniebnej zdrady, a trzeciego skazał na wieczne zamotanie w tej upiornej sytuacji.

To zrozumiałe, że funkcjonariuszom SB Łazarewicz poświęca niewiele uwagi. Jednakże ta odległa perspektywa przynosi dość nieoczekiwany efekt. Okazuje się bowiem, że scharakteryzowany w kilkunastu zdaniach dyrektor Departamentu III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i szef SB generał Adam Krzysztoporski jawi się jako nieledwie najsympatyczniejsza postać w Na Szewskiej. Cytuję: „Inżynier budowy okrętów, władający biegle kilkoma językami, reformator i wizjoner. Pierwszy wprowadził w swoim departamencie komputerowy system rejestracji informacji operacyjnych. Podlegało mu 49 naczelników wydziału III w terenie” (s. 49). Po śmierci Pyjasa Krzysztoporski przyjechał do Krakowa. Zapamiętał teczkę rozpracowania Pyjasa. „Było w niej zaledwie kilka kartek (nie zachowała się do dzisiaj) i żadnego śladu, że przeciwko studentowi Resort prowadził jakiekolwiek działania niezgodne z prawem” (nb. teczka inwigilacji Pyjasa istnieje). Szef SB oburzył się na brutalny język anonimów wzywających do wykończenia Pyjasa. A potem zapytał, czy jego podwładni pobili Pyjasa. „Stanowczo zaprzeczyli. Wyjechałem uspokojony” – relacjonuje Łazarewicz. I z tą uspokajającą wizją nas zostawia.

Czy ja śnię? Generał SB nie kłamał, nie alkoholizował się, może nawet papierosów nie palił, za to rumienił się, gdy przeczytał grube słowo? To, że wiedząc, iż anonimy pisali jego pracownicy, równocześnie godził się na okłamywanie śledczych z prokuratury, widocznie było „legalne” i uzasadnione. Bo generał ufał bezgranicznie swoim ludziom. Po prostu człowiek honoru!

Nie z własnej inicjatywy poznałam wielu funkcjonariuszy SB. Byli rozmaici: brutalni i chamscy albo ułożeni i grzeczni. Ci sami. W zależności od potrzeb i okoliczności.

[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

Cezary Łazarewicz: Na Szewskiej. Sprawa Stanisława Pyjasa.
Czytelnik,
Warszawa 2023, s. 424.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.