Taki sposób definiowania wspólnoty jak w powyższym fragmencie Wojny i pokoju uznać można za jeden z przejawów „konsolidacji [rosyjskiego] narodowego samoprzedstawienia” (Ewa M. Thompson, Trubadurzy imperium. Literatura rosyjska i kolonializm, przeł. Anna Sierszulska, „Universitas”, Kraków 2000). W szczytowym momencie istnienia rossijskoj imperii ów sugestywny obraz niemal mistycznej jedności elementów społecznych i kulturowych konstytuujących, zdaniem Tołstoja, naród rosyjski doskonale spełniał funkcję utwierdzającą i gloryfikującą polityczne (również międzynarodowe – znajdujące odzwierciedlenie w najnowszym kształcie granic) status quo oraz stanowiących uzasadnienie dla istnienia caratu.
Optymizm samego Tołstoja nie trwał zbyt długo. W latach dojrzałych autor Spowiedzi zakwestionować miał ideę państwa, postrzeganego przezeń odtąd jako zaprzeczenie idei chrześcijańskich i domena zinstytucjonalizowanej przemocy.
Natasza przestała tańczyć ludowe tańce… W porewolucyjnej Rosji (a potem: Związku Sowieckim) akcentowano i wcielano w życie ideę ponadnarodową. Komunistyczni dyktatorzy Europy odbywający pielgrzymki do Moskwy zapraszani byli na daczę Stalina w Kuncewie, gdzie od dwudziestej drugiej do szóstej rano jedzono, pito, oglądano filmy z całego świata (między innymi z obszernej kolekcji „odziedziczonej” przez generalissimusa po Goebbelsie) oraz… tańczono. Gospodarz nieodmiennie stał przy patefonie, nastawiał płyty i obserwował. Goście wirowali – z pełnymi brzuchami, z nieznośnym wódczanym szumem w głowach, w parach męsko‑męskich. Najzdolniejszym i najbardziej wytrwałym spośród danserów był Wiaczesław Mołotow, celujący w tańcach salonowych, z jego ulubionym walcem. To właśnie z sowieckim ludowym komisarzem spraw zagranicznych (tym samym, który formalnie odpowiadał za niemiecko‑sowiecki pakt z 23 sierpnia 1939 roku, którego tajny protokół rozstrzygał de facto o kolejnym rozbiorze Polski) tańczył w roku 1948 Jakub Berman, drugi po Bierucie w hierarchii notabli komunistycznego państwa powstałego na gruzach
Lezginkę, ten najpopularniejszy taniec ludów Kaukazu, czeczeńscy najemnicy Ramzana Kadyrowa, mordujący Ukraińców w imieniu Federacji Rosyjskiej i Władimira Putina, wykonali w lipcu 2022 roku przed siedzibą władz właśnie zdobytego ukraińskiego Siewierodoniecka. Świeciło słońce, wokół placu grzały się bojowe wozy piechoty z literą Z nabazgraną białą farbą na przedniej ścianie, a brodaci najemnicy wyciągali ręce i rozcapierzając palce dreptali w miejscu, podskakiwali, opadali na kolana i powstawali. Czarne mundury dobrze określały ich faktyczną rolę – zwiastunów śmierci, uczestników wielkiego rosyjskiego danse macabre, trwającego na tych ziemiach od kilku stuleci.
Bo czarna imperialna lezginka, czarna imperialna czeczotka, czarny imperialny trepak tańczone są dziś na Charkowszczyźnie i Chersońszczyźnie, w Donbasie i na Krymie, nad zbiorowymi grobami w Buczy, w Irpieniu i w Iziumie, w pobliżu działających i nieczynnych elektrowni atomowych, w obozach filtracyjnych i koncentracyjnych, na ruinach domów, centrów handlowych, hal sportowych, kin i teatrów, między innymi Teatru Dramatycznego w Mariupolu, w którym – jak donoszą media – przysypane gruzami zwłoki kilkuset ofiar bombardowania Rosjanie postanowili zalać betonem.