04/2021

Janusz Drzewucki

Czytając Różewicza (4)

Klasykiem współczesnej poezji – i szerzej literatury – polskiej okrzyknięto go szybciej niż szybko. Nie dość, że w roku 1953 nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego opublikował Wybór wierszy, zawierający utwory z pięciu dotychczas wydanych tomików, poczynając od Niepokoju (1947), a na Wierszach i obrazach (1952) kończąc, to w 1957 roku Wydawnictwo Literackie ogłosiło jego liczące cztery i pół setki stron Poezje zebrane. Gwoli przypomnienia, pod płócienną oprawą pomieszczono wiersze z dziewięciu zbiorków od Niepokoju do Poematu otwartego, w tym także wiersze ze zbioru utworów satyrycznych Uśmiechy, co pozwalało już wtedy przypuszczać, że pisane pół żartem, pół serio utwory Tadeusz Różewicz traktował jak najbardziej poważnie. W roku 1957 był on przede wszystkim poetą, chociaż także prozaikiem, autorem niezbyt obszernego, wydanego raptem dwa lata wcześniej zbioru opowiadań Opadły liście z drzew, no i oczywiście prozatorskich humoresek zamieszczonych we wspomnianych Uśmiechach. Pierwszy ze swoich dramatów, mianowicie Kartotekę, miał opublikować dopiero za trzy lata.

Gdy w roku 1972 Henryk Vogler ogłosił pierwszą poświęconą twórczości Różewicza książkową monografię, pisarz był już nie tylko poetą, lecz także prozaikiem i dramaturgiem – jeśli wolno się tak wyrazić – pełną gębą. Nie licząc wielu wybitnych tomów poetyckich, wydanych w międzyczasie, takich jak np. Formy, Rozmowa z księciem, Twarz trzecia czy Regio (rekapitulację dorobku w dziedzinie liryki stanowiły liczące bez mała osiemset stron Poezje zebrane wydane w 1971 roku przez Ossolineum), był on podówczas autorem także zbiorów opowiadań Przerwany egzaminWycieczka do muzeum oraz mikropowieści Śmierć w starych dekoracjachMoja córeczka, wreszcie siedmiu sztuk teatralnych ogłoszonych w tomie Utwory dramatyczne (1966). Nie sposób nie dodać, że miał już wtedy w dorobku również publikacje z pogranicza prozy i dramatu Teatr niekonsekwencji (1970) oraz z pogranicza prozy beletrystycznej i eseistyki Przygotowanie do wieczoru autorskiego (1971), a na dodatek kilka ogłoszonych w czasopismach scenariuszy filmowych, powstałych we współpracy z bratem Stanisławem Różewiczem oraz z Kornelem Filipowiczem. Fakt, że jest autor Niepokoju najwybitniejszym i najwszechstronniejszym pisarzem, jaki zadebiutował po II wojnie światowej, był wtedy nie tylko oczywisty, lecz także bezsporny. A przecież – co Vogler akcentuje na ostatniej stronie swojej książki – pisarz dopiero co skończył ledwo pięćdziesiąt lat, a zatem znajduje się poniekąd w połowie twórczej drogi. „Jest to – biorąc pod uwagę cykl stuleci – czas środka. Czas podsumowania. Ale także czas początku” – taką oto konstatacją monografista konkluduje rozważania o wielorodzajowym i wielogatunkowym pisarstwie Tadeusza Różewicza

Jak się wcześniej rzekło, licząca prawie sto siedemdziesiąt stron książka zatytułowana nomen omen Tadeusz Różewicz ukazała się w roku 1972 nakładem PIW w serii „Portrety współczesnych pisarzy polskich”, którą potocznie nazywano „złotą serią”, elementem literniczych, czarno-białych okładek (a ściślej – obwolut) z tej serii był bowiem szeroki złoty pasek, drukowany na ukos, niczym szarfa. Żywot serii nie był zbyt długi, jednak warto odnotować, że ukazały się w niej książki, m.in. o Jarosławie Iwaszkiewiczu (Andrzeja Gronczewskiego), o Władysławie Broniewskim (Tadeusza Bujnickiego), o Zofii Nałkowskiej (Bogdana Rogatki), o Konstantym Ildefonsie Gałczyński i Julianie Przybosiu (obydwie pióra Wiesława Pawła Szymańskiego), o Jerzym Zawieyskim i Tadeuszu Nowaku (jedna i druga autorstwa Jana Zdzisława Brudnickiego). W serii tej ponadto wydano monografie Ksawerego Pruszyńskiego, Michała Choromańskiego oraz Stanisława Lema. Jeśli dobrze pamiętam, ostatnimi książkami z tego cyklu były prace Stanisława Stanucha o Andrzeju Bursie i Bogdana Rudnickiego o Marku Hłasce.

W roku 1972 ukazała się tylko jedna książka Różewicza, czyli wydane podobnie jak rok wcześniej Poezje zebrane przez Ossolineum – Sztuki teatralne; tom liczący dziewiętnaście utworów, poczynając od KartotekiGrupy Laokoona, przez Spaghetti i miecz oraz Akt przerywany, po Starą kobietę wysiadujeNa czworakach. Nie mogę nie dodać, więc dodaję: tego samego roku Wisława Szymborska ogłosiła zbiór Wszelki wypadek, a Anna Świrszczyńska Jestem baba. Kazimierz Brandys wydał głośne Wariacje pocztowe, Andrzej Kijowski namiętnie dyskutowany Listopadowy wieczór, a Tadeusz Drewnowski fundamentalną książkę o Tadeuszu Borowskim Ucieczka z kamiennego świata. Na emigracji wyszły Prywatne obowiązki Czesława Miłosza, Obecność mitu Leszka Kołakowskiego i Granatowy goździk Mariana Pankowskiego. Laureatem literackiego Nobla został autor przetłumaczonych już na język polski Zwierzeń klownaKońca podróży służbowej Heinrich Böll. W Wenecji zmarł Ezra Pound – pojawiający się najpierw w poemacie Równina, a w przyszłości i w innych utworach Różewicza, takich jak Jestem nikt, Szkoda czy jeden z Ojców kościoła poezji.

Pisząc monografię twórczości Różewicza, Vogler miał już w swoim interesującym dorobku literackim (przede wszystkim prozatorskim, ale także dramaturgicznym i poetyckim) oraz krytycznoliterackim, także niewielki szkic Różewicz, opublikowany jako druk zwarty przez ZAiKS. Należał do grona najwierniejszych przyjaciół pisarza, czego dobitnym świadectwem Korespondencja 1948–2012 między Wiesławą i Tadeuszem Różewiczami a Romaną i Henrykiem Voglerami (ogłoszona w roku 2019); to właśnie on jest pierwowzorem Samuela, jednego z bohaterów opowiadania w Najpiękniejszym mieście świata.

Czytam teraz w Roku Tadeusza Różewicza książkę Henryka Voglera bodajże trzeci raz w życiu. Pierwszy raz czytałem ją wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w trakcie studiów polonistycznych na UJ, czyli na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku (samego Voglera widywałem na cotygodniowych spotkaniach pod legendarnym w Krakowie adresem: Krupnicza 22), a zatem kilka lat po jej publikacji, drugi raz kilka lat temu – gdy postanowiłem przeczytać jedna po drugiej według mnie najważniejsze książki o tym pisarzu pióra: Kazimierza Wyki, Tadeusza Drewnowskiego, Stanisława Gębali, Stanisława Burkota, Zbigniewa Majchrowskiego, Tadeusza Kłaka, Jacka Łukasiewicza, Andrzeja Skrendy. Czytając rzecz Voglera teraz, starałem się wyłączyć – jeśli to możliwe – wszystko, co o Różewiczu napisano po Voglerze, a więc to, co w życiu na jego temat przeczytałem, co znam, co zapadło głęboko w moją świadomość. Do jakich wniosków doszedłem?

Wielką zaletą narracji Voglera jest jej krytycznoliteracki, a zatem nie literaturoznawczy, naukowy, akademicki tenor. Wywód Voglera jest jasny, precyzyjny i zrozumiały, a ponadto przekonujący. Rzecz jednak nie w tym, że krytyk towarzyszący pisarzowi od początku, z książki na książkę, sprzyja mu, wtóruje mu, wspiera go w sensie intelektualnym czy duchowym, lecz w tym, że go rozumie, że ogarnia poznawczo i emocjonalnie jego kreacyjne intencje oraz realizacje. Co znamienne, podkreślając pokoleniowy wymiar głosu Różewicza, Vogler umieszcza go w szerokim kontekście literatury polskiej, o czym świadczą znaczące odwołania do twórczości Schulza, Gombrowicza i Witkacego, ale także Mickiewicza i Norwida, a nawet Marii Dąbrowskiej i Sławomira Mrożka. Nie bez konsekwencji wydają się odniesienia do Goethego, Becketta i Ionesco, do Cendrarsa oraz Benna. Najistotniejsze i najcenniejsze w tej książce wydaje się to, że Vogler pisze o Różewiczu, nie oglądając się na nikogo, a zatem tylko we własnym imieniu, na własną odpowiedzialność, zgodnie z własną wiedzą oraz intuicją; także wtedy, gdy stara się zobaczyć polskiego poetę w kontekście „starego Tołstoja” i „młodego Rimbauda”.

W poszczególnych rozdziałach przedstawia Vogler cztery podstawowe tematy Różewicza, a więc: Dom, Świat, Raj oraz Ciało, w następnych zaś omawia zagadnienie tak specyficznej dla tego autora egzystencjalnej formuły Stabilizacji, a na samym końcu przeprowadza coś w rodzaju inwentaryzacji pisarskiej Poetyki autora Pogrzebu po polsku. Nie bez znaczenia pozostaje, a wręcz przeciwnie – kapitalne znaczenia ma i to, że badacz nie poddaje analizie osobno liryki, osobno epiki, osobno dramatu, ale że swoje analizy oraz interpretacje przeprowadza i unaocznia równocześnie na liryce, epice i dramacie Różewicza. Tym samym twórczość tego autora jest dla niego dziełem na wskroś i w pełni integralnym. Nie bez znaczenia pozostaje ponadto fakt, że – jak wcześniej wspomniałem – twórczość samego Voglera była wielogatunkowa, a i Różewicz wprost czy nie wprost sugerował właśnie integralny charakter swojego pisarstwa niezależnie od jego różnorodności rodzajowej, czego świadectwem publikacja w jednym tomie poezji i prozy (Uśmiechy z 1955 i 1957 roku), wierszy i prozy poetyckiej (Formy – 1958, Regio – 1969), poezji i dramatu (Zielona róża. Kartoteka – 1961, Nic w płaszczu Prospera – 1961), na wszelki wypadek dodając jeszcze ogłoszony w rok po ukazaniu się monografii przekrojowy tom Poezja. Dramat. Proza (Ossolineum 1973)! A zatem, gdy Vogler twierdzi, że Różewicz: „umie pisać tylko w imieniu własnym, pisze zawsze o sobie i od siebie (bez względu na to, czy to będzie poezja, proza czy nawet dramat), pozostaje ustawicznie w wąskim kręgu własnej psychologii i fizjologii”, to przecież nie rzuca słów na wiatr.

W trakcie chronologicznej, a jednak równoległej lektury liryki, epiki i sztuk teatralnych Różewicza pokazuje Vogler, jak pisarz wyzwalał się z międzywojennego, ale też narzuconego przez tradycję romantyczną – a przecież ograniczającego wolność twórczą – kręgu Bóg i Ojczyzna, jak doszedł do motywu śmieci i śmietnika jako prefiguracji współczesnego i nowoczesnego (co nie zawsze oznacza przecież to samo), a w konsekwencji – dodaję od siebie – ponowoczesnego świata. Ponadto celnie wychwycone przez badacza motywy: dziecka, anioła, karuzeli, mięsa i nicości miały się okazać ważnymi motywami także późnej twórczości wielkiego artysty (gdyby skorzystać z tytułu głośnej książki Mieczysława Wallisa z 1975 roku). Akcentując raz i drugi całościowy charakter tego pisarstwa, jego jedność, badacz równocześnie pokazuje, że tożsamość podmiotu tej twórczości czy – jak kto woli – jej bohatera zasadza się na jego dwoistości, co wynika z tego, że egzystuje on nieustannie pomiędzy. Nie sposób nie zauważyć konsekwencji, z jaką badacz wychwytuje to, co w jego – pisarza – postawie, w odczuciach i przekonaniach ambiwalentne, kontrastowe, dwoiste, podwójne, obojnacze, opozycyjne, rozdarte, hybrydyczne (wszystko to określenia zastosowane przez monografistę). Jedna z najważniejszych tez Voglera brzmi: „Okazuje się, że programowa alternatywa istnieje nie pomiędzy Wyjściem a Powrotem, Domem a Światem, ale pomiędzy Ruchem a Bezruchem. Albo jeszcze inaczej – pomiędzy Ruchem rzeczywistym a pozornym”.

Tadeusz Różewicz w rzeczowym i przenikliwym, a przy tym błyskotliwym ujęciu Henryka Voglera to pisarz wielogatunkowy i różnorodny, a jednak posługujący się własnym, wyjątkowym i oryginalnym językiem; pisarz nieustannie stający się i się zmieniający i jako taki nie dający się zamknąć w żadnej literaturoznawczej formule. Młodemu adeptowi literaturoznawstwa, który chciałby zaatakować twórczość autora Niepokoju, Przerwanego egzaminuKartoteki za pomocą psychoanalitycznego śrubokrętu, fenomenologicznego młotka, strukturalistycznego toporka czy dekonstrukcjonistycznego kafara, radzę, aby najpierw uważnie przeczytał książkę Henryka Voglera sprzed bez mała pół wieku.

Henryk Vogler: Tadeusz Różewicz.
Seria Portrety współczesnych pisarzy polskich.
PIW, Warszawa 1972, s. 168.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.