09/2022

Grzegorz Kucharczyk

Czytajmy Naumanna

Opublikowanie w tym roku nakładem wydawnictwa Instytutu Pileckiego książki Friedricha Naumanna Mitteleuropa (I wyd. 1915) należy traktować jako jedno z największych wydarzeń na polskim rynku wydawniczym, nie tylko w perspektywie ostatnich dwunastu miesięcy. Po raz pierwszy po ponad stu latach od publikacji trafi do polskiego czytelnika książka, która swoim znaczeniem daleko wykracza poza epokę Wielkiej Wojny (1914–1918).

Z pewnością nie można książki Naumanna separować od klimatu politycznego oraz intelektualnego tamtych lat. Pierwsza wojna światowa – o czym się u nas często zapomina – to okres przełomowy nie tylko dla pozycji międzynarodowej Rzeszy Niemieckiej, lecz także dla jej dziejów wewnętrznych. To czas przyspieszonego dopełniania dzieła zjednoczenia Niemiec. Rzesza po 1914 roku coraz mniej jest państwem federalnym. Wymuszona przez wojnę centralizacja, z jednej strony, i ekspansja, z drugiej, machiny państwowej na rozmaite sfery życia społecznego oznaczały, że Niemcy podjęły marsz w kierunku państwa unitarnego.

Wielka Wojna jednoczyła również duchowo niemieckie elity (ich zdecydowaną większość). To jednoczenie odbywało się przez oddzielenie. Separowano „niemiecką kulturę” od „galijskiej lekkomyślności”, „perfidnego Albionu” i „słowiańskiego barbarzyństwa” (czytaj: Rosji). Niemcy – taki był najgłębszy sens „idei 1914 roku”, które owładnęły niemieckim światem akademickim, literackim i dziennikarskim – były okrążone nie tylko w sensie konieczności prowadzenia działań militarnych jednocześnie na froncie wschodnim i zachodnim. Okrążenie miało również charakter duchowy (intelektualny). W tym kontekście można powiedzieć, że dla sporej części niemieckich elit intelektualnych pierwsza wojna światowa była nowym Kulturkampfem – wojną o kulturę.

Patrząc z tej perspektywy na książkę Naumanna – pastora z wykształcenia, członka Reichstagu związanego z marginalnym środowiskiem „socjalno‑liberalnym” – można w niej dostrzec oddziaływanie tak pojmowanych „idei 1914 roku” jako uzasadnienia, a nawet afirmacji szczególnej drogi (Sonderweg) niemieckiego rozwoju społecznego i kulturowego. Autor Mitteleuropy akcentuje bowiem, że najskuteczniejszym spoiwem dla „nowego, środkowoeuropejskiego typu człowieka” będzie niemiecka kultura, a konkretnie niemiecka filozofia idealistyczna. To Kant i Hegel – przekonuje Naumann – byli prawdziwymi ojcami niemieckiego (pruskiego) sukcesu w zakresie organizacji efektywnego systemu życia społecznego i gospodarczego. A przecież – jak głosi niemiecki autor – to „niemieckie wyznanie gospodarcze” (deutsche Wirtschaftskonfession) zapewni dobrobyt nowej Mitteleuropie (Europie Środkowej). Z jednej strony ma ona dawać odpór francuskiej civilisation (synonim dekadencji) i „anglosaskiemu materializmowi” (w 1915 roku chodziło o „perfidny Albion”, po 1917 roku dojdą do tego zestawu Stany Zjednoczone), z drugiej – naciskowi „słowiańskiego (czytaj: rosyjskiego) barbarzyństwa”.

Naumann nie miał złudzeń, że plan „zorganizowania” przez Niemcy „nowej Mitteleuropy”, którego pierwszą fazą miało być zacieśnianie politycznej i gospodarczej współpracy Berlina i Wiednia, nie powiedzie się bez Polaków. Podkreślał, że z tego właśnie powodu Berlin musi raz na zawsze porzucić twardy kurs germanizacyjny à la Bismarck. Brutalne germanizowanie Polaków jest po prostu nieskuteczne, bo budzi nienawiść do Niemców, a dodatkowo stwarza polskim poddanym króla pruskiego, którzy i tak uczą się języka i kultury polskiej w swoich rodzinach, dogodną możliwość, by w państwowych szkołach uzupełnić swoją sprawność w języku niemieckim. To zaś zdecydowanie poprawia ich konkurencyjność na rynku pracy. Nie tylko we wschodnich prowincjach państwa Hohenzollernów, lecz także w Berlinie czy Nadrenii.

Zerwanie z twardym kursem germanizacyjnym miało być więc pierwszym krokiem na drodze przyciągnięcia Polaków do projektu Mitteleuropy. Pierwszym, ale nie ostatnim. W kolejnych pismach, które Naumann pisał po opublikowaniu swojej bestsellerowej książki, i po tym, jak Niemcy zdecydowały się na podjęcie sprawy polskiej (Akt 5 listopada [1916 roku]), pisał o kolejnych krokach wiodących do „wkomponowania” Polaków do Mitteleuropy. Polacy powinni mieć własne szkoły i uniwersytety, a nawet własne państwo. Jednak to wszystko miało być służebne wobec nadrzędnych interesów Rzeszy Niemieckiej i wobec najważniejszego spoiwa „nowej Europy Środkowej”, jaką miała być niemiecka kultura. To Niemcy miały wyznaczać granice potencjału rozwojowego Polski (definiowanej bardzo wąsko jako okrojone terytorialnie Królestwo Polskie). Niewidzialna bariera rozwojowa, „szklany sufit” – oto istota imperialnej wizji Friedricha Naumanna.

Chodziło przecież o dwa słowa kluczowe – wpływ i kontrola – dla każdej odmiany klasycznego programu imperialnego. Polacy i Polska mieli prawo istnieć, bez ucisku germanizacyjnego, ale na niemieckich warunkach. To Berlin miał ustalać perspektywy rozwoju i wypowiadać nie znoszące sprzeciwu nec plus ultra.

W takim ujęciu, w jakim to przedstawił Friedrich Naumann, program Mitteleuropy nie stał się nigdy oficjalnym programem cesarskiej Rzeszy Niemieckiej, która zakończyła swój żywot w 1918 roku. Jednak Mitteleuropa bardzo szybko stała się bestsellerem (w krótkim czasie sprzedano ponad sto tysięcy egzemplarzy), stając się obok Gedanken und Erinnerungen Bismarcka najpopularniejszą książką w późnowilhelmińskich Niemczech. Czytano Naumanna w Rzeszy, ale również na okupowanych przez mocarstwa centralne ziemiach polskich. Wśród czytelników Mitteleuropy był m.in. generał Hans von Beseler, urzędujący w Warszawie szef (od 1915 roku) niemieckich władz okupacyjnych w Królestwie Polskim.

Popularność nie oznaczała pełnej akceptacji. Kręgi ultranacjonalistyczne skupione wokół Związku Wszechniemieckiego i Hakaty krytykowały Naumanna za „niedocenianie słowiańskiego zagrożenia”. Inni teoretycy Mitteleuropy, jak na przykład profesor historii z Uniwersytetu w Heidelbergu Hermann Oncken, zarzucali naumannowskiej wizji „zbytni idealizm” w wieszczeniu „środkowoeuropejskiej wspólnoty” ponad narodowymi podziałami. Friedrich Wilhelm Foerster utrzymywał z kolei, że realizacja programu zawartego w książce Naumanna oznaczać będzie „wybuch drugiej wojny światowej”.

W ostatniej fazie Wielkiej Wojny Niemcy przystąpiły do realizacji w Europie Środkowej i Wschodniej znacznie ambitniejszych celów, aniżeli przewidywał to Friedrich Naumann. Skuteczne doprowadzenie przez Berlin do załamania się carskiej Rosji, a następnie pogrążenie się tego kraju w chaosie rewolucji (por. akcję z zaplombowanym wagonem przewożącym Lenina i towarzyszy ze Szwajcarii przez Niemcy do Rosji) otworzyły perspektywy zbudowania przez Niemcy „imperium wschodniego” (Ostimperium). Taka była wymowa dwóch traktatów brzeskich (z lutego i marca 1918 roku) zawartych przez mocarstwa centralne – a najsilniejszą pozycję w tej koalicji miały Niemcy – odpowiednio z Ukrainą i bolszewicką Rosją. Wiosną i latem 1918 roku wojska niemieckie doszły do Krymu i zbliżyły się do Kaukazu.

Częścią niemieckiego imperium na Wschodzie miało być polskie „państwo buforowe”, czyli Kongresówka pomniejszona o Chełmszczyznę darowaną przez Niemców i Austriaków utworzonej przez nich Ukrainie (pokój w Brześciu z lutego 1918 roku) oraz „pas graniczny” przeznaczony ze „względów strategicznych” dla Niemiec. Ten „mały folwarczek” (Roman Dmowski) miał pełnić służebne role wobec Rzeszy Niemieckiej (bufor przed Rosją, szachowanie innych części imperialnej konstrukcji, rezerwuar rekrutów i taniej siły roboczej). W tym sensie można mówić, że logika Mitteleuropy zawierała się w tym szerszym projekcie imperialnym.

Powstanie niepodległego państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej ostatecznie przekonało niemieckie elity polityczne wszystkich odcieni, że program Mitteleuropy jest niemożliwy do realizacji. Polacy budując własną, naprawdę niepodległą państwowość i dodatkowo wyciągając rękę po „odwiecznie niemieckie ziemie” – jak powszechnie nazywano w Niemczech Pomorze Nadwiślańskie, Wielkopolskę i Górny Śląsk – udowodnili swoją „niewdzięczność” oraz „imperializm”. Taki był ton komentarzy w pierwszych latach po 1918 roku w niemieckiej prasie politycznej od socjaldemokracji i liberałów, po katolickie centrum i narodowych konserwatystów. Logika Mitteleuropy przewidywała przecież, że Polacy na zawsze pozostaną „junior partnerem” Niemiec. Po listopadzie 1918 roku okazało się jednak, że są „agresywnymi niewdzięcznikami”, dążąc do prawdziwej niepodległości.

Ten sposób myślenia prezentowany przez polityczny mainstream Republiki Weimarskiej podzielali narodowi socjaliści, kreujący się na „antysystemowców”. W planach Hitlera zbudowania w Europie Środkowej metodami ludobójczymi czystego rasowo imperium („przestrzeni życiowej”) miejsca na zniuansowaną, imperialną strategię Mitteleuropy po prostu nie było. Słowami kluczowymi w imperium nowego typu, które zaczęło powstawać po 1 września 1939 roku, były „ludobójstwo” i „pogarda”, a nie jak w naumannowskiej wizji „wpływ” i „kontrola”.

Po zakończeniu historycznej pauzy z chwilą runięcia muru berlińskiego (1989) i zjednoczenia Niemiec (1990) następuje – śmiem twierdzić – powrót do strategii Mitteleuropy. „Dobroczynny hegemon”, „humanitarne mocarstwo”, wreszcie „potęga w środku Europy” – oto kilka określeń nowej, zjednoczonej Bundesrepubliki, które wychodzą spod piór niemieckich oraz zagranicznych politologów i historyków w pierwszych dwóch dekadach dwudziestego pierwszego wieku. Równocześnie widzimy, jak nowa Macht in der Mitte (Herfried Münkler) systematycznie rozbudowuje swoją sieć wpływów, by tym lepiej kontrolować „nowe demokracje” w Europie Środkowej i Wschodniej, które po rozpadzie Związku Sowieckiego stały się częścią NATO oraz Unii Europejskiej.

Ponad dwadzieścia lat temu amerykańska politolog Ann L. Philipps zauważyła, że narzędziem budowy niemieckich wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej jest cała sieć fundacji afiliowanych przy najważniejszych partiach politycznych (Konrad Adenauer Stiftung, Friedrich Ebert Stiftung, Böll Stiftung i… Friedrich Naumann Stiftung – ta ostatnia afiliowana przy liberalnej FDP), które po 1989 roku otwierają swoje biura w Warszawie, Pradze, Budapeszcie oraz w stolicach innych państw aspirujących do członkostwa we wspólnocie euroatlantyckiej (Power and influence after the Cold War. Germany in East – Central Europe, Lanham 2000). Fundacje oferując rozbudowane programy stypendialne i wspierając wybrane programy edukacyjne na miejscu, mają niemały wpływ na proces kształtowania się środkowoeuropejskich elit politycznych i kulturowych – podkreśla Philipps.

Dzisiaj nikt już nie reklamuje niemieckiej filozofii idealistycznej jako najlepszego instrumentu wychowywania niesfornych „polskich dzieci”. Teraz niemieccy ambasadorowie czują się w obowiązku pouczać Polskę w sprawach „praworządności” oraz rzekomo naruszanych nad Wisłą „praw ludzi LGBT”. Dzisiaj Polska ma szeroki dostęp do Bałtyku (rzecz nie do pomyślenia w pierwotnej wersji Mitteleuropy), ale stocznie rentowne są tylko w Wismarze i Rostocku (poenerdowskie zakłady), a nie w pobliskim Świnoujściu czy Szczecinie. Dzisiaj kopalnie węglowe są potrzebne w Niemczech, ale nie w Polsce. Elektrownie jądrowe są bezpieczniejsze w RFN, a nie gdzieś na wschód od Odry.

Wpływ na elity (fundacje), kontrola perspektyw rozwoju gospodarczego (elektrownie, stocznie), słowem trwała bariera rozwojowa. Brzmi znajomo? Ponad sto lat temu pisał o tym samym Friedrich Naumann.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.