Tak dawno rozwiał się dym i popioły
Mojej mamy taty brata
A tak bardzo mam ich w sobie wciąż
Bawimy się z Chilkiem w chowanego
Opiekujemy się małym kotkiem
Kłócimy się kto wyskrobie miskę
Po pianie do ciasta mamusi
Tata denerwuje się na mnie bardzo
Że wychylam się z okna
Że wycieram oczy rękami
Że mnie tramwaj przejedzie gdy biegam
Po lody w waflu na drugą stronę z naszego
Domu na Nowiniarskiej 11
Czuję ciepło ich bliskości troski o nas
Mamy i Taty ich lęk
Widzę roześmianą twarz rozbawionego Chilka
Uśmiechnięte lub zagniewane
Twarze Ojca Matki
Żywe zamyślone
I oczyma wyobraźni przeklętej widzę
Tatę
Rozebranego do naga duszącego się w Treblince
W komorze gazowej
Chilka zagłodzonego śmiertelnie
Wychudzonego jak szkielet
Palec esesmana spokojnie bezpowrotnie
Skazuje Chilka na lewo w selekcji w Auschwitz
Wchodzi na drżących nogach do komory gazowej
Męka straszliwa przedśmiertna uduszenia
Koniec straszliwy koniec
I Matka tak na Majdanku –
Ojciec w Treblince
Zaciskam zęby i pięści wściekle rozpaczliwie
Zdławić wyrywający się do dziś bezradnie
Krzyk: nieeee!!!!! nieeeee!!!!!!