04/2023

Julian Stryjkowski

Dziennik 1970

30 VIII
W Jabłonnie 1: 25-lecie „Twórczości” – żebracze przemówienie Jarosława (wstyd mi było słuchać) i knajacka odpowiedź Balickiego2, który na apel J.[arosława], żeby „pochwalić, co jest do pochwalenia”, i zganić, co jest do zganienia (niedosłowny cytat), odpowiedział zarzutem (kokieterią) pod adresem „Jarosława Wielkiego”, że ten nie wspomniał o czytelnikach. Czułem się źle, obco. Skąd ja tutaj? Ani jednej bliskiej duszy. W ogóle skąd ja tutaj? Nie tutaj moje miejsce. Jakbym czytał ten wyrzut w twarzach niektórych uczestników uroczystości. Nie robię sobie nic, że mnie posadzili prawie na samym końcu, za Najderem3, jest to sprawka J.[erzego] L.[isowskiego] (a może chciał mnie odgrodzić od tej grubej świni J.W.?). Ale spojrzałem na odętą tragizmem twarz H.B.4, który był na samym skraju stołu, i to mi wystarczyło. J.[arosław] kazał mnie i A.[damowi] W.[ażykowi] wysiąść na Ochocie z samochodu. Poszliśmy piechotą do domu. Ważyk odebrał to jako obrazę. Myślę, że miał rację.


1 IX
H. mi powiedziała wczoraj, że wie od Zosi5 o mojej klęsce pisarskiej. Może nie chciała powiedzieć tak brutalnie. Coś mówiła, że bohater jest zbyt wyalienowany. A więc koniec? Tyle się nad tym napracowałem. W ostatnich dniach chciałem dorobić teorię, że to przez temat żydowski fragment6 nie poszedł do 25-letniego, jubileuszowego numeru „Twórczości”. Czyż niemoc pisarska nie jest jak rak nieuleczalna! Będę jeszcze próbował pisać, [?] będę zwalczał moje lenistwo, którego zawsze się wstydziłem jak brzydkiej choroby. Przestać być pisarzem (jeśli kiedykolwiek nim byłem) jeszcze może za wcześnie w moim wieku. Ale czy ludzie nie umierają bez względu na wiek? Co mi zostaje, jeśli nie będę pisał? Boże! choćby jeszcze jedną powieść! Choćby jedno małe opowiadanie! Próbuję pisać tę historię na statku7. W pierwszej osobie. Może ta nowa dla mnie forma da jakieś wyniki? Ale myślę, że więcej niż [o] niemoc twórczą, więcej u mnie idzie o nieuleczalne lenistwo. Nie wiem już, co jest gorsze. Nawet to, co teraz piszę, jest nieudolne, bez jakiegoś wdzięku.

Wczoraj był Z. To jedyny promień. Jakaś namiastka treści życia. Ale wczoraj zabrakło mi żaru. Byłem z tego powodu przygnębiony. Jedno pociąga za sobą drugie. Błędne koło. Podczas golenia wpadł mi pomysł, żeby Jasińska8 na statku (w utworze Helen Naranjo9) porwała ze sobą bohatera opowiadania do siebie, ona starsza, on młodszy. Ona bogata, on biedny – melodramat, z tym że on chce siebie zmusić do miłości, ale w końcu musi skapitulować. Ucieka od niej albo coś w tym guście. Jeszcze nie wiem. Może rzucić to nowe opowiadanie i wrócić do powieści o Wrześniu i przerobić na pierwszą osobę. Jeszcze są możliwości chasydzkie. Ale przecież nie wróciłem po to, żeby pisać obojętne historie. Muszę wrócić do tematyki mnie najbliższej. Innych rzeczy nie umiem i nie znam. Postanowiłem dziś pisać. Będę pisał po południu. Gdy zaczynam pisać, po paru zdaniach opada mnie zniechęcenie, znużenie, przerywam, chce mi się uciekać między ludzi. Nawet gdybym pisał, to takim sposobem pisania nigdy nie zdążę coś skończyć. I to zaczynanie ciągle od początku. Zawsze tak pisałem, ale byłem młody… K.[azimierza] Brandysa fragment w jubileuszowym numerze „Twórczości” to świadectwo niewyczerpalnej witalności i pomysłowości. Ważyka esej! Jarosława wiersz!10, a więc starość nie zawsze oznaczać musi śmierć weny. Na mnie się mści lenistwo. Nawet czytanie przychodzi mi z trudem. Czasem zasypiam, siedząc przy stole nad książką. Tego przedtem u mnie nie było. A jak było, nie przywiązywałem do tego zbytniej wagi! Nie martwiło mnie. Na starość narastają objawy, które w młodości występują w sposób niezauważalny. Postanawiam codziennie pisać, byle co, ale pisać! Za późno? Jeśli to tylko dla mnie, to nie jest za późno. Zastanawiam się, czy to, co piszę [?], jest pracą [?]. Szukam pocieszenia w własnej niemocy i robi mi się lżej. Jeśli nawet, jeśli tylko tyle, to też jest dużo. To chyba maksimum tego, co w mojej sytuacji można osiągnąć. Gdy napisałem Austerię, Helka L.11 zadzwoniła do mnie: „Możesz już umrzeć”. Trzeba umieć umrzeć w odpowiednim czasie. A może jednak uda mi się jeszcze coś napisać.

2 IX
Biedny Antoni S.[łonimski]. Skarżył się na drobne złośliwostki: „jeden z wybitniejszych poetów” – piszą – zamiast „jeden z najwybitniejszych”… A kto pisywał najbezwzględniejsze złośliwości w Kronice „W.[iadomości] L.[iterackich]”? Ale b. mi żal staruszka. Niech to będzie dla mnie odstraszającym przykładem. Powiedział jeszcze (dowcip), że został utworzony komitet obrony Jarosława I.[waszkiewicza], na którego czele stoi Julian Stryjkowski.


3 IX czwartek
Wczoraj imieniny Stefana [Kisielewskiego]. Pełno gości, więcej niż zawsze, nieznani, nowi, powiadam do Lidki12: „widać zelżało”. Przy stole rozmowy o Żydach i Polakach. Paweł Hertz jak zwykle generalny antysemita13. „Były w Polsce dwa pogromy. W jednym został zabity jeden polski student, w drugim polski robotnik”. Mówi się o „okrucieństwie” narodów. Wszystkie narody są okrutne prócz Polaków. Młodzież amerykańska, Ameryka to sądy bardziej rozsądne. Zadzwoniłem przypadkowo do St.[efana] K.[isielewskiego] i wpadłem na dzień imieninowy. Gdyby nie to, nie byłby mnie zaprosił. Odkąd mu powiedziałem, że bywa u mnie M.H.14, przestał do mnie dzwonić! „Gratuluję ci takiego przyjaciela”, był wyraźnie zawiedziony. Mam zmartwienie z R. Nie wiedzie mu się. Roztrwonił masę pieniędzy, a teraz nie śmierdzi groszem. Ale za to będzie miał na całe życie zapas wspomnień.

Dlaczego P.[aweł] H.[ertz] pytał mnie, czy coś piszę? Nigdy się tym nie interesował. Chyba nie z nagłej życzliwości, on, który się wybrzydza na pisarstwo i pisarzy. Opowiedziałem mu, co Andrz.[ejewski] mówił o mnie, starając się obrzydzić mnie w oczach R. „Str.[yjkowski] ma akcent żydowski, jest nieznośny, jeździ [?] po kurortach, nikt z nim nie chce siedzieć sam”. Staram się pisać. Jest to szare. Przeczytałem parę zdań z Austerii dla pocieszenia. Właściwie jestem już skończony. Nigdy już nic nie napiszę, a jeśli napiszę, to będzie nic nie warte, albo mało warte. Zacząłem pisać, raczej drukować, późno, a przestaję wcześnie, bo jeszcze nie jestem taki stary. Choć wokół mnie już same groby.

4 [IX]
Miałem wczoraj sen. Hippie przypominający syna Erwina Axera15. Jego poglądy skrajnie nihilistyczne wywołały we mnie reakcję oburzenia. Postawiłem mu za przykład… Arystydesa. Chwaliłem najdalej idący konserwatyzm. Wychodziłem skądś kilka razy i zaraz wracałem, zapominałem parasol. Był też H. Krzecz.[kowski]16. Popierał mnie w dyskusji z Hippiem. Reszty nie pamiętam, wszystko było w tonacji zmroku, zamazane i przygnębiające. (Sen ten wiąże się z wrażeniem węchowym przypominającym dym marihuana. Wrażenie to odniosłem w pokoju Władka17. Byłem b. zmartwiony. Co tu tak czuć? – spytałem. Władek, jakby przejrzał mnie, roześmiał się, co mnie rozbawiło i rozwiało podejrzenia).


5 [IX]
Nic ciekawego. Tu należałoby wypisać się na temat „nieciekawych” dni à la Gombrowicz, ale nie potrafię. Coraz bardziej się utwierdzam, że życie moje się skończyło, przede wszystkim dlatego, że pisarstwo się skończyło. Zdawałoby się, że człowiek żyje tak długo, jak długo pierdoli, ale to nie prawda, mimo że pierdolić i żyć to synonimy. Martwię się, bo to wynik mego stałego nieróbstwa, a teraz mózg już odwykł od pracy, zasklepił się wapnem i z trudem mogę go zmusić do pracy. Kiedyś myślałem, że rak jest wynikiem nieodnawiania komórek w rdzeniu pacierzowym na skutek braku ejakulacji spermy, ale myślę, że może być raczej wynikiem nieodnawiania sił witalnych, energii z powodu braku wysiłku umysłowego lub fizycznego, odnawiającego żywotność mózgu i ciała. Toteż mimo że nie wierzę w moje pisarstwo, zmuszam się do pisania byle czego, dla gimnastyki. Gdzieś w ukryciu drzemie nadzieja, że może… a nuż… odezwie się potencja twórcza.


6 [IX]
Cieszę się, że przychodzi R. Cieszę się, że kiedy ja przychodzę, czasem zastaję go w domu. To by była właściwie bezinteresowna radość, bezinteresowna życzliwość. Potrzebuję jego młodości, jego żywej inteligencji (a więc nie jestem całkiem bezinteresowny…). Próbowałem się parę razy zbliżyć, ale nic nie wychodzi. W Z. odczuwam pewne iskry wzajemności. Bo nikogo więcej nie ma, tylko mnie. Należałoby coś zacząć tłumaczyć, jak Maria Dąbrowska, która chyba też (si magna cum parvis comparare licet)18 cierpiała na niemoc twórczą. Nie mogła stworzyć równie wielkiej epopei jak Noce i dnie, ale wiele jeszcze pisała, nie przestawała pracować. Boję się, że już za późno dla mnie. Za późno chcę się wziąć do pracy. Cztery lata strawiłem, zmarnowałem raczej na pisaniu niecałych stu stronic Snów Jakubowych, które okazały się niewypałem. Właściwie tylko jeden rozdział został odrzucony przez Redakcję, reszty nikt nie czytał, może to nie jest tak beznadziejne. Powinienem skończyć to, co piszę o podróży morskiej, a potem wrócić do Snów Jakubowych. Swoją drogą nigdy nie było tak trudno pisać jak teraz. Na każdym kroku, przy każdym zdaniu, wyłaniają się problemy, których cenzura nie przepuści. Mój stosunek do obecnej rzeczywistości, moje całkowicie negatywne nastawienie do wszystkiego, co się tu dzieje, moje zaangażowanie w sprawy, o których tutaj pisać nie wolno, moje poczucie jakby zdrady narodowej, podwójnej (tu i tam), takiego rozdarcia nie czuje żaden chyba pisarz polski ani inny… To wszystko wytrąca mi pióro z ręki. A szukać obojętnych tematów to znaczy wykastrować się na żywo. Andrzejewski i inni mogą pisać, bo mają jeden problem, ja mam dwa.

Mówiłem z L.[isowskim?] na temat odznaczeń. Do emerytury wystarczy mi to, co mam, a na nowe nie zasługuję. Myślę, że przekaże to dalej.

Wizyta Szweda St.[affana] Böösa. Przetłumaczył Austerię na szwedzki. Pytał o różne niezrozumiałe dlań miejsca. Żona Galla jedzie z nim na stałe do Göteborga. Sympatyczna bardzo para.

7 IX
Przyjechał A.[ndrzej] K.[ijowski]19. Bardzo się nim ucieszyłem, ale radość trwała tylko moment. Jest w nim fałszywa szczerość, albo szczera fałszywość, która mnie zawsze od niego odpycha. Patrzy na mnie z góry i udaje, że tego nie robi. W istocie rzeczy człowiek, w którego towarzystwie źle się czuję. Zawsze się boję, że coś z niego wyskoczy, jakiś diabełek jak w zabawce dziecinnej. Boję się, że zechce ze mną poigrać jak kot z myszą. Jestem wobec niego bezbronny. Jest znacznie ode mnie inteligentniejszy. A to mi przeszkadza w obcowaniu z nim i z Ważykiem. Natomiast nie przeszkadza w obcowaniu z P. Hertzem albo Kisielewskim. Oni mają w sobie w gruncie rzeczy, choć zdawałoby się to dziwne, wewnętrzną prostotę i naiwność. Tu leży też horrendum wygłaszania różnych politycznych poglądów przez P.H. „Skandalizm”, wydaje mi się, wynika z bankructwa. Nic się nie ma do stracenia „prócz kajdanów”.

Student szwedzki S.B. powiedział mi parę miłych słów. Już sam fakt, że tłumaczył Austerię, mówi za siebie. Bardzo bym chciał, żeby udało mu się książkę wylansować w Szwecji20. Dałem mu adres Idy21. Może nie będzie się czuła tak samotnie. Ale mało jest prawdopodobne, żeby się z nią stykał, gdyż mieszkają w różnych oddalonych o 500 km miastach22.

8 IX
Rano czułem się niedobrze. Poszedłem do Redakcji i spotkałem po drodze Wł.[adysława] Stef.[czyka]23.

Spałem z R.

[…]

[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

Opracował Ireneusz Piekarski

Nota edytorska
Dziennik Juliana Stryjkowskiego z końca 1970 roku jest kontynuacją diariusza amerykańskiego, pisanego od września 1969 do kwietnia 1970 roku i opublikowanego w „Twórczości” 2021, nr 4.

Po powrocie do Polski Stryjkowski prowadził zapiski w brulionie, granatowym długopisem. Ex post ponumerował strony i dodał drobne adnotacje czerwonym tuszem. Prezentowany tu diariusz znajduje się w archiwum domowym pisarza.

Dziennik opublikowano bez skrótów. Ingerencje edytora ujęto w nawiasy kwadratowe. Nieodczytany wyraz zaznaczono jako [-–-], odczytanie niepewne oddano zaś w postaci [?]. Ujednolicono zapis dat i tytułów. Interpunkcję poprawiono i zmodernizowano. Milcząco poprawiono błędy zapisu. Zachowano osobliwości stylistyczne i ortograficzne (np.: „chrystusem”, „basków”).

Serdecznie dziękuję paniom Hanah St. Francis i Anecie Kopińskiej za zgodę na publikację, a pani Julii Juryś za wszystkie podpowiedzi i uwagi.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.