09/2021

Zbigniew Mentzel

Dziennik 2021

Mroźną nocą kwietniową środkiem alei Wojska Polskiego na warszawskim Żoliborzu jechał rowerem młody chłopak, śpiewając mocnym głosem: „Opowiadaj! Opowiadaj! Nikt nie opowiada tak jak ty”. Kogo miał na myśli? Kobietę? Mężczyznę? Siebie samego? Nie mam pojęcia. Ale jego słowa przejęły mnie dreszczem. Opowiadać! Opowiadać tak jak nikt!

J., z którą się przyjaźnię, przypuszcza, że chłopak śpiewał beztroską piosenkę Opowiadaj Zbigniewa Wodeckiego, aby w czasie pandemii uciec od rzeczywistości. Hmm… Opowiadanie, tak jak je rozumiem, nie może być ucieczką od rzeczywistości. Przeciwnie. To, jak twierdziła wspaniała amerykańska pisarka Flannery O’Connor: „skok głową naprzód w rzeczywistość i ogromny wstrząs dla organizmu”.

Ciekawe, że tej wielkiej samotnicy hodującej stada pawi ortodoksyjny chrześcijański światopogląd pomagał, a nie przeszkadzał opowiadać o najbardziej drastycznych, zgoła perwersyjnych sytuacjach międzyludzkich.

*
Pismach przygodnych Flannery O’Connor wydanych u nas w przekładzie Michała Kłobukowskiego (Karakter, 2020) najciekawsze wydają mi się eseje, w których myśl autorki krąży wokół problemu: Kościół a artyści. Pisarka zastanawia się, kiedy i w jaki sposób katolicki system kształcenia ogranicza twórcom sztuki wolność. Artysta – „zajadły łowca rzeczywistości” – ma jej zdaniem obowiązek służyć prawdzie życiowych zdarzeń i nie można go przekonywać, że bez względu na to, co widzi, pewnych spraw dostrzegać nie powinien. Dla artysty wierzącego takie „uładzanie rzeczywistości” jest pokusą grzechu pychy, próbą „ukazania oblicza Boga za pomocą czegoś, co jest w gruncie rzeczy nieprawdą”. Kiedy katolicki pisarz zamyka oczy i stara się patrzeć oczami kościelnych hierarchów, na ogół „dorzuca kolejne źdźbło do sterty świątobliwej tandety”. Ostateczną miarą, którą przykładamy do autentycznego dzieła artysty, „muszą być wymagania sztuki, znacznie surowsze od wymagań Kościoła”.


*
Sztuka autentyczna w samej swojej istocie bliska jest doświadczeniu religijnemu, nawet jeśli od religii się odwraca, sztuka zaś nieautentyczna, nawet wtedy, kiedy doświadczenie religijne jest jej treścią jedyną, pozostaje z istotą religii w głębokiej sprzeczności.

Czy to ciąg dalszy rozważań Flannery O’Connor? Nie, to przeświadczenie Jana Pawła II wyrażone w jego poruszającym Liście do artystów z roku 1999. Dostrzegając w sztuce naturalnego sprzymierzeńca Kościoła, papież nie ma wątpliwości, że jako „piękny ślad” obecności Ducha może ona stać się materialną siłą dziejów; „ludzie współcześni i jutrzejsi” potrzebują „entuzjazmu i twórczego natchnienia”, których autentyczna sztuka – nawet ta „cechująca się nieobecnością Boga, a często sprzeciwem wobec Boga” – jest źródłem.

Jak jednak odróżnić sztukę autentyczną od nieautentycznej, od pseudo‑sztuki w niezliczonych jej odmianach? Oto zagadnienie, które jako nauczyciel dyskutowałbym z uczniami, gdyby oprócz, a być może zamiast, innych forsowanych przez ministerstwo edukacji tekstów papieża mieli na liście lektur jego List do artystów.

[…]


[Ciąg dalszy w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.