01/2025

Kamil K. Pilichiewicz

dziki ogród

pociemniała zieloność

liść połyskuje wilgocią

wszystko w napięciu czeka

na tego co spadł nieopodal

w ogrodzie przemiany

gdzie stary sad zapach jabłek

na wzniesieniu chata

spróchniałe drewno kryte blachą

zarosły fundamenty i ganek

i donica i oleodruk na ścianie

nimfa kąpiąca się w stawie

dwa łabędzie dwa księżyce

w oświetlonym nocą pokoju

milczy stoi pobielały niby posąg

w cieniu jaśnieją jego ślepia

przynosi sen sad jako łąkę dolinę

ludzi pod neogotycką wieżą

i dwie drogi to było kiedyś

dziś zwinięte w rulonik

jak skórka obieranej cytryny

z martwej natury Claesza

ta część wykrojona ten plasterek

którego na obrazie zabrakło pływa

w wiadrze z nieczystościami

użyźni glebę wsiąknie w ziemię

pożre go korzeń starej jabłoni

albo skończy na ciemnym polu

pośród ziemniaków chwastów

i kamieni piorunem szklonych

zbieranych przez chłopca

ten wróci już dorosły na parking

gdzie wściekłe neony cisza

przerywana głosem z radia

gdzie chłodny blask Luny

ona śpi żebyś ty mogła

dać mu syna

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.