Dwa kundle nie wiadomo czyje
znów wyczyniają w parku chryje.
To jest ten duży park za szkołą
i psom tam może być wesoło.
Dziarsko harcują wśród drzew i krzaków
i nie szukają na siebie haków.
Nie wygrażają sobie ogonem,
bo to są pieski zaprzyjaźnione.
Biegają w tę i we w tę i skaczą,
taką naturę mają sobaczą.
Raz w jedną stronę, raz w drugą stronę,
bardzo są z życia zadowolone.
Jęzory wiszą im u pyska,
zęby się szczerzą, oko błyska.
Choć podczas takiej gonitwy
kły mają ostre jak brzytwy,
jeden drugiemu nie pragnie dogryźć,
bo chęci mają najszczersze do gry
i nie zaślepia ich żadna wściekłość,
parku za szkołą nie zmienią w piekło…
Zęby się szczerzą, oko błyska,
to są naprawdę poczciwe psiska.
Ten pierwszy ma pod szyją białą łatkę,
poza tym czarne zmatowiałe kudły
i przy tym krótkie łapy raczej,
lecz mimo to wysoko skacze
i biega na wszystkie strony
jak nakręcony.
Ten drugi wyższy jest, bardziej wychudły
i sierść ma jednolicie musztardowobrązową.
Tak by sobie te dwa pieski
w parku dalej harcowały zdrowo,
gdyby nagle nie zadzwonił
dzwonek w szkole obok
i nie wysypały się stamtąd
na szkolne podwórze
dzieciaki małe i duże
w ciemnych mundurkach.
Wybiegły jakieś dziewczynki,
co głupie minki stroją
i wyleciały jakieś chłopaki,
co niczego się nie boją
i nie za dobrze mają w głowie.
Całą bandą wyszły za ogrodzenie szkoły
jakieś dryblasy z szóstej klasy.
Do parku, gdzie żółto kwitną krzaki,
wyszli owi pożal się Boże uczniowie
i w tych wiosennych okolicznościach przyrody
wyjęli zapałki i papierosy
i zaczęli sobie zapalać i popalać,
popychać się i wrzeszczeć wniebogłosy
jakieś obrzydliwe wyrazy.
I nie wiadomo, co tam
robili jeszcze,
ale na pewno nic dobrego,
bo z drzew zerwały się ptaki
i stamtąd odleciały.
A nasze miłe kundle,
co tam harcowały niedaleko,
stanęły na chwilę jak wryte,
czujnie postawiły uszy
i podniosły nozdrza,
ale od tych chuligańskich wrzasków
i dymu z papierosów
zaraz im szczęki opadły
i uszy zwiędły.
Pomyślały sobie: już dosyć,
tak się tu dalej
bawić nie można!
Raz i drugi szczeknęły
do siebie porozumiewawczo
i postanowiły wyruszyć
stamtąd gdzieś dalej,
czmychnąć w inną część parku,
dalej od szkoły, a bliżej lasu
gdzie byłoby spokojniej.
Gdy bowiem przyjdzie wiosna,
poczciwe i wesołe psiska,
podobnie zresztą jak ptaki,
a także dżdżownice, żaby, żuki,
pająki czy inne boże krówki,
nie chcą mieć nic wspólnego
z bandą takich
łobuzów i dryblasów
z szóstej klasy
podstawówki.