12/2022

Katarzyna Szal

Finlandia

Nieczęsto nadarza się w Polsce okazja, żeby zaprezentować fińskie wiersze. Na szczęście są konkursy translatorskie promujące poezję mniej znanych literacko obszarów językowych. Kiedy do tłumacza trafia wiadomość zachęcająca do spróbowania swoich sił w jednym z nich – już nie ma odwrotu. Takiej informacji oprzeć się nie można. Zepchnięta w najdalsze zakamarki podświadomości, będzie uwierać tak długo, aż jej adresat usiądzie, przeczyta, wybierze i przełoży wiersze. A jak się już zdobędzie na taki wysiłek – będzie przecież musiał gdzieś zaprezentować jego efekty. Na konkurs, wiadomo, liczyć nie można, bo kto zagwarantuje, że jury spojrzy łaskawym okiem na właśnie tę propozycję. Tymczasem gotowe wiersze czekają. Znów coś ciąży, drąży i uwiera. Na dodatek tłumacz wie o nich teraz więcej niż inni. To on oglądał z uwagą każde słowo i znak interpunkcyjny, doszukując się wszelkich możliwych sensów i kierunków interpretacji, które mogły umknąć „zwykłemu czytelnikowi”.

O „przeoczenia” w wierszach Anji Erämai (ur. 1963) z jej debiutanckiego tomiku Laulajan paperit (Zapiski śpiewaczki, WSOY 2005) nietrudno. Zanim artystka zajęła się poezją, występowała z grupami muzycznymi, w których śpiewała i dla których pisała teksty. Recenzenci widzą więc często w Zapiskach… rytm i lekkość właściwe piosenkom. Choć wpływu kariery muzycznej Erämai na kształt tomiku nie można zanegować (wszak już tytuł wyraźnie się do niej odnosi, podobnie jak przedstawiane w wierszach sytuacje z życia piosenkarki na scenie i poza nią), Zapiski… oferują uważnemu obserwatorowi dużo więcej.

Sama artystka przyznaje, że ku poezji pchnęło ją zmęczenie rygorystyczną formą piosenek; poszukiwała w niej swobody rodem z wiersza prozatorskiego i techniki strumienia świadomości. Znakiem rozpoznawczym Zapisków… uczyniła zabawę abstrakcyjnymi skojarzeniami na granicy absurdu. Wykorzystanie nieoczywistych asocjacji pozwoliło poetce połączyć walor rozrywkowy tekstów z poszerzeniem ich pojemności znaczeniowej. Abstrakcyjne skojarzenia jednocześnie bawią bowiem czytelnika nagłymi zwrotami sensu i zmuszają do wysiłku intelektualnego w celu ciągłej korekty kursu interpretacyjnego. Pozostający w stanie czujności i niepewności odczytań odbiorca jest subtelnie zachęcany do zagłębienia się pod ludyczną formę i dość banalną na pierwszy rzut oka treść wierszy – pod którymi kryje się to, co dla Zapisków… najistotniejsze: problematyka wolności wyboru, uwolnienia się od społecznych oczekiwań, ról i stereotypów.

Życie piosenkarki staje się pretekstem do rozważań o „make-upach” i „perukach” noszonych także poza sceną, nie tyle z własnej woli, ile z „przymusu społecznego” – konieczności wpasowania się w nadaną nam przez innych kategorię. Jak w wierszu Bimber, sztuczne rzęsy, kończącym się przewrotnym wyznaniem: „W ciągu dnia odpuszczam sobie. Idę wybrać pieniądze z odkrytą twarzą, / jest w tym ryzyko. Raz pijak przystanął i zapytał, kim jestem. / Ja? Wróciłam do domu i rozłożyłam karty: szóstka trefl”.

Albo jak w utworze W peruce i bez, gdzie osoba mówiąca w wierszu zdaje sobie sprawę z ciągłego obserwowania przez „publiczność”, która ma swoje wyobrażenia i wymagania co do wyglądu kobiety: „Leppänen śpiewa: nie żałuję, nie. Włączam się, kłamię. Byłam zbyt leniwa, \ żeby się umalować. Byłam zbyt leniwa, żeby chodzić w spódnicach. Ryzykowałam: / te brudne włosy, w których szłam do sklepu, naprzeciw którym / szedł znajomy, który pytał, jak się masz, którego nie mogłam zapytać, jaka jest różnica / między rewolwerem a pistoletem. Czuję, jak biorą mnie na muszkę. Decydują / za mnie. Vironperä pozostaje niezauważona, i Bali, i Jowisz. Fenomen nie czeka. / Publika się gapi”.

Nawet w tekstach, w których nie ma mowy o perukach, makijażach czy widowni, społeczne oczekiwania i naciski nie dają o sobie zapomnieć. Na przykład w Kolei rzeczy, stanowiącej genialny w swojej lakoniczności opis zawarcia i rozpadu małżeństwa. Głos wydobywający się z konchy od matki każe dziewczynie kroczyć drogą przewidzianą dla jej poprzedniczek i następczyń, na której ślubna wiązanka wyznacza najważniejszy przystanek: „Nie wiem, może tak to idzie. Jadę autobusem ulicą Hämeentie, wysiadam / przy konserwatorium. Inni wychodzą zza rogu, ja / za mąż. Idę na plażę. Kawałek płozy na linii wody / lśni na niebiesko jak bukiet niezapominajek. Na terenie budowy / jest kilka gotowych domków, wchodzę do jednego. Dochodzę do trzeciego / piętra i dzwonię do drzwi, otwierają mi. / Zdejmuję buty, płaszcz, bluzę, jestem w związku małżeńskim. Zróbmy sos / do spaghetti, zamówmy sobie zdjęcie w folii bąbelkowej. Fajnie / się strzela folią bąbelkową / W sierpniu spostrzegam, że siedzę w kuchni na środku podłogi. Z kranu / leci woda, z kury jajko. Owinęłam konchę od matki w ręcznik, / tę, z której wydobywa się głos. Wkładam sandały, wychodzę / z małżeństwa. Mówię, że idę na basen.”

Anja Erämaja zdaje sobie sprawę z determinantów – społecznych, kulturowych, historycznych i wszelkich innych – które ograniczają wolność wyborów życiowych jednostki. Bunt przeciw tym ograniczeniom jest wyczuwalny w całym tomiku, także w niepozornym utworze o wymownym tytule Życie jest od małego zależne: „Złoto jest ładne, błoto brzydkie. Dziewczynka to dziewczynka lub chłopiec. Raz / skręciłam w prawo, choć na lewo, za zakrętem, ciężarówka / właśnie wjechała do rowu, kontener spadł i pomidory potoczyły się w śnieg, / wszędzie leżały kartony pomidorów czereśniowych. Pomidory są cenne / w początkach wiosny, małe rubiny. Ludzie je zbierali, były też ogórki. / Ludzie dzwonili do znajomych, dawali cynk, nie wiem, czy ktoś dzwonił / do mnie, nie było mnie w domu, skręciłam w prawo, szłam zbierać chrust”.

Drobiazg ma kolosalne znaczenie. „Złoto” różni się od „błota” jedną literką – a konotacyjnie właściwie wszystkim. Przypadek decyduje o tym, czy potrąci nas samochód, czy znajdziemy stuzłotowy banknot – albo rozsypane w wypadku ciężarówki pomidory tylko dlatego, że skręciliśmy w tę, a nie inną stronę. Ten sam przypadek sprawia, że przychodzimy na świat w danych realiach społeczno-kulturowych jako reprezentanci danej płci – i np. jako dziewczynki mamy odtąd nosić różowe sukienki, słodko się uśmiechać i marzyć o zamążpójściu.

Stereotypy pojawiają się w Zapiskach w dużych ilościach, zwłaszcza te dotyczące płci. Erämaja rozprawia się z nimi humorem i ironią, której nie waha się użyć nawet wobec swojego lirycznego odbicia, jak w utworze Bimber, sztuczne rzęsy: „Biorą mnie za mężczyznę, kiedy się szykuję, przebieram i robię make-up / z twarzą przed lustrem. Gdy przeczesuję i układam włosy, / mają mnie za transa. Że facet tak rozkwita. Niech będzie, / że sięgam półki na kapelusze, a mój rozmiar buta to 43 (Jezusowy zresztą, / zbadano to), kobieta szykuje się tu do pracy, śpiewania zapożyczonych / kawałków, krążenia z garczkiem między stolikami. Niech będzie, / że slow-fox idealnie pasuje do mojego ciała. Do moich oczu. Klej schnie, czekam”.

Nie tylko rozmiary i sceniczne przeobrażenia utrudniają zakwalifikowanie podmiotu lirycznego jako mężczyzny, transseksualisty albo kobiety. Autorka zbiorku wynajduje wciąż nowe sposoby na sabotaż klasyfikacji swojej poetyckiej odpowiedniczki. „Jestem / psiarą i kociarą, noszę spodnie i spódnice” – wyznaje prowokacyjnie w Monologu, który nie bez powodu otwiera Zapiski… Z właściwą sobie żartobliwością Erämaja mówi w nim o dualizmie człowieka i świata, a w każdym razie o dużo większym ich skomplikowaniu, niż chcieliby to przyznać ci, którzy usiłują zamknąć rzeczywistość w upraszczających świat kategoriach: „W gniazdku są dwie dziurki. Chcę dwóch mężów, karierę i dzieci. / I szynkę, i indyka, i na Boże Narodzenie, i w Nowy Rok, / i z rodziną, i z przyjaciółmi. Widelcem i palcami. Dwie / dziury. Nie ma nic pośrodku, nie ma jednego oka, oczu jest dwoje. / Komórki dzielą się na dwie, człowiek się dzieli. Półkule mózgu i / komory serca, budzenie się do życia dzieli się na dwie części. / Satysfakcja, niezadowolenie, tonika, dominanta. I wkrótce radość, smutek, / wilcza wiśnia nienawiści i czerwona wiśnia, erotyczna zatyczka do ust”.

„Fin sprząta 54 dni w roku. Znałam kobietę, która prasowała / gazety. Ja nie muszę, jestem wyrozumiała / dla mikrobów. Leżę na łóżku i inwestuję w siebie” – poetka dodaje w wierszu Spoczynek. W Zapiskach… pobrzmiewa coś więcej niż kpina ze stereotypowych wyobrażeń i ról kobiety – noszącej makijaż i spódnice gospodyni domowej. Słychać w nich też „recepty na życie” powtarzane do znudzenia przez współczesnych trenerów personalnych, jak „inwestowanie w siebie” czy „łączenie kariery z życiem rodzinnym”. I one – wplecione w humorystyczne całości tekstowe – zostają przez artystkę potraktowane z drwiącym uśmiechem. „Cudowne przepisy” stanowią bowiem tylko kolejne schematy podsuwane spragnionym szczęścia i sukcesu ludziom; nie odpowiadają bynajmniej na odwieczne pytanie bez odpowiedzi: jak żyć?

„Mam / wrodzoną tendencję do zawieszania wzroku na rzeczach. Jako dziecko / wgapiałam się w tapetę i abażur. Człowiek musi na coś patrzeć, / przywiązywać się do świata. // Rzucić kotwicę. Leżę na łóżku i czekam na cud” – autorka opisuje w Spoczynku słodkie chwile bezczynności. Coś jednak te błogie momenty „nicnierobienia” wypełnia: obserwacja i refleksja. Czytając Zapiski…, nie mamy wątpliwości, że oddająca się z lubością obu tym zajęciom poetka nie pasuje do ustandaryzowanego świata rodem z korporacji, który karmi ludzi schematami i sloganami, skazując na niebyt wszystko, co indywidualne, nietypowe i bardziej skomplikowane. Choć Anja Erämaja wyśmiewa powierzchowność i nieadekwatność takiego postrzegania rzeczywistości, dobrze bawiąc przy tym siebie i czytelnika, humor tomiku nie jest do końca beztroski. Towarzyszy mu gorzka świadomość tego, że dostosowanie się do uproszczonego świata uprościłoby również życie w nim: „Bądź symetryczna. Symetria utrzymuje koszulę / w formie. Symetria pomaga funkcjonować. Symetryczni ludzie zawiązują / trwałe związki, mają się dobrze, piją mniej wódki, więcej herbaty, całkiem / zdają się na siebie, nie żałują, rzadko się potykają. Usta / symetrycznego człowieka równo się rozwierają i zamykają” (z wiersza W peruce i bez).

Anja Erämaja została finalistką Nagrody Literackiej Miasta Gdańska Europejski Poeta Wolności 2024. Niebawem zostanie wydany tom wierszy poetki w tłumaczeniu Katarzyny Szal. Europejskiego Poetę Wolności poznamy wiosną 2024 roku.
Anja Erämaja: Laulajan paperit
(Zapiski śpiewaczki),
WSOY 2005, s. 70.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.