Takim oto zdaniem wielki poeta rosyjski Osip Mandelsztam zaczyna szkic Michoels o słynnym aktorze żydowskim, oryginalnym geniuszu sceny. Szkic w przekładzie Ryszarda Przybylskiego pochodzi z pierwszego wydanego w Polsce zbioru prac krytycznych Mandelsztama Słowo i obraz (Czytelnik, Warszawa 1972).
Jeśli bym usłyszał, że mój zachwyt dla opisu białoruskiego miasteczka w szkicu rosyjskiego poety może być uznany za wyraz poparcia dla reżimu Łukaszenki, a może i Putina czy, ogólnie, „kacapów” – a słyszałem takie brednie całkiem niedawno, napisawszy esej osnuty wokół Ojców i dzieci Turgieniewa; w „Gazecie Wyborczej”, gdzie tekst się ukazał, pełno było komentarzy czytelników w podobnym stylu, na przykład: „Co to za propagowanie kacapskiej literatury? Tołstoje, Turgieniew, Dostojewski, Puszkin, Gogol, Czechow u mnie solidarnie powędrowali na śmietnik, a tu ktoś tych kacapów jeszcze mi przypomina? Niech sobie sam czyta kacapskie książki, ale niech nie zachęca innych do wąchania szamba” – jeśli bym więc zetknął się z naszym ludowym nacjonalizmem w formie tak zdziczałej, to… przerywam, nie chcąc używać na tych łamach słów powszechnie uznawanych za obelżywe. Przypomnę natomiast niezapomnianą frazę poetycką Jarosława Marka Rymkiewicza z jego tomu wierszy Ulica Mandelsztama: „A gdzie jest ta ulica” –
Kufajkę ma przegniłą i w szwach mu się pruje
Za nim enkawudzista idzie w sztok pijany
A Bóg z Schubertem grają na dwa fortepiany.
że drżał każdy przed nią, a re-
akcji zaplutego karła
niewątpliwie w proch by starła,
traf chciał jednak, że umarła.
Pochowano więc w mogile
zasłużoną Widerszpilę.
cicho kwili Dżugaszwili.
Walicki zastraszony przez Widerszpilę, zmuszany nieustannie do składania samokrytyki, stalinowskie pranie mózgów przypłacił chorobą nerwową i w polskiej „psychuszce” leczony był insuliną, natryskami i elektrowstrząsami. Potajemnie przepisywał wiersze represjonowanych w ZSRR poetów: Achmatowej, Pasternaka, Mandelsztama i uczył się ich na pamięć.
Po latach niedoszły rusycysta Janusz Szpotański został kimś w rodzaju satyryka‑domokrążcy i podczas wieczorów towarzyskich recytował znajomym kuplety swoich oper o Gnomie (Władysławie Gomułce) i Carycy (Leonidzie Breżniewie), za co go skazano na trzy lata więzienia. Andrzej Walicki został rusycystą światowej sławy i wykładał za granicą na wielu renomowanych uniwersytetach.
[…]
[Ciąg dalszy w numerze.]