O tym, że Myśliwski jest wybitnym pisarzem, wie światlejsza część narodu, o tym, że był wydawcą i redaktorem interesujących periodyków wiedzą ci, którzy czytali wywiady z nim i bywali na jego spotkaniach autorskich. Natomiast o tym, że bywał krytykiem literackim, pamięta już mało kto. Otóż w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych zeszłego wieku współpracował z wydawnictwem Iskry, które wtedy specjalizowało się w publikacji utworów młodych pisarzy. Myśliwski należał do zespołu recenzującego nadchodzące do wydawnictwa propozycje, przede wszystkim debiutantów.
Postanowiliśmy pokazać tę jego mało znaną działalność, ale natrafiliśmy na trudności. Okazało się, że pisarz nie ma w domowym archiwum swoich tekstów, bo po prostu nie gromadzi takich rzeczy (również rękopisów swojej prozy). Sprawdziliśmy więc w wydawnictwie i okazało się, że niestety, jego archiwum uległo zniszczeniu. W latach osiemdziesiątych
XX wieku w mieszkaniu, które mieściło się nad wydawnictwem, przy ulicy Smolnej w Warszawie, wybuchł pożar i wszystkie wydawnicze zasoby zniszczyła woda użyta do jego gaszenia. Pozostały tylko fragmenty pisanych przez Myśliwskiego recenzji wydawniczych opublikowane na okładkach wydawanych przez Iskry książek. Oto te z nich, które udało się odnaleźć uszeregowane w porządku chronologicznym wydawania tych książek. Bezpowrotnie przepadły teksty o książkach nie skierowanych do wydania.
Tytuł pochodzi od redakcji.
Krystyna Sakowicz, Sceny miłosne, sceny miłosne, 1986
Materia tego tekstu jest jak plazma, wieloznaczna, trudno uchwytna, pozornie bezkształtna, toteż absurdem byłoby zadawać pytanie, o co tu chodzi? Bo na takie pytanie można by udzielić odpowiedzi, że chodzi o wszystko. Naturalnie dałoby się zaproponować kilka interpretacji konkretnych, ale każda z nich byłaby w równym stopniu prawdziwa, co ułomna… Tu się opowiada […] przeżywanie świata. To przeżywanie świata staje się zarazem aktem samopoznania, poszukiwaniem własnego człowieczeństwa, własnego „ja”, aktem pełnym udręki, dramatycznej szamotaniny, częstokroć bezradnym, jak każde poznanie. Ale tym samym aktem autokreacji, więc stwarzaniem siebie we własnym oglądzie, przedmiot i podmiot poznania są tu bowiem tożsame. Czasoprzestrzenią tej autokreacji jest czasoprzestrzeń psychiczna, a w niej się wszystko dzieje, i to, co się w niej dzieje – chociaż niepowtarzalne i wyłączne – jest dostatecznym bezmiarem, aby odbijał się w tym bezmiar świata, bezmiar człowieka w ogóle. A dzieje się w tej czasoprzestrzeni wiele […] przede wszystkim z „winy” niesłychanie czułej wrażliwości, wrażliwości aż dotkliwej, wrażliwości cierpiącej, która odbiera najcichsze nawet szmery jak wybuchy. Ta wrażliwość wyzwala wszystkie pokłady i zakamarki wyobraźni, podnieca tę wyobraźnię do stanu najwyższego napięcia. Lecz przede wszystkim jest owa wrażliwość sama w sobie dramatem bezbronności wobec wszelkich presji świata tego. Dramatem wynikłym jak gdyby z „zapatrzenia” we własną czułość. I ten dramat głęboko się przeżywa.
[…]
[Więcej tekstów w numerze.]