01/2023

Agnieszka Kumor

Francja

Francuskie nagrody literackie 2022. Początki schizmy w łonie Goncourtów
„Źle się dzieje w państwie duńskim”, chce się powtórzyć za Szekspirem. A ściślej w Akademii Goncourtów. Jak u Szekspira bowiem i tu walka idzie o władzę. Członkowie Akademii przyznającej najbardziej prestiżową z francuskich nagród literackich podzielili się na dwa zwaśnione obozy. I choć zapewniają, że nie ma powodów do obaw, przecieki do prasy wskazują, że jest zgoła odwrotnie. Ale po kolei.

Potrzeba było aż czternastu tur głosowania, by wyłonić spośród czterech finalistów szczęśliwą laureatkę. W decydującej turze przeważył (liczony podwójnie) głos przewodniczącego, Didiera Decoina. Brigitte Giraud (ur. 1960) została wyróżniona za swą czternastą powieść Vivre vite (Żyć szybko, Flammarion). To trzynasta kobieta doceniona w ten sposób w studwudziestoletniej historii istnienia Nagrody Goncourtów. Z jej otrzymania cieszyła się oczywiście sama zainteresowana, jej wydawca, dla którego dodrukowanie czterystu tysięcy dodatkowych egzemplarzy było nie lada wyzwaniem z racji trudności z zaopatrzeniem w papier na rynku wydawniczym, ale również cieszył się mało znany szerokiej publiczności (nawet we Francji), a sprawujący bardzo pożyteczną funkcję francuski Instytut Książki, który przyznał autorce pomoc w postaci stypendium na napisanie powieści. Centre national du livre, bo o nim mowa, to francuska instytucja państwowa podległa tamtejszemu ministerstwu kultury. Jej celem jest promocja literatury „z wyższej półki” w całym procesie powstawania, od autorów poczynając, przez wydawnictwa, księgarnie, biblioteki, po działania mające na celu krzewienie czytelnictwa.

Brigitte Giraud urodziła się w Algierii (dwa lata później francuska kolonia uzyskała niepodległość), mieszka i pracuje w Lyonie. Wśród finalistów Goncourtów była postrzegana jako outsiderka. No, może nie do końca, gdyż w roku 2007 zdobyła Prix Goncourt w kategorii opowiadań. Tytuł obecnie nagrodzonej powieści zapożyczony został z piosenki Lou Reeda, który był ulubionym muzykiem męża autorki, Claude’a Girauda, krytyka i dziennikarza muzycznego. Jego śmierć w wypadku motocyklowym pewnego czerwcowego popołudnia 1999 roku stała się punktem wyjścia narracji prowadzonej niejako wstecz. Po pogrzebie autorka i bohaterka w jednej osobie sprzedaje wymarzony dom, w którym oboje zamierzali wieść wspólne życie i patrzeć, jak rosną ich dzieci. Zanim przekaże klucze agencji nieruchomości, jeszcze raz przebiega myślą wszystkie wydarzenia poprzedzające tragiczne wydarzenie i snuje hipotezy w rodzaju „co by było gdyby”. Gdyby nie upierała się co do kupna domu, gdyby jej brat nie zostawił u nich w garażu Hondy CBR Fireblade, którą chciał wypróbować jej mąż (to ultrasportowy motor o mocy silnika tak dużej, że nie został dopuszczony do obrotu w Japonii, a sprzedaje się go tylko na eksport), gdyby nie przesunęła spotkania z paryskim wydawcą. Gdyby, gdyby… Powieść nie jest jednak li tylko wyliczanką fatalnych zbiegów okoliczności. To byłoby zbyt banalne. Jest przede wszystkim opowieścią o latach dziewięćdziesiątych XX wieku we Francji, epoce szybkiego życia, łatwego pieniądza i złudnego szczęścia, wedle słów pisarki. To właśnie społeczne tło skonfrontowane z utratą bliskiej osoby zadecydowało o przyznaniu jej Nagrody Goncourtów. Arnaud Viviant porównał tę powieść do 4321 Paula Austera – „podobnie jak tam, autorka opisuje ulotność życia”, stwierdził (w audycji radiowej Le Masque et la Plume, France Inter, 3.11.2022). W opinii Mohammeda Aïssaoui zaś chodzi tu o „wybitną powieść o poczuciu winy, które ciągnie się za nami przez całe życie” („Le Figaro”, 14.09.2022).

Poważnym przeciwnikiem dla intymnego Żyć szybko był polityczny thriller zatytułowany Le Mage du Kremlin (Kremlowski Mag, Gallimard) Giuliana da Empoli (ur. 1973), ale otrzymał on wcześniej Nagrodę Akademii Francuskiej. Po niej raczej nie mógł już liczyć na podwójny laur. Dlaczego? Obie Akademie (Francuska i Goncourtów) patrzą na siebie krzywym okiem, gdyż każda z nich uważa, że to jej nagroda jest ważniejsza. Nie do pokonania okazał się również tzw. precedens Decoina, od nazwiska przewodniczącego Goncourtów, Didiera Decoina, który zadekretował, że jedna powieść nie może zdobyć w tym samym roku dwóch różnych nagród literackich. „Byłoby to z ujmą dla księgarni, gdyż na wystawie, zamiast dwóch (w domyśle: wyróżnionych) książek, leżałaby tylko jedna”, stwierdził. A to oznaczałoby brak zarobku dla niezależnych księgarzy. To oni bowiem w przeważającej mierze nagrodzone dzieła rozprowadzają i popularyzują.

Nagroda Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej dla da Empolego to zresztą nietuzinkowe wydarzenie z trzech powodów. Po pierwsze chodzi o debiut literacki. Po drugie książka rozeszła się aż w ponad stu trzydziestu tysiącach egzemplarzy, co oznacza sukces u czytelników. Po trzecie książka ukazała się wiosną, a nie, jak chce tradycja, jesienią, jurorzy mogli więc o niej zapomnieć. Jak widać, nie zapomnieli. Ta powieść „to zupełny fenomen”, zachwyciła się Alice Develey („Le Figaro”, 27.10.2022).

Bohaterem Le Mage du Kremlin jest fikcyjny doradca rosyjskiego prezydenta, Wadim Baranow, którego prototypem był niegdysiejszy człowiek Kremla, Władisław Surkow, współzałożyciel partii Jedna Rosja i architekt kampanii wyborczej roku 2000, w wyniku której Władimir Putin doszedł do najwyższej funkcji w państwie. „Wiedziony ciekawością śledczą Giuliano da Empoli próbuje zrozumieć istotę putinowskiego reżimu, (wcale go nie usprawiedliwiając), kierującego się przemocą i gwałtem. Powieść sięga trzydziestu lat wstecz do okresu ultraliberalnej transformacji gospodarczej Borysa Jelcyna, a kończy się przed rosyjską inwazją na Ukrainę, która jest tej przemocy niejako epogeum”, napisała Elise Lépine („Le Point”, 27.10.2022). „Nie wiem, czy zdołałbym napisać tę powieść w obecnej sytuacji”, przyznaje sam autor. „Spotykamy tu Chodorkowskiego, Kasparowa i wielu innych, którzy łudzili się, że zwycięży w Rosji nowoczesność. Pasjonująca opowieść da Empolego przemawia silniej niż literatura faktu, gdyż porusza bezpośrednio serce czytelnika”, stwierdził Etienne de Montety w niezwyle pochlebnej recenzji na łamach dodatku litrackiego do „Le Figaro” (2.06.2022).

Z politycznej sceny Kremla ucieknijmy w ostępy Wogezów w świat Sophie i Griega, starego małżeństwa, bohaterów książki Claudie Hunzinger (ur. 1940) zatytułowanej Un chien à ma table (Pies przy moim stole, Grasset). Powieść została wyróżniona Nagrodą Femina. Tytuł nawiązuje do niegdysiejszego autobiograficznego dzieła nowozelandzkiej pisarki i poetki Janet Frame Anioł przy moim stole i powstałego na jego podstawie filmu Jane Campion z 1990 roku. W samotnicze życie Sophie i Griega wkracza pewnego dnia młoda suczka „po przejściach”. Mimo głodu i doznanych od ludzi cierpień psina zaufa swym nowym właścicielom, rozbudzając w nich dawno wystygłe uczucia miłości i akceptacji życia. Pisarka przelała na karty powieści obraz swojego intymnego świata, opisała wieś, na którą uciekła przed laty z mężem hipisem, żeby hodować tam owce, tworzyć artystyczne tkaniny i zielne kolaże. Wiele jej dzieł weszło zresztą do stałych muzealnych zbiorów. Zaczęła pisać późno; jej pierwsza powieść ukazała się, kiedy Hunzinger skończyła siedemdziesiątkę, i od razu pozyskała autorce wiernych czytelników. W obecnie nagrodzonej prozie „prowadzonej językiem codzienności, a przecież bardzo poetyckim, z banalnego w sumie wydarzenia Claudie Hunzinger wysnuwa opowieść o schyłku cywilizacji i świata, w którym mimo wszystko tli się iskierka nadziei”, napisała, nie kryjąc zachwytu, Virginie François w literackim dodatku do „Le Monde” (30.10.2022).

Nagrodę Femina za esej otrzymała Annette Wieviorka (ur. 1948) za książkę Tombeaux. Autobiographie de ma famille (Groby. Autobiografia mojej rodziny, Seuil). Ta wybitna historyczka i znawczyni Shoah nigdy dotychczas w swoich dziełach nie pisała o losach bliskich zamordowanych w obozach zagłady. Jej ostatnia książka jest wypełnieniem brakującego ogniwa. Opowiada o dwóch gałęziach jej rodziny. Perelmanowie i Wieviorkowie ze wschodniej Polski wyemigrowali po I wojnie światowej do Francji, zabierając ze sobą w podróż język jidysz, lewicowe poglądy i nadzieje na lepsze życie. Wolf Wieviorka prowadził z żoną w Paryżu kuchnię dla zubożałej inteligencji żydowskiej, a w wolnych chwilach imał się dziennikarstwa. Chaskiel Perelman prowadził zaś zakład krawiecki; wśród jego klientów był redaktor naczelny jednej z czołowych antysemickich gazet. Rodzinie żyło się dobrze, skoro zamieszkali w zamożnej dzielnicy. Po dobrych latach dwudziestych przyszły jednak ponure lata trzydzieste, a wraz z nimi antysemityzm i nagonki w prasie. Rządy Vichy zmiotą cały ten żydowski świat, deportując wielu jego przedstawicieli „gdzieś na wschód”. Po wojnie okaże się, że był to Auschwitz. Dziadkowie Annette Wieviorka uciekli do tzw. strefy nieokupowanej, gdzie jak wielu francuskich Żydów próbowali się ukrywać. Wszystkie te desperackie próby ocalenia zmiażdżyła machina nazistowskiego terroru i kolaborującej z Niemcami Francji Pétaina. Rodzice pisarki, Aby Wieviorka i Rachel Perelman, uratowali się jednak. Do ich spotkania doszło tuż po zakończeniu wojny. „Tym razem autorka stawia swą czterdziestoletnią wiedzę historyczną w służbie swoich bliskich. Natrafia przy okazji na ślady tych, którzy im pomagali. Jak Henri Kunslinger, zamordowany w Auschwitz, który przeprowadził jej ojca i wuja do Szwajcarii. «Jego też opłakuję», pisze autorka. Jak gdyby w owym nieznanym przewodniku rozpoznała samą siebie”, notuje w bardzo pięknej recenzji François-Guillaume Lorrain („Le Point”, 7.11.2022).

I jeszcze warta odnotowania Nagroda Médicis dla powieści obcojęzycznej, którą w tym roku zdobył popularny również we Francji ukraiński pisarz Andriej Kurkow (ur. 1961) za Les Abeilles grises (Szare pszczoły, przeł. na francuski Paul Lequesne, wyd. Liana Levi). Kurkow opisuje w niej codzienność w ogarniętej walkami wschodniej Ukrainie roku 2014, a więc jeszcze przed rosyjską inwazją dokonaną w lutym 2022 roku. To tam, gdzieś w „szarej strefie” leżącej pomiędzy licznymi frontami Donbasu, mieszkają pszczelarz Siergiej Siergiejewicz i Paszka. Choć nienawidzą się od szkolnych lat, muszą ze sobą współpracować, ażeby zdobyć trochę żywności i jakoś przeżyć zimę. Wraz z nachodzącą wiosną Siergiej postanawia poszukać lepszego miejsca dla swych podopiecznych i rusza na Krym. „Komiczna i humanistyczna przypowieść Kurkowa pozostawia gorzki smak. Ale jest też niesamowitym antidotum wobec braku nadziei”, napisał Philippe Chevilley („Les Echos”, 7.11.2022).

Jak widać, francuskie nagrody literackie doceniły zarówno dzieła wielkoformatowe, jak i intymne rozważania o losie świata, te sięgające do „gorących” aktualności i te czerpiące z wartości uniwersalnych. Jak na tym tle osądzić to, co się dzieje w łonie Akademii Goncourtów? Zacznijmy od nieudanej próby wsparcia kultury Libanu. Jurorzy wymyślili sobie bowiem, że ogłoszą listę finalistów z Bejrutu. Ale tamtejszy minister kultury wystosował pod adresem członków Akademii żydowskiego pochodzenia ohydny obraźliwy antysemicki atak. Wobec tego część jurorów nie zjechała, bojąc się po prostu o swoje bezpieczeństwo. A potem było to nieszczęsne głosowanie aż w czternastu turach i jurorzy otwarcie dystansujący się wobec ogłoszonego werdyktu. Może to jeszcze nie schizma, ale wiele wskazuje na to, że członkowie Akademii Goncourtów są od niej o krok. Oliwy do ognia dolewa fakt, że w przyszłym roku ma dojść do wyborów nowego prezesa i nowych członków zarządu. Gra o stołki już się rozpoczęła. W tym jakże zmiennym świecie gry pozorów tylko comiesięczne obiady u „Drouota” smakują jak dawniej…

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.