01/2024

Agnieszka Kumor

Francja

Nagrody literackie 2023. Rozważna i romantyczni
„Prawda was wyzwoli”, napisano w Biblii. Ale czy rzeczywiście w każdej sytuacji i do każdego należy tę zasadę stosować? Widzimy w telewizji, w internecie, a niektórzy spośród nas pamiętają to z autopsji, że w czasie wojny kłamstwo ratuje niekiedy życie, a prawda może sprowadzić śmierć. Więc czy rzeczywiście cała prawda, naga prawda…? Skądinąd wiadomo, że są trzy: „świento prowda, tyz prowda i g… prowda”, jak mawiał ksiądz‑filozof Józef Tischner.

Dla bohatera powieści Jeana‑Baptiste’a Andrei (ur. 1971) jest jeszcze jego „własna” prawda, bez której całe jego życie nie miało sensu. Autor jest laureatem Nagrody Goncourtów za rok 2023. Otrzymał ją za niemal sześćsetstronicową powieść Veiller sur elle (Czuwać nad nią) (L’Inconoclaste). Andrea to outsider w literackim światku, ale przyznać trzeba, że jego powieść w chwili otrzymania lauru była już księgarskim hitem (zdobyła nagrodę sieci sklepów Fnac) i została przetłumaczona na włoski. „To niezwykłe. Nie myślałem, że kiedykolwiek w życiu przeżyję coś takiego”, przyznał otwarcie pisarz, zwracając się do dziennikarzy, tłumnie zgromadzonych na ogłoszeniu werdyktu, jak każe tradycja, w paryskiej restauracji Drouanta. „Myślę o tych wszystkich, którym marzy się podobne wyróżnienie, ale ulegają zniechęceniu. Mam ochotę powiedzieć im: nie dawajcie się, puśćcie wodze fantazji. Sztuka jest wolna! Zawsze wierzyłem w żywotność powieści. Powieść wcale nie umarła”, dodał.

Potrzeba było aż czternastu tur, ażeby wyłonić zwycięzcę, gdyż książka miała mocne przeciwniczki. Veiller sur elle to czwarta powieść tego autora, który do literatury wszedł niejako tylnymi drzwiami, gdyż zaczynał jako scenarzysta i reżyser filmowy, i dość późno – miał już wówczas czterdzieści sześć lat. Nagrodzona powieść opowiada losy karła Michelangelo Vitalianiego (zwanego Mimo), zapomnianego rzeźbiarza, który w latach osiemdziesiątych XX wieku podsumowuje swoje życie. Ale centralnym motywem powieści jest jego Pietà, tak naturalistycznie wyrzeźbiona, że Watykan uznał ją za dzieło heretyckie i nakazał ukryć w podziemiach florenckiego klasztoru. Ambicje artysty, jego marzenia i żądza sławy przeplatają się z losami dążącej do emancypacji dziedziczki włoskiego rodu Orsinich, Violi, z którą wiąże Vitalianiego romantyczna przyjaźń zawarta w dzieciństwie. Przyjaźń tę wystawi na próbę złowrogi brat Violi, robiący karierę w szeregach rodzącego się faszyzmu Mussoliniego. Co ciekawe, narracja poprowadzona została w trzeciej osobie (jak gdyby pisał ją biograf Vitalianiego), po czym autor w połowie książki zmienia optykę i przechodzi do narracji w pierwszej osobie. Ciekawy i subtelny zabieg, dostrzeżony przez recenzentkę literackiego dodatku do dziennika „Le Monde”, porównany został do seansu hipnozy. W artykule zatytułowanym Ce qui se cache dans la pierre (Czego nie widać w kamieniu) Juliette Einhorn pisze, że autor „wybiegając naprzód, to znów cofając się w przeszłość, prowadzi nas na szczyt wulkanu historii XX wieku” („Le Monde des livres”, 27.10.2023).

Ale sukces Veiller sur elle to także osobista zasługa pewnej damy, Sophie de Sivry, założycielki oficyny L’Inconoclaste, której nie dane było cieszyć się zwycięstwem, gdyż zmarła na raka w wieku zaledwie sześćdziesięciu czterech lat w maju 2023 roku. Jean‑Baptiste Andrea oddał hołd tej, która go odkryła i opublikowała cztery jego książki. „Nagradzając tę powieść, jury wyróżniło również niezależną wydawczynię”, podkreśliła Marianne Meunier („La Croix”, 7.11.2023). Warto przypomnieć, że w studwudziestoletniej historii Prix Goncourt lwią część nagród zgarnęły dotychczas wydawnictwa Gallimard, Grasset i Seuil. Wpływ tego triumwiratu na francuski rynek wydawniczy jest tak ogromny, że zyskał sobie nawet ironiczne miano: Galligrasseuil.

Tego samego dnia u Drouanta, tuż po ogłoszeniu Goncourtów, przyznano Nagrodę Renaudot, którą wyróżniona została Ann Scott (ur. 1965). Francuscy krytycy i dziennikarze przyznali jej swój laur za Les Insolents (Zuchwałe) (Calmann‑Lévy). To opowieść o samotności. Jej bohaterką jest alter ego pisarki, Alex, kompozytorka muzyki filmowej, której znudził się Paryż, dlatego wyjeżdża na głęboką prowincję, kupuje dom w Bretanii i mieszka w nim sama, pozostawiając w stolicy „osieroconych” przyjaciół, Margot, dyrektorkę agencji prasowej, i Jacques’a, właściciela galerii sztuki. W narrację wplecione zostały monologi miejscowego chłopaka, Leo, skrycie podkochującego się w bohaterce, którą zobaczył kiedyś na plaży, ale nigdy nie udało mu się z nią porozmawiać. Ann Scott to przedstawicielka tzw. pokolenia X, ludzi, którzy weszli w życie na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, nie bardzo wiedząc, dokąd mają zmierzać, szukających sensu istnienia w seksie, heroinie i punk rocku. Ci, którym udało się przeżyć, robią bilans strat i zysków, jak sama Ann Scott, która jako siedemnastolatka odbyła inicjacyjną podróż z Paryża do Londynu, gdzie pracowała jako modelka i grała w undergroundowym zespole muzycznym. Tam również odkryła wielką literaturę. Po głośnym debiucie w 1996 roku książką Asphyxie (Zaczadzenie) autorka wydała powieść Superstars, po czym znikła z radarów, wydając miałkie pozycje „dla pieniędzy”, jak sama otwarcie przyznaje w jednym z wywiadów. Powróciła na firmament w 2017 roku powieścią Cortex (Kora mózgowa), w której ukazała Hollywood po wybuchu bomby podłożonej na ceremonii oscarowej w Los Angeles, rozprawiając się zarówno z blichtrem i fałszem świata filmu, jak i z upiorami własnej młodości. Nagroda za Les Insolents potwierdziła jej pozycję na francuskiej scenie literackiej. I jej talent pisarki opowiadającej bez taryfy ulgowej wzloty i upadki „zagubionego” pokolenia.

Zagubieni w gąszczu literatury nie wydają się francuscy licealiści. Może dlatego, że nowych książek na jesieni było dużo mniej niż co roku (466, wedle danych Livres Hebdo/Electre Data Services). Licealiści przyznają również własne nagrody. I tak za rok 2023 laureatką Nagrody Renaudot licealistów została Lilia Hassaine (ur. 1991) za swą trzecią powieść Panorama (Gallimard). Ogłoszenie werdyktu odbyło się w Loudun, znanym, jak wiadomo, z diabłów, które opętały zakonnice pewnego klasztoru. Młodych czytelników oczarowała wyobraźnia autorki, która opisała futurystyczne społeczeństwo żyjące w pewnej zachodniej metropolii składającej się wyłącznie ze szklanych domów. Zmyślona historia, a może rodzaj mrzonki, za pomocą której Seweryn Baryka nakłaniał syna Cezarego do wyjazdu do Polski w pierwszej części Przedwiośnia, u Hassaine stała się iście diabelskim wynalazkiem. Nie sądzę, by autorka czytała powieść Żeromskiego. U niej szklane domy nie mają służyć polepszeniu bytu mieszkańców, ale są najwyższym przejawem państwa policyjnego. Imperatyw „przejrzystości” mający na celu wykorzenienie zbrodni i przestępstw ze społeczeństwa doprowadzony został do absurdu. W jej powieści ludzie budują domy ze szkła, ryzykując wystawienie na widok publiczny najskrytszych tajemnic swego życia zawodowego, rodzinnego i intymnego. Dodajmy, że akty miłosne odbywają się pod płaszczykiem moralności w czymś w rodzaju skrzyń‑łóżek. To jedno z rzadkich miejsc, w których można na głucho zamknąć drzwi. Formuła „nie mam nic do ukrycia” staje się nakazem społecznym, od którego nie ma ucieczki. U Orwella zdyscyplinowane społeczeństwo żyło pod okiem Wielkiego Brata na skutek zniewolenia, u Hassaine przystaje na to z czystej nieprzymuszonej woli. Jedna tylko dzielnica miasta trzyma się własnej idei wolności i nie ulega ogólnie panującej presji. Mimo wszechobecnej doktryny jawności pewna rodzina któregoś dnia znika z miasta. Autorka, która jest byłą dziennikarką, przyznaje, że od lat zauważa zacieranie się różnic między prywatnością a tym, co zostaje wystawione na widok publiczny. Za przykład podaje wszechobecność wspólnej przestrzeni biurowej (open space), wymóg transparentności w polityce, nagonki w mediach społecznościowych. „Chciałam pokazać, do czego prowadzi jawność życia doprowadzona do ekstremum”, powiedziała Lilia Hassaine w wywiadzie z Morgane Jacob dla telewizji regionalnej (France 3 Nouvelle Aquitaine, 8.11.2023).

Przyszłość wkracza do teraźniejszości raźnym krokiem technicznych osiągnięć, pisarze zazwyczaj dostrzegają to jako pierwsi. Francja większość z tych nowinek przyjmuje, jak cały zachodni świat, ale niektórym próbuje się opierać. Przykładem niech będzie polemika, która wybuchła na długo przed rozdaniem jesiennych nagród. Jej bohaterem stał się Kevin Lambert (ur. 1992). Autor francuskojęczyzny, ale pochodzący z Kanady, startował do kilku literackich laurów. Ostatecznie otrzymał Nagrodę Médicis za powieść Que notre joie demeure (Oby nasza radość się ostała) wydaną w Kanadzie w Héliotrope, we Francji w oficynie Le Nouvel Attila. Powieść nagrodzono wcześniej Prix Décembre, pretendowała również do Nagrody Goncourtów, której ostatecznie nie zdobyła. Autor opowiada historię wziętego architekta oskarżonego o wyrzucanie biedoty z lepszych dzielnic Montrealu. Kanadyjczyk znany jest z lewicowych poglądów i wrażliwości na kwestie społeczne. We Francji zasłynął polemiką na temat tak zwanych sensitivity readers. Są to osoby zatrudniane przez wydawcę do lektury powieści, zanim ukaże się ona drukiem. Mają za zadanie wyłapać treści, które mogą być obraźliwe, stereotypowe lub nieprawdziwe. Praktyka ta jest dziś często stosowana w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii i w Kanadzie, ale we Francji jest w zasadzie zupełną rzadkością. Odwołaniem się do tej metody krytycznej pochwalił się francuski wydawca Lamberta na swoim koncie na Instagramie. I wywołał burzę. Autor cytowany w poście potwierdził, że istotnie zgodził się na tego rodzaju korektę wrażliwych treści. Dokonała jej poetka i profesorka kanadyjsko‑haitańskiego pochodzenia, która pomogła mu „nie popełnić głupstw”, jak sam napisał, jeśli chodzi o jedną z postaci, tak aby została ona przedstawiona autentycznie. No i zaczęło się. Oburzony pisarz Nicolas Mathieu napisał w internecie, że nie wie, „czy śmiać się czy płakać. […] Literatura nie ma nic wspólnego z tego rodzaju cenzurą”. Laureat Nagrody Goncourtów z 2018 roku dodał jeszcze, że od samego pisarza oczekuje się odpowiedzialności za to, co pisze. A jeśli napisze głupio, niezdarnie czy źle, to od tego są czytelnicy, żeby mu to wytknąć. Podobnego zdania był angielski pisarz Ian McEwan, który w innym wywiadzie radził młodym pisarzom: „Wykażcie się odwagą i powiedzcie wydawcom, żeby się odpier…! […] Mamy ten luksus, że nie żyjemy w Rosji Putina i że nikt nie mówi nam, jak mamy pisać”.

Przynajmniej Nagroda Médicis za Esej nie podzieliła nikogo, gdyż jury przyznało ją absolutną większością głosów w pierwszej turze głosowania Laure Murat (ur. 1967) za książkę Proust, le roman familial (Proust, rodzinna opowieść), opublikowaną w wydawnictwie Robert Laffon). Murat ma wśród swoich przodków przedstawicieli i przedstawicielki Ancien Régime’u i Cesarstwa. Kilkorga z nich użył jako pierwowzorów do stworzenia swoich postaci autor W poszukiwaniu straconego czasu. Niestety wraz z arystokratycznymi koneksjami pisarka odziedziczyła również niezliczone kompleksy dotyczące preferencji seksualnych. Z kompleksów wyleczył ją Marcel Proust i lektura jego powieści‑rzeki. „Książka Laure Murat jest błyszcząca inteligencją, znacząca, subtelna i finezyjna”, zachwyciła się Elisabeth Philippe w audycji Le masque et la plume w radiu France Inter.

Innym tematem tabu, który zaistniał wreszcie we francuskiej przestrzeni publicznej za sprawą kilku ważnych dzieł literackich i filmowych, jest kazirodztwo wobec nieletnich. Powrócił on przy okazji Nagrody Femina przyznanej Neige Sinno (ur. 1977) za książkę Triste tigre (Smutny tygrys) (POL). Nieznana dotychczas w literackich kręgach francuska pisarka mieszka w Meksyku, gdzie pracuje jako tłumaczka. Jurorki Feminy zbulwersowała dokumentalnym tekstem pisanym w pierwszej osobie, w którym opowiada, jak w dzieciństwie padła ofiarą kazirodztwa. „Kiedy posłałam mój tekst do wydawców, otrzymywałam odpowiedzi, w których swoją odmowę argumentowali tym, że temat wypalił się, że znikł z pierwszych stron gazet. To nieprawda. Temat nadal jest aktualny” (Aude Ferbos, wywiad z autorką na łamach dziennika „Sud‑Ouest”, 9.11.2023).

Tak jest, niestety. Dowodów na to dostarczyła niezależna francuska komisja do walki z kazirodztwem i przemocą seksualną wobec dzieci (Ciivise), która po trzech latach badań opublikowała swój raport w listopadzie 2023 roku. Zebrano w nim dokumentację na temat blisko trzydziestu tysięcy osób. Zgłosiły się one do komisji, ażeby opowiedzieć swoją historię. Być może w przyszłości ich świadectwa rozwiążą języki innym ofiarom. Na tej podstawie komisja opracowała dla rządu francuskiego osiemdziesiąt dwie wytyczne do walki z tą plagą. Zjawisko przemocy seksualnej wobec osób nieletnich dotyczy jednej dziesiątej francuskiego społeczeństwa, 5,4 mln mężczyzn i kobiet zostało w dzieciństwie dotkniętych przemocą. W przeważającej liczbie przypadków doszło do niej w rodzinach. Autorzy raportu biją na alarm: rocznie we Francji sto sześćdziesiąt tysięcy dzieci pada ofiarą przemocy seksualnej, głównie kazirodztwa. Statystycznie na tradycyjnym zdjęciu klasowym widnieje dwoje‑troje takich dzieci.

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.