03/2024

Valeri Szydlowska

Francja

Immanuel Kant i stara dama
Czy rok 2024 może być rokiem Francji i prezydenta Macrona? Zaczął się ten rok od powodzi w Pas de Calais i śniegu na paryskim bruku. Niedawno Elisabeth Borne, druga po Edith Cresson wielka dama polityki francuskiej, opuściła Hôtel Matignon, bo, jak mawiają w Paryżu, nie mówiła prezydentowi bonjour. Premierem został młody urzędnik, przez chwilę minister edukacji, który Macronowi zawdzięcza całą swoją karierę. Gabriel Attal urodził się 16 marca 1989 roku (sic!) i ma tyle lat co nowe czasy po upadku komunizmu. Skończył Sciences Po przy Panteonie, oczywiście o żadnej politycznej konkurencji tu mowy nie ma – co innego Edouard Phi­lippe, poprzedni premier jawnie się do tej konkurencji przyznawał. Macron wystąpił jako obrońca tak zwanych tradycji republikańskich, co oznacza teraz szkolne mundurki, obronę cywilną i zdrowy rozsądek. Dzień po tym wystąpieniu dziennik „Libération” podsumował je artykułem Stara Francja. Osią całego programu politycznego z pewnością pozostaje porządek i prawo moralne.

Zwei Dinge erfüllen das Gemüt mit immer neuer und zunehmender Bewunderung und Ehrfurcht, je öfter und anhaltender sich das Nachdenken damit beschäftigt: Der bestirnte Himmel über mir, und das moralische Gesetz in mir. Dwie rzeczy, które napełniają umysł podziwem i czcią, „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” – napisał Imma­nuel Kant na zakończenie Krytyki praktycznego rozumu. Niemcy obchodzą właśnie z dumą trzechsetlecie urodzin filozofa z Królewca. Na pierwszej stronie pierwszego w tym roku numeru tygodnika „Die Zeit” widnieje portret Kanta z białym gołębiem pokoju. Wie geht Frieden, Immanuel Kant? Pytanie do Kanta: pokój – jak to działa? Wielki filozof żył w czasie wojen i rewolucji francuskiej. Był jednak przekonany, że można ustanowić i zachować pokój. Czy dlatego znów jest dziś modny? Nic straconego, pisze niemiecki edytorialista. Peter Neumann w swoim felietonie jest oczywiście jednoznacznie „za” Kantem i pokojem. „Porozmawiajmy o tym małym bohaterstwie, o tym momencie, kiedy większość z nas zdecydowała: kiedy sprawy nabiorą powagi, będę walczyć za demokrację, für die Demokratie kämpfen”. To się już zdarzyło w niemieckiej historii, być może kiedy chodziło o Weimar, przypomnijmy trylogię Ju­dith Kerr (Kiedy Hitler ukradł różowego króliczka) albo kiedy AfD weszła do Bundestagu. Może to Kanta przelotna myśl, może życzenie. W każdym razie pojawił się jakiś heroizm celów, którego zastosowanie miało nigdy nie nadejść. Kant obdarzył współczesnych nie tylko odwagą, choć to jego własną odwagę czci się teraz z okazji trzechsetlecia urodzin światowego mędrca z Królewca: świat, ciągle zdominowany przez wojny, musi zaprowadzić pokój. Republika globalnych obywateli? Było to śmiałe marzenie Kanta.

W Stanach Zjednoczonych tymczasem ukazały się przetłumaczone na nowo dzienniki Alberta Camusa z jego pełnych wydarzeń wizyt w USA i Ameryce Południowej w latach czterdziestych XX wieku. Podróże kształcą, podróże kształtują osobowość, nie tylko pisarzy. Alice Kaplan, amerykańska badaczka literatury francuskiej z Yale University, opracowała i wydała w ubiegłym roku zapiski Alberta Camusa z podróży do obu Ameryk. Stare notatki i impresje z Nowego Świata. W marcu 1946 roku młody Albert Camus wypłynął z portu w Hawrze i dotarł do Nowego Jorku. Dziewięć miesięcy po zakończeniu drugiej wojny światowej przepłynął Atlantyk na statku SS „Oregon”, podróżując między „oszalałymi kontynentami”, jak to ujął. Trzy lata później udał się przez Dakar do Ameryki Południowej. „Atrakcyjnie ilustrowane nowe tłumaczenie dzienników z tych podróży ukazuje nam niezwykle ciekawego, często uroczystego, a czasem dowcipnego Camusa, gdy próbuje zrozumieć spotykane kultury”, wyjaśnia Alice Kaplan we wstępie. Dzienniki podróży są zaproszeniem do „zobaczenia Ameryk, jak gdyby po raz pierwszy, jego oczami”, ukazują także drogę pisarza do sławy literackiej oraz ujawniają prywatne wątpliwości i potrzeby, które go dręczyły. Dzięki licznym zdjęciom, bogatemu wstępowi i płynnemu, potoczystemu tłumaczeniu Travels in the Americas jest wciągającą relacją z podróży, która przedstawia Alberta Camusa zarówno jako człowieka, jak i ikonę egzystencjalizmu przemierzającą Amerykę Północną i Południową w latach powojennych, co odnotowała Vivian Gornick w recenzji na łamach „The New York Review of Books” w listopadzie 2023. Publiczności amerykańskiej Camus był wtedy praktycznie nieznany, obcy. Dopiero przekład Obcego na angielski miał to zmienić nieco później, czyniąc ze skromnego autora międzynarodową gwiazdę literatury. The Stranger ukazał się w Nowym Jorku w tymże 1946 roku, pod zmienionym tytułem wcześniejszego wydania angielskiego z Londynu – The Outsider, tamten bowiem przekład myląco wskazywał na powieść polskiej pisarki Marii Kuncewiczowej. W roku 1949, kiedy Camus po raz drugi wyruszył za ocean, był już naprawdę sławny. Większą część podróży po Ameryce Południowej spędza w Brazylii, gdzie nieustannie uczestniczy w przyjęciach, festiwalach, kolacjach i ceremoniach. A jego przemówień słuchają tłumy! To wyczerpujące, ale tak naprawdę męczą go spotkania literackie. Po obiedzie w pięknym mieszkaniu pani prezes stowarzyszenia, „kiedy myślę, że już kończymy, Madame ogłasza, że ​​będę jadł kolację z brazylijskim poetą. Nie mówię ani słowa, obiecuję sobie to od jutra. Ucinam wszystko, co nieistotne. Poddaję się. Nie spodziewam się ciężkiej próby, która nastąpi potem. Przychodzi poeta, ogromny, gnuśny, oczy zmrużone, usta otwarte… Opowiada: Bernanos, Mauriac, Brisson, Halévy. Najwyraźniej zna wszystkich. Nie traktowali go dobrze. Zresztą nigdy nie został uhonorowany. W tym kraju honoruje się wszystkich wrogów Francji, ale nie jego, nie, itd. itd. itd. Poeta zdaje się okresowo wpadać w autodramatyczny trans, a potem wynurza się ze swoich dwustu kilo żywej wagi i z podniesionym palcem mówi do mnie: – W Brazylii nie ma luksusu, jesteśmy tu biedni, zubożeni – przy tym czule poklepuje frędzlowate ramię szofera prowadzącego ogromnego chryslera…”.

W listopadzie ubiegłego roku na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ukazała się debata o Camusie, sugerując paralelę między wojną w Algierii a dzisiejszym konfliktem zbrojnym w Izraelu. Nie trzeba było długo czekać na reakcję francuskiego środowiska literackiego: osiemdziesięciotrzyletnia Annie Ernaux, też noblistka, poparła Strike Germany, bojkot mediów niemieckich z powodu ich niewłaściwej postawy wobec tego konfliktu. Zanim otrzymała literacką Nagrodę Nobla, Ernaux zdobyła Prix Renaudot za La Place (Miejsce) i nagrodę Marguerite Yourcenar za swój dorobek. Niedawno otrzymała Międzynarodową Nagrodę Strega, Prix Formentor, Francusko‑Amerykańską Nagrodę za Tłumaczenia oraz Warwick Prize for Women in Translation for The Year, znalazła się także na krótkiej liście nominowanych do International Booker Prize.

„Nie mam pojęcia, jakie słowa do mnie przyjdą. Nie mam pojęcia, dokąd zaprowadzi mnie moje pisanie. Chciałabym zatrzymać ten moment i pozostać w stanie oczekiwania. Może boję się, że sam akt pisania zniweczy tę wizję, tak jak fantazje seksualne blakną po osiągnięciu orgazmu” (Happening). Laureatka Nagrody Nobla Annie Ernaux poparła właśnie wezwanie do bojkotu Strike Germany. Co za rozczarowanie! „Frankfurter Allgemeine Zeitung” zadaje retoryczne pytania: Chère Ma­dame, co się z Panią stało? Setki artystów podpisało dokument rozpowszechniany przez Strike Germany, nową inicjatywę zachęcającą do odmowy organizowania wystaw i wydarzeń w instytucjach, które „pilnują polityki kulturalnej”, w szczególności tam, gdzie miały miejsce wypowiedzi propalestyńskie. Według strony internetowej inicjatywa Strike Germany jest „wezwaniem, aby niemieckie instytucje kulturalne nie stosowały polityki makkartyzmu, która tłumi wolność słowa, a w szczególności wyrazy solidarności z Palestyną”. W podobnym poczuciu winy ustąpiła przecież niedawno najkrócej urzędująca pani rektor Harvard University Claudine Gay.

Nie tylko odwagi Kant udzielił swoim współczesnym. Od tamtej pory można było nie jeden raz doświadczyć, że „wśród narodów ziemi pogwałcenie praw w jednym miejscu na ziemi jest odczuwalne przez wszystkich” – czytamy w napisanym w 1795 roku dziele Zum ewigen Frieden. To zdanie z epoki oświecenia podróżuje w czasie – aż do dziś. Wielu potępia napiętą atmosferę w Niemczech, gdzie wydarzenia, pokazy muzealne i inne działania artystyczne zostały odebrane twórcom, którzy wyrazili swoje poparcie dla Palestyny. Sprawy osiągnęły punkt kulminacyjny w drugim tygodniu stycznia, kiedy Berlin wprowadził nową klauzulę finansową uniemożliwiającą osobom krytycznym wobec Izraela otrzymywanie wsparcia finansowego od miasta. Kiedy w drugim tygodniu stycznia uruchomiono stronę internetową kampanii Strike Germany, wzywającą do bojkotu instytucji kulturalnych finansowanych ze środków publicznych w Niemczech, najbardziej znaną postacią na tej stronie była Annie Ernaux. Dla niej Izrael jest państwem apartheidu, o czym świadczą chociażby petycje, które podpisała. W przypadku wsparcia Strike Germany niemiecki wydawca Ernaux, berliński Suhrkamp Verlag, pośpieszył jednak z zapewnieniem, że autorka nie będzie chciała bojkotować publikacji lub inscenizacji jej tekstów. A więc na przykład wystawienia adaptacji jej powieści L’événement (Happening/Das Ereignis), które znalazło się w programie Berliner Ensemble, czy La jeune homme (Der junge mann) w teatrze w Münster. I oczywiście nie zbojkotuje publikacji jej kolejnej, ale chronologicznie dawniejszej, książki Passion simple w tłumaczeniu na język niemiecki w Suhrkamp Verlag tego lata. W oszczędnym, surowym stylu opisała tu pragnienia i upokorzenia wszechogarniającej erotycznej pasji. Zacierając granice między faktem a fikcją, anonimowa narratorka próbuje nakreślić emocjonalny i fizyczny przebieg jej dwuletniego związku z żonatym cudzoziemcem, szukając prawdy o życiu przeżywanym wyłącznie dla kogoś innego.

Wspomniane wcześniej dzienniki Camusa dają intymny wgląd w jego codzienne życie w pełnych wydarzeń latach i ukazują jego sposób myślenia w najbardziej osobistym wydaniu – formę pisarstwa obserwacyjnego, którą Francuzi nazywają choses vues (rzeczy widziane). Dzienniki Camusa z podróży rejestrują jego wrażenia, frustracje, radości i tęsknoty, spotkania z wydawcami, krytykami i przedstawicielami nowojorskiej inteligencji. Zapiski, długo niedostępne w języku angielskim, zostały teraz fachowo przetłumaczone przez Ryana Blooma, z nowym wstępem autorstwa Alice Kaplan. Tłumaczenie Blooma oddaje nieformalny, szkicowy charakter obserwacji Camusa – na przemian ironicznych, gorzkich, uszczypliwych i melancholijnych – w formie notatek po wyczerpujących dniach podróżowania. Mistrzowski zapis zmian w otaczającym świecie i własnym życiu francuskiego autora. W 1957 roku Camus otrzymał literacką Nagrodę Nobla. W przemówieniu, prócz dziękowania za nagrodę, mówił o wojnie w Algierii. Jego reakcja na terror pojawia się w odpowiednim czasie. Szeroko cytowany jest wpis w dzienniku z 17 października 1957 roku: „Nagroda Nobla. Dziwne uczucie depresji i melancholii. Kiedy miałem dwadzieścia lat, biedny i nagi, poznałem prawdziwą chwałę”. Dwa dni później Camus zauważa: „Przerażony tym, co się ze mną działo i o co nie prosiłem. A na dodatek ataki są tak zaciekłe, że aż ściska mi się serce”. W zgiełku obowiązków w wydawnictwie Gallimard i na ceremonii w Sztokholmie Camus prezentuje się znakomicie w pożyczonym fraku. Przemówienie noblowskie zostało ocenione przez paryskich proroków jako przyzwoite wystąpienie. Camus mówi w nim raczej pośrednio o trwającym od trzech lat algierskim dramacie, który grozi rozerwaniem jego ojczyzny. „Prawdopodobnie każde pokolenie wierzy, że jego przeznaczeniem jest przebudować świat; moje już wie, że nie zrobi tego na nowo. Nasze zadanie jest większe. Bądźmy”.

Na zakończenie recenzji „The New York Review of Books” jeszcze jedna anegdota: podczas spotkania mniej więcej na rok przed śmiercią autora Dżumy młoda kobieta pyta: „Mr Camus, jeśli wszystko jest absurdem, to znaczy, że cokolwiek robimy, nie ma żadnego znaczenia?”. Odpowiedź po dłuższej chwili: „Ma znaczenie. Wszystko. Jeśli dzwoni telefon, a ja nie odbieram, to ma znaczenie”.

Pisarka Annie Ernaux podpisała wezwanie do strajku w Niemczech. Nie powinno to jednak wpłynąć na jej udział w niemieckim rynku wydawniczym, bo nadal będzie tam sprzedawać swoje książki. Autorka około dwudziestu dzieł beletrystycznych i pamiętników przez wielu uważana jest za najważniejszą pisarkę francuską. „Lecimy nad Andami. Noc. Nic nie widać”(Albert Camus).

Albert Camus: Travels in the Americas. Notes and Impressions of a New World.
Redakcja i wstęp Alice Kaplan,
przekład na angielski Ryan Bloom,
University of Chicago Press,
Chicago 2023.
Annie Ernaux: Passion simple.
Paryż, Gallimard 1992
(Simple passion,
Seven Stories Press,
Nowy Jork 2003),
ekranizacja 2020,
wydanie niemieckie i polskie w przygotowaniu.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.