W tomie Popiół i popiół tematyka elegijna wyraża się w licznych nawiązaniach do obecnych w tradycji literackiej motywów i toposów (np. tytułowy motyw popiołu, topos vanitas), które jednakże zawsze mają wymiar indywidualnego doświadczenia. Nie powinno się bowiem patrzeć na wiersze Andrzeja Titkowa wyłącznie przez pryzmat konwencji, ale należy widzieć w nich rodzaj poetyckiej autobiografii, utrwalającej w ułamkach (obserwacji, myśli, przeżycia) niepowtarzalny świat własny ich bohatera. Słowem: osoby z krwi i kości, podkreślmy, której – ten trop podpowiada sam autor – „dusza / nie ma desygnatu / nie da się przedstawić / ani jako / ikona / ani indeks / ani symbol” (Wykład). Jeśli zatem wiersze z tomu Popiół i popiół korzystają z dobrodziejstwa kulturowej tradycji – a przecież przekonująco korzystają – to nie powinna ona przesłaniać ludzkiego życia: autentycznego doświadczenia.
kiedy nie obejmują.
Usta niepotrzebne
bez pocałunków.
Głowa niepewna,
gdy nie ma oparcia.
Stopy zbyteczne,
jeśli nie znają celu.
Serce po co,
gdy nie ma dla kogo bić?
Czy istnieje poezja ściszonej skargi? Oczywiście, że tak, zwłaszcza gdy jest przeciwieństwem poezji jeremiady, krzykliwego lamentu. Taka poezja przemawia najsilniej i najdogłębniej – bez słów niepotrzebnych, słowami jedynie koniecznymi. W wielu wierszach Andrzej Titkow wydaje się mówić właśnie tego rodzaju głosem – pozbawionym ostentacji, dotykającym najintymniejszej sfery ducha. Jest w tej poezji to, co być powinno: emocjonalna powściągliwość, refleksyjność i pointa (często chwytająca za gardło, ponieważ grająca na trzymanym w karbach napięciu). Ktoś, kto tak mówi, pozbawiony jest daru iluzji (tę tracimy z wiekiem), świadomy, że czas pozbawia trwałego fundamentu – ostoi życia (bo została odebrana miłość, wygasły ostatnie nadzieje, zanika pamięć i z wolna wszędzie rozlewa się mrok). Pozostają pytania, tylko pozornie dziecinne, które są pytaniami o sens:
i nie spada,
dlaczego we snach
już nie fruwam,
a stąpam mozolnie,
dlaczego dni
wciąż ubywa
i skąd brać,
aby wystarczyło,
dlaczego łąk dzieciństwa
więcej nie zobaczę?
Pytania te kilkakrotnie łączą się z innymi, będącymi wariacjami na temat toposu ubi sunt (Ubi sunt qui ante nos fuerunt? – „Gdzie są ci, którzy byli przed nami?”), znanego z tradycji kulturowej (np. Marek Aureliusz, François Villon). Mogą one konstatować jedynie doświadczenie nietrwałości i przemijalności ludzkich poczynań: „A gdzie teraz, to wtedy, / gdzie to wtedy teraz?” (⁂[Te same drzwi…]). W jednym z przejmujących wierszy poeta powie: „znaki na niebie i ziemi / zaświadczają cicho, / lecz równie stanowczo, / że całkiem przeminę (⁂[Nie można wrócić…]), w tytułowym zaś utworze tomu stwierdzi wprost, że wszystko „popiół i popiół tylko”.
Ale tonacja tomu Popiół i popiół nie jest doskonale jednolita, elegijna – czasem melancholia ustępuje miejsca ironii. W konsekwencji „gest pożegnania” w poezji Andrzeja Titkowa miewa też inne, nieledwie satyryczne oblicze, a wówczas wiersze stają się celną krytyką głupoty, bezduszności współczesnego świata (⁂[Nie jestem łatwa…]). Pozwala to nadać książce wewnętrzną dramaturgię – autor jest wszak znakomitym reżyserem filmowym – która zderza nie tylko cichą skargę i satyryczne akcenty, melancholię i ironię, lecz także małe formy poetyckie (np. świetne medytacje nad tajemnicą natury, przypominające chwilami haiku) z formami bardziej rozbudowanymi. Wtedy wewnętrzny rytm wierszy współistnieje z rytmem całości, aby zmierzać ku nieuchronnej poincie.
[…]
[Dalszy ciąg w numerze.]