9/2025

Zuzanna Sala

Głupota kontra fatum

Ćpun i Głupek to pierwsza książka Mateusza Górniaka, którą przeczytałam w formie papierowej – jest to bowiem pierwsza jego książka, która nie została wydana w ebooku. Transfer tego autora – który zasłynął wydanym przez Ha!art szeroko komentowanym zbiorem opowiadań Trash story (2022) i podtrzymał uwagę (także głównonurtowych) komentatorów opublikowanymi w Filtrach Dwiema powieściami ruchu (2023) – do niszowego Convivo został odnotowany przez recenzentów jako gest sprzeciwu wobec mainstreamowych oczekiwań i standardowej ścieżki rozwoju kariery pisarskiej. Jest w tym rozpoznaniu z pewnością sporo racji. Wydanie trzeciej książki w oficynie, która nie zapewnia nawet hurtownianej dystrybucji i nie współpracuje z najważniejszymi sieciami księgarń, jest aktem odwagi – wiąże się bowiem z ograniczeniem grona swoich odbiorców. Nie mam więc żadnych wątpliwości, że Ćpuna przeczyta znacznie mniej osób niż poprzednie książki Górniaka. Pytanie brzmi: dlaczego autorowi jest z tym dobrze?

Bo zdaje się, że jest. Na spotkaniach autorskich Górniak wspomina, że pierwotnie napisał inną książkę i planował wydać ją w Filtrach. Jest jednak wdzięczny swojemu redaktorowi za odrzucenie pierwszej wersji, bo decyzja ta kazała mu ponownie przemyśleć założenia stojące za powieścią i podejść do jej pisania od innej strony. Gdy jednak napisał Ćpuna…, był przekonany, że to finalna wersja tego, co chciał stworzyć – i nie był gotów iść na kompromisy z wydawcą. Ostatecznie zdecydował, że od szerokiego grona czytelników ważniejsza jest autorska autonomia. W związku z tym bez żalu przeniósł się tam, gdzie autor ma do powiedzenia najwięcej: do małego wydawnictwa specjalizującego się w poezji. W ten sposób dotarł do literackiego odpowiednika „teatru dwóch rzędów” (pisarz wspominał o tym w Domu Literatury w Łodzi, podczas rozmowy z Natalią Królikowską): do czytelników najwytrwalszych, najbardziej zaangażowanych, najpoważniej traktujących jego twórczość.

Bo Ćpun… to książka śmiertelnie poważna. Zarazem jednak nie tak diagnostyczna, jak chcieliby niektórzy recenzenci (odsyłam do tekstów Izabelli Adamczewskiej z „Gazety Wyborczej” czy Adama Woźniaka z „Tygodnika Powszechnego”). Autor dość wyraźnie odcina się w niej od diagnozowania rzeczywistości. A raczej: traktuje diagnozowanie jako punkt oparcia, dzięki któremu można wychylić się ku spekulacjom na temat możliwej przyszłości.

Powieść Górniaka tworzą dwie przeplatające się ze sobą pierwszoosobowe narracje wprost wyciągnięte z centralnego dla fabuły trójkąta rodzinnego. Najważniejszymi bohaterami stojącymi u źródła zawiązanej w tekście historii są bowiem tytułowy Ćpun (noszący zwykłe, zatajone przed czytelnikiem imię i dopiero z czasem zdobywający ten przydomek) i wybranka jego serca, Ryba. Drugi z tytułowych bohaterów, Głupek (od początku noszący wyłącznie to imię, a zatem w pełni Głupkiem będący, a nie jedynie tak przezwany), to przybrany syn Ćpuna i Ryby, znaleziony w koszu przez nastoletnią niepokorną parę. Postać zastępczej matki Głupka stanowi punkt odniesienia dla każdego z centralnych bohaterów, jednak nie otrzymuje własnego głosu. Majaczy z tyłu jako figura niejednoznacznej kobiecości – opiekuńcza i z konieczności nieco twardziej stąpająca po ziemi, ale i „posrana”, imprezująca, nieodpowiedzialna, nadużywająca niedoprecyzowanych substancji. Najistotniejsza spośród portretowanych relacji przebiega jednak na linii ojciec–przybrany syn, czyli Ćpun–Głupek. To ich głosy od pierwszej strony wymiennie opisują sytuacje, kontrują się i uzupełniają na przemian. To ich postaci i osobowości stoją w centrum całej historii, budując najistotniejsze napięcia w opisywanym świecie.

Powieść Górniaka opowiada co prawda spójną i dość linearną historię, ale jej stawki są określane w dużej mierze na płaszczyźnie symbolicznej. O ile Ćpun reprezentuje to, co rzeczywiste i bolesne w realiach społeczno-ekonomicznych, o tyle Głupek stoi po stronie możliwego. Napięcie między nimi widać już w imionach. Zarówno „ćpun”, jak i „głupek” to w kolokwialnej polszczyźnie inwektywy, ale w powieści Górniaka tylko to pierwsze miano jest noszone ze wstydem i zastępuje prawdziwe imię; w drugim przypadku zostaje całkowicie afirmatywnie przechwycone. „Głupek” w żadnym sensie nie jest w tej historii obelgą, wręcz przeciwnie – żeby osiągnąć perspektywę nieprowadzącą do rozpaczy lub życiowego impasu, trzeba wyjść z pozycji głupka. Tylko głupek – zdaniem Górniaka – ma w sobie potencjalność umożliwiającą przekroczenie ograniczeń codzienności i „natury”. Ta ostatnia kategoria jest brana przeze mnie w cudzysłów ze względu na nietypowo szeroką definicję. U Górniaka pojęcie to zdaje się obejmować wszystkie naturalizowane porządki, ze społecznym na czele. W tym sensie po stronie natury stoi paradoksalnie Ćpun – bohater wygłaszający w pewnym momencie długie, patetyczne peany na rzecz sztuczności:

Pamiętaj tylko, żeby twoja miłość była sztuczna. Nie ufaj bohaterom, którzy będą chcieli cię przekabacić na szukanie zaginionej arki naturalności. Jebać ich!, jebać tych bohaterów i tę naturalność. Cała nadzieja w sztuczności – zrozum mnie i wysłuchaj.


Mocne deklaracje bohatera nie zmieniają jednak jego pozycji – a jest ona zdeterminowana przez przeszłość i w tym sensie w pełni „naturalna”. Ćpun próbuje uciec od porządku przyczyn i skutków, ale nigdy mu się to nie udaje.

Górniak dba o to, byśmy nie wpadli w pułapkę zbyt wąskiego rozumienia „natury”. Chyba w tym celu wielokrotne sygnalizuje, że porządkiem „naturalnym”, mogącym w teorii ograniczyć podmiotowość Głupka, jest struktura dziedziczenia. Najmłodszy bohater jest „po Rybie posrany, a po [Ćpunie] zraniony”, jak czytamy w różnych wariantach wypowiadanych przez każdego z członków rodziny. Jednak to nachalne wręcz podkreślenie, mające zarysować ryzyko przynoszone przez porządek „naturalny”, nie mówi o rzeczach stricte biologicznych. Głupek nie jest przecież w sensie genetycznym synem Ćpuna i Ryby – dwójka bohaterów znalazła go w koszu jak Mojżesza i przyjęła pod swoją opiekę. „Naturalne” ograniczenie, wynikające z tego, że nosi się cechy „po kimś”, wynika więc u Górniaka z socjalizacji, przynależy do tego, co społeczne.

„Naturalny” jest zatem społeczny determinizm, znajdujący swoją estetyczną realizację w strukturze antycznej tragedii, w figurze fatum. Za istotny kontekst dla lektury Ćpuna… można uznać recenzję Halnego Igora Jarka, opublikowaną przez Górniaka w 2021 roku na łamach „Nowego Napisu Co Tydzień”. Górniak wskazywał w niej bowiem afirmatywnie na kilka cech konstrukcyjnych debiutu prozatorskiego Jarka, które zdaje się naśladować w swojej trzeciej książce. Wśród nich można wymienić równoległe prowadzenie narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia różnych wykluczonych społecznie bohaterów, dążenie do upodmiotowienia opisywanych grup czy naginanie prawdopodobieństwa, mające podkreślać kreacyjny charakter literatury (stawiany w kontrze do roszczenia „sobie pretensj[i] do obiektywności raport[u] ze świata wykluczonych”).

Górniak-krytyk (wtedy jeszcze przed debiutem) chwalił Igora Jarka za rozwiązania narracyjne, które jego zdaniem dobrze pracowały na rzecz strategii pisania o biedzie i nieszczęściu w taki sposób, by uniknąć empatycznej wyższości. Ten cel – portretowania społecznych marginesów, nie patrząc na nie z góry – jest bowiem jednym z najważniejszych zadań stawianych sobie przez autora Trash story. I choć w swojej ostatniej książce Górniak postanowił realizować tę ambicję za pomocą narzędzi podobnych do tych, których użył Jarek w swoim debiucie, to jednocześnie zdecydował się na rozwinięcie ich w stronę, która dla autora Halnego byłaby nie do przyjęcia. O ile w książce Jarka rozmaite głosy splatały się w tragiczną historię ciążącą ku realizacji niechybnych wyroków losu (mimo starań poszczególnych bohaterów), o tyle u Górniaka cały tragizm zostaje zamknięty w życiorysie Ćpuna.

Mam w głowie cały korpus tekstów (o którym chciałam kiedyś napisać osobny tekst), skonstruowanych jak historia pierwszego z tytułowych bohaterów ostatniej książki Górniaka. W tych dziełach struktura narracyjna tragedii antycznej jest wykorzystywana do uchwycenia mechaniki przestępczości zorganizowanej. Wśród przykładów, obok wspomnianego już Halnego, mógłby się znaleźć film Pamfir (2022, reż. Dmytro Sukholytkyy-Sobchuk) i drugi sezon serialu The Wire (Prawo ulicy, reż. David Simon). Ostatnia powieść Górniaka zahacza o ten schemat, ale ostatecznie odbija w zupełnie inną stronę niż pozostałe wymienione przeze mnie teksty. W ostatecznym rozrachunku ucieka od deterministycznego splotu desperacji ekonomicznej i narkotyków, ale wykorzystuje go w jednostkowej historii bohatera.

Ćpun nie ma szansy skończyć szczęśliwie, symbolizuje bowiem ograniczenia zewnętrzne i wewnętrzne. Zresztą niekiedy nie sposób oddzielić tych pierwszych od tych drugich. Jak deklaruje w pewnym momencie Głupek:

Ćpun był porządnym gościem. Wiem, że […] sam ze sobą miał przejebane, i rozumiem, że ze światem też. Nie wiem tylko, czy najpierw miał przejebane ze światem, a potem sam ze sobą, czy może na odwrót – miał przejebane ze sobą, więc zaczął mieć przejebane ze światem. Nie wiem.


Obie opcje są prawdopodobne: można umrzeć w środku ze względu na strukturalne presje zewnętrznego świata, ale można też znacznie gorzej sobie radzić z rzeczonymi presjami ze względu na wewnętrzne obumieranie. Górniaka chyba nieszczególnie interesuje ciąg przyczynowo-skutkowy. Zamiast pytać o to, co doprowadziło do tragedii, zastanawia się raczej, jak można żyć mimo tragedii (mając przejebane ze światem, po jego końcu itd.).

Odpowiedzi na to pytanie dostarcza figura Głupka, który potrafi wymknąć się „naturalnemu” porządkowi przyszpilającemu Ćpuna. Syn jest rewersem ojca, „nowym testamentem” (jak nazwał to Górniak w rozmowie z Jagodą Gawliczek), nadzieją na przyszłość, strategią przetrwania. Jego naiwność pozwala mu kochać cały świat (patrz: monolog o miłości). Jego niewiedza na temat przeszkód i ograniczeń umożliwia mu ich przekraczanie.

Przez jakiś czas podczas lektury ostatniej książki Górniaka można odnieść wrażenie, że jest to powieść traktująca o horrorze długu. Fragmenty graficznie wyeksponowane za pomocą tzw. pisma pokemonowego (czyli naprzemiennego użycia dużych i małych liter) doskonale oddają przytłaczającą i przerażającą kondycję dłużnika:

bEzPOśReDniĄ kOnSeKweNcJą pRaWnĄ eWeNtUAlNEgO dAlSZeGo uChYlAnIa sIĘ oD wYkOnYwAnIa zObOwIĄzAnIA GoDNiE z POdpiSanYm POrOzUmIENieM w SpRaWie sPłATy zAdŁUżENiA bĘdZIE wYpOWiEdZenIe oBowIĄZuJĄcEJ uGODy.


Wezwania do zapłaty mienią się w oczach i powtarzają w duszącej rekurencyjnej pętli, która prowadzi na przemian do apatii i desperacji. Najtragiczniejsze napięcia są wynikiem braku pieniędzy i jest to brak, któremu Ćpun nie ma szans podołać – brak, który ostatecznie okazuje się śmiertelną pułapką zastawioną na niego.

Trudno powiedzieć, dlaczego Głupek nie ma podobnych problemów. Oczywiście jest dzieckiem/nastolatkiem, nie nadużywa narkotyków i nie miał raczej szans wpaść w pętlę długów. Dorasta jednak w biednym domu z Rybą, jego lodówka jest często pusta, wychodzi z domu bez śniadania, bywa zaniedbany. Pieniądze – zgodnie z realistycznym porządkiem wydarzeń – powinny być dla niego problemem. Górniak jednak nie stosuje wobec świata otaczającego Głupka takich samych kryteriów jak przy Ćpunie. Widać to doskonale w dwóch lustrzanych scenach skoncentrowanych wokół pieniędzy i jedzenia. W pierwszej z nich Głupek ma urodziny, a Ćpun chce spędzić z nim dzień i wręczyć mu prezenty. Zabiera go do restauracji i kupuje mu pizzę z colą za trzydzieści złotych. Sam jest potwornie głodny, ale ma bardzo ograniczony budżet, więc chce przeznaczyć wszystkie swoje środki na syna. W monologu ojca czytamy:

Wziąłem od niego kawałek, żeby nie zemdleć, ale udaję, że pizzy nie lubię i jadłem żeberka.

Przed sobą udaję, bo nikt nie pyta. Ale gdyby ktoś mnie jednak zapytał, czemu nie jem pizzy, skłamałbym, że jadłem już żeberka – kilka ulic dalej, gdzieś koło południa, żeberka w miodowo-musztardowym sosie.


Głodny Ćpun fantazjuje o jedzeniu, ale trzyma swoje pragnienia na wodzy – stara się bowiem zarządzać własnymi środkami najlepiej, jak to tylko możliwe. Musi więc znieść fizyczny dyskomfort i zacisnąć zęby. Pieniądze są dla niego nie tylko realnym ograniczeniem, lecz także źródłem niemal wszystkich problemów. To właśnie upokarzające pielgrzymki po pożyczki przed urodzinami syna popychają Ćpuna do lekkomyślnych prób nielegalnego zarobku. Te z kolei wikłają go w sytuacje, z których nie sposób się wyplątać.

Zupełnie inaczej sprawa ma się z Głupkiem. Ten niezbyt dobrze sytuowany dzieciak w pewnym momencie w finale książki (gdy intensyfikuje się jego wychylenie w stronę tego, co możliwe) wraca ze szkoły, rozdaje po dwa złote dwójce bezdomnych, kupuje sobie wielką bułę z frytkami w budzie z fast foodem, a na koniec brakuje mu na bilet (ale i to udaje się rozwiązać szczęśliwym zbiegiem okoliczności). Wydaje więc lekką ręką w jedno popołudnie przynajmniej dziesięć–dwadzieścia złotych, których posiadanie w jego przypadku nie jest w żaden sposób uzasadnione. Dla Głupka kasa to najwyraźniej nie problem – po prostu ją ma, chociaż trudno powiedzieć skąd.

Żeby opisać tę kojącą ekonomię daru, której źródłem jest Głupek, Górniak musi świadomie zapomnieć o wszystkim, co sportretował wcześniej. Musi zdecydować się na przyjęcie naiwnej, pełnej nadziei perspektywy, która świadomie nie ogląda się na to, co trudne, nie chowa urazy i postanawia ignorować te strukturalne presje, które wyniszczyły Ćpuna. Trudno mi jednoznacznie ocenić ten pisarski gest. Z jednej strony Górniak szuka za jego pomocą sposobu przełamania społecznego determinizmu, skierowania się ku możliwej sprawczości – i jest to bez wątpienia ciekawe. Z drugiej strony trudno nie zarzucić mu, że idzie na łatwiznę. Przekonując w ostatnim rozdziale, że jeśli zapomni się o grawitacji, będzie można latać, decyduje się na ignorancję, świadomie zamyka oczy na prawo ciążenia. Chociaż chwilę wcześniej odnotowywał jego działanie.

Niezależnie jednak od politycznych czy społecznych wniosków, które wypływają z trzeciej książki Górniaka, nie sposób odmówić mu poważnego podejścia do literatury – zarówno od strony intelektualnej, jak i warsztatowej. Osobiście żałuję, że mniej osób dotrze do Ćpuna i Głupka niż do Dwóch powieści ruchu. Chociaż drugą i trzecią książkę autora łączy przepracowywanie konkretnego problemu za pomocą opozycyjnie skonstruowanych „awatarów”, to ostatnia powieść jest dojrzalsza i znacznie mniej pretekstowa niż poprzedni tytuł. Górniak rozwija się konsekwentnie i pozostaje jednym z najciekawszych młodych nazwisk na polskiej scenie prozatorskiej. Jednym z niewielu, z którymi można się nie zgadzać i wciąż chcieć dyskutować.

Mateusz Górniak: Ćpun i Głupek.
Convivo,
Warszawa 2025, s. 184.
WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.