3/2025

Krzysztof Dybciak

Granice, kresy, peryferia
w humanistyce i literaturze innych narodów

Prześladowała mnie myśl, że nie należy szukać Rzymu w Rzymie, że nie tutaj przemówi do mnie wielkość tej cywilizacji. […] odczucie owej wielkości zaskoczyło mnie nieoczekiwanie w kilka lat później w miejscowości New Castel w drodze do Szkocji. […] tam, pod nawisłymi, niskimi chmurami, z których padał przejmująco zimny deszcz, przesłanie Rzymian było czymś niezwykłym i jakby graniczyło z zuchwałym szaleństwem.

Zbigniew Herbert, Labirynt nad morzem


Kresy są w polskiej świadomości zbiorowej nie tylko terytorium oddalonym od centrum państwa lub życia narodowego (np. po rozbiorach), lecz także społeczeństwem ze swoistymi obyczajami oraz podsystemem narodowej kultury z odrębnym typem literatury i innych sztuk. Jak pisał Jacek Kolbuszewski w pierwszej (nadal podstawowej, choć eseistycznej) monografii zatytułowanej Kresy (Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1995) opublikowanej w kraju po odzyskaniu niepodległości: „Kresy są słowem nieledwie magicznym, budzącym wzruszenie, nostalgię, refleksje historiozoficzne, przemyślenia o osobliwościach dziejów naszego narodu i państwa, […] są owe Kresy tak samo najwyraźniejszą rzeczywistością polskich losów, jak zarazem mitem” (s. 12).

Wschodnie pogranicza I Rzeczypospolitej były w przeważającej mierze wartościowane pozytywnie. Popularne do dziś jest powiedzenie przypisywane Józefowi Piłsudskiemu, że polska kultura przypomina obwarzanek lub rogala – na obrzeżach smaczna i pożywna, a w środku… pusta. Lata władzy komunistycznej po II wojnie światowej – kiedy słowo „Kresy” (pisane dużą literą) znalazło się niemal na indeksie – sprawiły, że rzetelne badania naukowe, choć ledwie istniały, jeszcze bardziej wyidealizowały obraz wschodnich rubieży. Powrót społecznych zainteresowań i dociekań naukowych poświęconych Kresom nie był może triumfalny, lecz skupiał powszechną uwagę i przyniósł sporo cennych dzieł naukowych i artystycznych.

Nic więc dziwnego, że to arcypolskie zjawisko, z którego można być dumnym, zaczęło budzić w ostatnim okresie krytycyzm niektórych publicystów i naukowców ulegających intelektualnym modom i realizujących założenia teorii hermeneutyki podejrzeń, dekonstrukcjonizmu czy koncepcji neokolonialnych. Polska specyfika tego zjawiska, zamiast budzić sympatię dla oryginalności, zaczęła być traktowana jako obciążenie. W tym kontekście pojawiały się na przykład twierdzenia – przywoływane w cytowanej książce Kolbuszewskiego – że „mit Kresów jest mitem z wielu względów ufundowanym na sentymentalnym samooszustwie Polaków” (s. 208).

I
Problemom znaczenia terenów pogranicznych w procesach dziejowych poświęcał wiele miejsca w swych dziełach historyk i myśliciel angielski Arnold Toynbee. W podstawowym dla historiozofii Studium historii zajmuje się rolą „marchii”, którą to nazwą określa „prowincje pograniczne” państwa lub cywilizacji. Już w dziejach starożytnego Egiptu zauważył decydujący wpływ południowych i północnych krańców tego państwa. Po okresach kryzysów i dezintegracji odnowa cywilizacji przychodziła z Górnego Egiptu lub terenów delty Nilu. Jednak bardziej nas zainteresuje jego koncepcja powstania cywilizacji Zachodu, do której należymy.

Toynbee zauważa bowiem oczywisty fakt geograficzny powstawania pierwszych silnych materialnie i duchowo organizmów państwowych łacińskiej i chrześcijańskiej Europy na dawnych krańcach rzymskiego imperium. Ren – dawna granica cywilizowanego świata – stał się osią monarchii Karolingów. W Nadrenii wytworzyło się centrum mocarstwa Karola Wielkiego. Konsekwencją była koronacja tego władcy przez papieża na władcę Świętego Cesarstwa Rzymskiego (tytuł Karola Wielkiego to Imperator Imperium Romanum gubernans, czyli cesarz zarządzający cesarstwem rzymskim), uczynienie z Akwizgranu najważniejszej rezydencji cesarskiej, wreszcie pojawienie się przełomu kulturalnego zwanego renesansem karolińskim.

Wymienione zjawiska są przekonującymi dowodami wpływu wschodniego pogranicza na kształtowanie fundamentów cywilizacji zachodniej. Akwizgran, mała nadreńska miejscowość w czasach rzymskich, zaczął się wówczas przekształcać w jedno z centrów zachodniej Europy. Jak podaje Jerzy Rajman w Encyklopedii średniowiecza (Zielona Sowa, Warszawa 2006): „odegrał ważną rolę w podjęciu idei cesarskiej przez Ottona I. W latach 936–1531 Akwizgran był tradycyjnym miejscem koronacji królów rzymskich (niemieckich). Stanowił główny skarbiec relikwii gromadzonych przez Karolingów. Znajdował się tam grób Karola Wielkiego” (s. 206).

Podobnie postrzega Toynbee kolejne wzmocnienie naszego kręgu kulturowego, czyli powstanie państw i w konsekwencji narodów Anglii i Francji. Główną przyczynę ukształtowania się tych struktur ustrojowych i etnicznych widzi w skutecznym oporze przeciw długotrwałym najazdom Skandynawów na morskie wybrzeża zachodniej Europy. Tak o tym pisał: „W obliczu tego naporu Anglia założyła swą stolicę nie w Winchester, uprzedniej stolicy Wesseksu […] stosunkowo odległej od skandynawskiego niebezpieczeństwa, ale w Londynie, który odgrywał wówczas najważniejszą rolę i którego dziełem był decydujący chyba zwrot w długiej walce. Podobnie też Francja założyła swą stolicę nie w Laon, rezydencji ostatnich Karolingów, ale w Paryżu, który był celem głównego ataku i zahamował marsz Wikingów w górę Sekwany”1.

Toynbee wskazuje zatem krańcowe tereny i społeczeństwa Europy jako decydujące w procesie globalnej dominacji Zachodu w czasach nowożytnych. Sprawa ta została dokładnie opisana także przez innych historyków, którzy wykazali, jak dynamika przesuwającego się pogranicza rekonkwisty na Półwyspie Iberyjskim spowodowała „przeskoczenie oceanów”, czyli wielkie odkrycia geograficzne i kolonizację zamorskich terytoriów przez Portugalczyków i Hiszpanów w XVXVI wieku.

Toynbee zapisał też interesujące dla Polaków uwagi dotyczące bliższych nam spraw, a mianowicie rozwoju sąsiadujących z Polską mocarstw. Powstanie monarchii Habsburgów, skupiającej trwale kraje Austrii, Czech i Węgier, było wedle angielskiego historiozofa skutkiem militarnego naporu Imperium Otomańskiego. Cesarstwo habsburskie na swych południowych kresach stawiało skuteczny opór ekspansji muzułmańskich Turków, a potem przeszło do ofensywy. Toynbee twierdzi nawet, że słabnięcie państwa austro‑węgierskiego w XIX wieku miało dwie główne przyczyny: pojawienie się w ramach monarchii młodych narodów dążących do niepodległego bytu oraz właśnie zanik ducha wojskowego pogranicza na bałkańskiej granicy.

Autor Studium historii zauważa również znaczenie społeczności pogranicznej w konfrontacji wschodnich Słowian z cywilizacjami Wielkiego Stepu. W XIII wieku Ruś została ujarzmiona przez imperium mongolskie, ale ostatecznie, w rezultacie aktywności przede wszystkim Kozaków, po kilku stuleciach to prawosławni Słowianie skolonizowali stepy i ludy eurazjatyckie. Oryginalna jest jego koncepcja wyższości rolnictwa nad pasterstwem i transportu rzecznego nad konnym. Brytyjski historyk tworzy wizję barwną i mającą wartość poznawczą: „Kozacy zmiażdżyli nomadów, korzystając z wyższych jakościowo zasobów rolnictwa. […] dążąc do rywalizacji ze swymi koczowniczymi przeciwnikami w sztuce jeździectwa, nie zapomnieli o swych związkach z rzekami, i to właśnie na łodziach, nie zaś na końskim grzbiecie, zdobyli ostatecznie władzę nad eurazjatyckimi stepami. Przedostali się od Dniepru nad Don, i od Donu nad Wołgę. Stąd w 1586 r. przekroczyli dział wodny między Wołgą a rzeką Ob. I przed upływem 1638 r. eksploracja dróg wodnych Syberii przywiodła ich na wybrzeże Pacyfiku w rejonie Morza Ochockiego” (s. 116–117).

Toynbee wspomina też o zagrożeniu dla Państwa Moskiewskiego idącym z kierunku zachodniego, m.in. o panowaniu Polaków w Moskwie (1610–1612) i zablokowaniu przez Szwedów wybrzeży Bałtyku, co spowodowało najpierw umocnienie się miasta Moskwy jako centrum, a potem przeniesienie stolicy do nowego miasta nad morzem, Petersburga.

Czym różni się metoda angielskiego historyka i filozofa od polskich przedstawień Kresów w nauce i literaturze? W naszej perspektywie najciekawsza i najważniejsza jest struktura społeczeństwa pogranicznego, a zwłaszcza jego kultura; wytworzenie się wieloetnicznej i zróżnicowanej religijnie wspólnoty na krańcach Rzeczypospolitej oraz bogactwo jej materialnego i duchowego dorobku – to przyciągało najwięcej uwagi polskich pisarzy, twórców innych sztuk i naukowców. Natomiast dla Toynbeego najważniejsza jest dynamika procesów zachodzących na pograniczu między „marchiami” a światem zewnętrznym – w jego terminologii „bodziec naporu” i reakcja obronno‑ekspansywna społeczeństwa na krańcach państwa. Charakterystyczny jest fakt, że przytoczone wyżej jego rozważania o kresowej genezie kilku cywilizacji i narodów zamieszczone są w rozdziale Bodziec naporów.


[…]


[Dalszy ciąg można przeczytać w numerze.]

WYDAWCA:
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
©2017-2022 | Twórczość
Deklaracja dostępności
error: Treść niedostępna do kopiowania.